piątek, 30 grudnia 2016

Dentysta, cierpienie i wolność

Dziś będzie o lęku przed cierpieniem i dentyście. Taki noworoczny temat notki :) Jaki jest mechanizm powstawania uzależnienia? Fundament to ucieczka. Przed bólem, nudą, monotonią, strachem i innymi formami braku akceptacji rzeczywistości. Do tego dochodzi poszukiwanie przyjemności, czyli chwilowy haj, jaki dają sex, drugs and rockandroll. Potem oczywiście trzeba zwiększać dawki narkotyku w celu osiągnięcia tego samego efektu, narkotyk pochłania coraz więcej sfer codziennego funkcjonowania, w związku z czym rzeczywistość staje się jeszcze trudniejsza do zaakceptowania. Koło się zamyka. Kolejny etap to osiągnięcie dna i decyzja, czy się od niego odbić, czy brnąć dalej aż do stanu "dno i dwa metry mułu".

Relacja z psychopatą rządzi się tymi samymi prawami. Nie akceptujemy rzeczywistości i uciekamy przed nią w haj - marzeń, złudzeń i / lub wielkich emocji. Z czasem docierają do nas niepokojące sygnały - kontrola, agresja, zazdrość, brak szacunku - ale ignorujemy je w obawie przed koniecznością powrotu do przedzwiązkowej "szarości". Tyle że fundujemy sobie w ten sposób już nie szarość, ale czerń. A z niej wychodzi się bardzo długo.

Dlatego uważam, że nieodzownym elementem wychodzenia z toksycznej relacji jest zmiana motywacji negatywnej ("jak ja mogłam dać się tak oszukać, ale jestem beznadziejna!" / "Widać przyciągam takich typów i sama sobie na to zasłużyłam") na motywację pozytywną - "O, złodziej emocji, włączamy system alarmowy i wzywamy ochronę, to jest mój dom i moja twierdza, tu musi być bezpiecznie". W skrócie chodzi o to, żeby oderwać nareszcie uwagę od tego, co to będzie jak będę w związku albo jak to było, kiedy w nim byłam tudzież co zrobić, żeby naprawić to, co jest i jak zrobić z szamba perfumerię. To naprawdę strata energii, a co gorsza - te "zabiegi" doprowadzają również do utraty rozumu, a nawet tożsamości.

Im szybciej zaakceptujemy fakt, że nawet, kiedy będziemy w związku, nie zaspokoi on naszych deficytów, nie uwolni przed cierpieniem i nie ochroni przed całym światem, tym szybciej zyskamy WOLNOŚĆ. Kiedy porzucimy dziecięce marzenia o raju utraconym, do którego zabierze nas kiedyś książę na białym koniu, aby żyć tam miło, bezpiecznie i bez bólu, wyjdziemy ze Strefy Wysokiego Ryzyka Zostania Ofiarą Psychopaty. Dlaczego? Bo obok emocji, włączymy rozum. A to on jest naszym kompasem prowadzącym w kierunku rozwoju. Emocje potrafią przypominać melodię graną przez zaklinacza węży albo dyskotekowy trans.

Co to oznacza w praktyce? W skrócie - wzięcie życia na klatę. Ale nie w znaczeniu cierpiętniczego "ciągnięcia tego wózka", tylko zadbania o stworzenie komfortu życia. Jeśli życie będzie sprawiać nam radość, nie będziemy mieć ochoty go niszczyć. Jeśli zaś jest nam wszystko jedno, "bo i tak jest beznadziejnie", prędzej czy później zapewne się od czegoś / kogoś uzależnimy. Albo popadniemy w depresję.

Tę prawidłowość można obserwować na przykładzie budynków użyteczności publicznej. Na rozwalającej się ruderze kolejny napis "CHWDP" już nikogo nie dziwi ani nawet nie rzuca się specjalnie w oczy. Inaczej rzecz ma się z nowym, wypasionym i eleganckim budynkiem. Bądźmy takim budynkiem :) Dążmy do tego, żeby nasze życie było eleganckie, pełne szacunku, życzliwości, poczucia godności, ciekawe, ładne i niebanalne. Wtedy napis "CHWDP" po prostu nie będzie do niego pasował.

Kluczowe jest tutaj poczucie własnej wartości. Jeśli podświadomie uważamy, że jesteśmy do niczego, łatwiej będzie nam akceptować czyjeś złe traktowanie i gdzieś tam sądzić, że na to właśnie zasługujemy. Deficyty poczucia własnej wartości ma większość ludzi. Na ogół walczymy z nimi rozmaitymi afirmacjami w stylu: "jestem godna szacunku / piękna / mądra / wartościowa/ jestem zwycięzcą". Bywa, że pomaga. Na mnie szczerze mówiąc, nigdy to nie działało. Tylko się tym męczyłam, nudziłam i frustrowałam. Jedyne, co moja podświadomość kupuje, to CZYNY. I to bardzo proste. Chodzi zwyczajnie o dbanie o siebie na każdym poziomie - zdrowe jedzenie, spanie, odpoczynek, ładny wygląd, miły wystrój mieszkania, satysfakcjonująca praca, przyjaciele, z którymi miło spędza się czas, hobby, podróże, rozwój, bycie sobą.

Recepta jest prosta - robimy to, co jest dla nas dobre, a nie to, co jest wygodne, przyjemne albo przynoszące chwilową ulgę / ucieczkę od rzeczywistości. Kiedy się tego nauczymy, automatycznie nie będzie w naszym życiu miejsca na destrukcyjne znajomości. Robienie tego, co dobre oznacza czasem zgodę na chwilowy ból - po to, żeby uniknąć większego bólu i destrukcji. To jak z zębem - jeśli przy niewielkiej dziurze uciekniemy przed dentystą, po jakimś czasie grozi nam zapalenie okostnej i / lub GANGRENAAAAA.

Chwilowy ból to np. decyzja narażenia się na dyskomfort zmian - zerwanie złego związku, toksycznej "przyjaźni", przeprowadzka, remont, zmiana pracy, trybu życia, złych nawyków etc. Najtrudniejszy krok to oczywiście ryzyko związane ze zmianą toru myślenia. Jeśli decydujemy się złapać lejce swojego życia, wtedy musimy zrezygnować z myślenia życzeniowego, karmienia się iluzjami i obwiniania innych za swój kiepski stan. Trudne, ale opłacalne. Kiedy odważymy się na ten krok, przestaje rządzić nami Wielka Niewiadoma. Przestajemy czuć się marionetką w dzikim i wrogim kosmosie, a zaczynamy czuć się jedną ze ślicznych, świecących gwiazdek :) Taką, która zna swoją wartość i dobrze czuje się w zajmowanym przez siebie miejscu.

Nie zrobimy tego jednak bez umiejętności mówienia "nie". Głównie samej sobie. Uczmy się od Wereszczakówny ;)




Jeśli do naszych drzwi zapuka ciemne tornado z tysiącem wirujących gwoździ, nie mówmy: "ojej, co to, może wpuszczę do środka i zobaczę", tylko grzecznie pożegnajmy gościa za progiem i zamknijmy drzwi. A za zamkniętymi drzwiami nie ma rozlegać się szloch z tęsknoty za nie-wiadomo-czym, tylko miła muzyka i śmiechy przyjaciół. Dlatego koniec z bezpłodnym cierpiętnictwem, jeśli cierpieć, to płodnie :) Warto nauczyć się odróżniać cierpienie sensowne i konieczne (wstawanie rano, chociaż się nie chce i chodzenie do pracy / wysiłek na siłowni w celu poprawienia zdrowia, samopoczucia i figury / wysiłek związany ze zdobyciem nowych kwalifikacji zawodowych) od cierpienia bezsensownego, jakim jest choćby karmienie wampirów emocjonalnych albo trwonienie czasu na próby rozwiązywania nierozwiązywalnych zagadek w stylu: "co z tym człowiekiem jest nie tak?".

Jeśli ktoś nas krzywdzi, to naprawdę nie powinno nas interesować jego dzieciństwo, życie prenatalne bądź trudna, więzienna młodość. Krzywdzi, to znaczy robi źle i trzeba się przed nim chronić - zerwaniem kontaktu bądź dystansem. Niezależnie od tego, jak bliski jest / był to człowiek.


Zamiast babrać się w cierpieniu niemającym sensu, warto podejmować prawdziwe wyzwania. Ich poszukiwanie jest wpisane w naturę człowieka. Jesteśmy stworzeni do wielkich marzeń i walki o ich realizację. Znajomy podzielił się kiedyś ze mną ciekawą myślą o swojej koleżance: "Wyszła za mąż za człowieka, którego nie kochała i jest bardzo nieszczęśliwa. A zrobiła to dlatego, że bała się cierpieć". Paradoksalnie, chęć życia zbyt wygodnego i pozbawionego ryzyka ma takie same efekty, jak życie zbyt ryzykowne i pełne cierpienia - jedno i drugie odrywa nas od naszego prawdziwego "ja" i od prawdziwego rozwoju. Rozwój jest jedynie w REALU, a nie w utopii.

I tego Wam noworocznie życzę - realnych postanowień, marzeń i ich realizacji, osiągnięcia zadowolenia ze swojego codziennego życia zamiast składania ofiar na rzecz mglistej i niepewnej przyszłości. Szacunku do siebie samych, poczucia godności, odkrycia i realizacji swoich prawdziwych pasji, pokonania ograniczeń (czynem, nie tylko wyobraźnią ;), coraz większej satysfakcji z życia, zdrowia, życzliwości i radości z "małych" (a tak naprawdę wielkich) spraw :) Szczęśliwego Nowego Roku!










48 komentarzy:

  1. Kochana Waderko - świetny post! :D:D i do tego się uśmiałam, jak często przy Twoich postach.

    Jedno dodam - wpuszczenie psycho dzieje się najczęściej z niewiedzy. Nie prezentuje się on przecież jako tornado z gwoździami, za tymi drzwiami ;)
    Jednak, jak się to rozpozna, zyskuje sie nową wiedzę i uodpornienie. Jest to część poznawania życia.
    I wtedy jest czas na wyproszenie 'gościa', a nie zostawanie z nim nadal pod jednym dachem (w ruderze z napisem CHWDP). To też życiowy trening, doświadczenie. Czy z niego wyjdę z wiedzą, czy zostanę ofiarą, z tarczą czy na tarczy, to już mój wybór i praca.

    Najwspanialszego Nowego!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)) Tak, oczywiście masz rację, wpuszczeniu psychola nie jesteśmy absolutnie winne, tornado udaje przecież różowego pieseczka. Chodzi o to, żeby pokonać chęć dopatrywania się śladów pieseczka w tornadzie, które dokonało już coming outu :))) Uściski!

      Usuń
    2. O Wadera napisała:-) dokładnie mnie też ten człowiek kojarzy się z czernią. I z czerwienią kiedy odzywały się w nim rządze. Innych barw nie widziałam. kiedyś czytałam fajny artykuł ale pamiętam jedynie tytuł: "Lęk przed byciem szczęśliwym" Niestety ja jestem na etapie strachu przed byciem szczęśliwą ale pomalutku to ogarniam. I zgadzam się z tym już abstrahując od psychopatów: toksyczni ludzie to mogą być bliscy i niestety zatruwają życie jak ten ząb. Najtrudniejsze to pogodzić sprzeczne uczucia: miłość i chęć szacunku ze złością że druga osoba nie potrafi tego dać/okazać. Wtedy niestety nie chcąc zrywać relacji trzeba przynajmniej ograniczyć je do minimum. Trudne ale trzeba zrobić to konsekwentnie. Więc czego na nowy rok? Odwagi bycia lub przynajmniej bywania szczęśliwym:-)))

      Usuń
    3. Dziękuję, nawzajem :)) Decyzja o byciu szczęśliwym jest wbrew pozorom... TRUDNA :) Po pierwsze dlatego, że wymaga porzucenia tego, co ZNAMY, czyli Permanentnej Sytuacji Kryzysowej, po drugie dlatego, że wiąże się z wzięciem odpowiedzialności za własne szczęście i ryzykiem żmudnego czasem poszukiwania tego, co nas właściwie uszczęśliwia. Ale to jedyna droga do prawdziwej radości. Czekanie na to, aż druga osoba okaże nam miłość i szacunek to na ogół walka z wiatrakami i strata czasu. Jeśli nie okazuje, to wiać / zamykać drzwi do najgłębszych pokładów wrażliwości (jeśli to ktoś z rodziny, z kim nie możemy zerwać kontaktu) i okazać w ten sposób szacunek samym sobie. Dążenie do zmiany kogoś jest dobre i satysfakcjonujące pod warunkiem, że tym kimś jesteśmy my same ;) Najlepszego!

      Usuń
  2. Dziękuję Ci za ten rok i życzę nowego lepszego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za zbieżność moich odczuć z Twoimi wskazówkami :))) Czyta się jak zwykle jednym tchem, potem się wraca i czyta jeszcze raz po to aby się parę razy uśmiechnąć, kilka razy ryknąć śmiechem na głos, pokiwać głową i powiedzieć " TAK!!! Dokładnie tak! Po roku od ucieczki poczułam, że kręcę się w koło jak gówno w przerębli i dużo myślałam nad tym ki diabeł? No i parę dni temu odkryłam, ze boję się być sama, bez faceta u boku nie dlatego, że sobie nie poradzę, bo radze sobie zaskakująco dobrze, tylko dlatego, że jestem totalnie uzależniona od emocji wynikających z pozostawania w relacji, toksycznej, porąbanej, ale jednak relacji (!!!!). I jakoś tak mi się tan uzależniony mózg otworzył i zobaczyłam siebie prawdziwie wolną. Oj jak mi się ten obraz spodobał. Zatem sobie na Nowy Rok życzę aby udało mi się wreszcie przejść prawdziwy odwyk i obym jak najszybciej poczuła,że cały ten wysiłek wkładany w zrozumienie, usprawiedliwienie, kłótnie, czekanie zamienił się w pozywaną energię, która spożytkuję wyłącznie na pozytywne rzeczy. A Tobie Wadero i wszystkim Dziewczynom życzę niech Wam się spełni to co dla Was najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie! :) Na Nowy Rok życzę nie tylko dobrych rzeczy, które on PRZYNIESIE, ale przede wszystkim takich, po które będziemy miały odwagę sięgnąć, zawalczyć albo je obronić :) Wszystkiego, co piękne, dobre i prawdziwe :)

      Usuń
  4. Tobie Wadero i Wam dziewczyny na Nowy Rok spokoju w głowach i sercach. Równowagi i satysfakcji wynikających z mądrych decyzji, dobrych przyjaciół, drobnych przyjemności i wielkich, budujących odkryć. Ściskam Was mocno - Beata:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle swietny tekst.
    Trzymajta sie dziewczyny w Nowym Roku

    OdpowiedzUsuń
  6. Wadero i reszto spółki;) aby Nowy Rok przyniósł spokój ład i porządek w głowie i serduchu
    Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny, ku przestrodze, opiszę Wam wydarzenia ostatnich dni, ale za nim do nich dojdę muszę trochę naświetlić tło wydarzeń.
    W ubiegłym roku, w listopadzie zostałam kopnięta w d.. przez mojego ukochanego (związek z pięcioletnim stażem) - nie poświęcasz mi wystarczająco dużo czasu, nie kochasz mnie, masz swoje życie, swoje sprawy, żegnaj, to definitywny koniec.
    I mimo, że mam fajnych synów, przyjaciół - mój świat runął. W styczniu trafiłam na tego bloga, zaczęłam przekopywać literaturę tematu i w okolicy września poczułam, że zbliżam się do prostej. To tak w dużym skrócie. Wszystkie etapy żałoby, budowania siebie wydawały się zaliczone. Do czasu - najpierw smsa, później maila i w końcu rozmowy telefonicznej z byłym. Maja Frydrych miałaby ubaw (przez łzy)... Zaczęliśmy się spotykać i było tak cudownie sielsko mimo głosów w tyle głowy: uważaj! ostrożnie!! Ale co tam, przecież dam sobie radę, silna jestem, czyż nie? - tak sobie myślałam.
    I tak to trwało trzy miesiące, po czym gruchnęło tak, że aż teraz słyszę ten huk...
    Imieninowy wieczór pana A. - prezenty, życzenia, kolacja, przytulasy i nieśmiałe stwierdzenie: wiesz coś wyskoczyło mi na ptaku, chyba mnie czymś zaraziłaś, najpewniej przeniosłaś to od swojego eksmęża (dodaję: rozwiodłam się siedem lat temu, kontakt z byłym mężem mam - synowie i troska o ich komfort).
    Zamarłam - jak to możliwe, że facetowi, który mnie zna, z którym dzielę się najskrytszymi myślami może coś takiego przyjść do głowy?! Wściekłam się, wyartykułowałam, po czym zostałam gorąco przeproszona i zapewniona o dogłębnej i dozgonnej miłości. I było cudnie do przedpołudnia dnia następnego. Zostałam telefonicznie poinformowana, że zarażam uczciwych ludzi chorobami W i powinnam w TEJ CHWILI wybrać: on albo mój były mąż. Cóż, wybór absurdalny - z byłym mężem łączą mnie tylko luźne rozmowy i spotkania w domu podczas jego odwiedzin u chłopaków, nic więcej. Próby wyjaśniania, zapewnienia o lojalności, uczuciu spotkały się z jeszcze większą porcją jadu. Dowiedziałam się, że oprócz grzybicy, zarażam też chlamydią. Nie miałam innych partnerów seksualnych poza byłym mężem i opisywanym panem A. Pomyślałam, że w takim razie to ja zostałam zarażona i czym prędzej zrobiłam test - wynik ujemny.
    I tu dochodzę do wydarzeń z ostatnich dni. Dowiaduję się od zainteresowanego A., że on też robił dokładne badania - na 100 % ma chlamydię i potężnego grzyba.
    Mam szczęście, wśród moich starych przyjaciółek jest też pani dr wenerolog, która stwierdziła, że możliwe są trzy scenariusze - w sytuacji, kiedy on taki chory a ja nic:
    1. facet na skutek częstego przyjmowania antybiotyków (przewlekła choroba bakteryjna) ma rozchwiany układ odpornościowy - chlamydię hamowały antybiotyki, agrzyb kwitł
    2. facet może mieć białaczkę i stąd taka podatność na infekcje
    3. opcja najrzadsza - HIV

    Zrobiłam test na HIV i oczekiwanie na wynik, to był najdłuższy i najbardziej koszmarny czas w moim życiu. Wiedziałam o licznych podbojach pana A. - "bożyszcza kobiet" jak uroczo, z pewnym zażenowaniem o sobie mówił. Wiedziałam, więc moja wyobraźnia szalała. Mam HIV, wiem, że można teraz z tym żyć, ale dlaczego ja? co z chłopakami?? Masakra...
    Wynik - negatywny. Wszystko jest ok, ale tego co przeżyłam nie da się z niczym porównać.
    Życie dało mi potężną lekcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mnie zmroziło, jak czytałam Twoją historię. Miałam identyczne doświadczenia. Nawet inicjał psychola się zgadza (ciekawe, może to ta sama osoba???). W czerwcu poprzedniego roku zaczęłam podejrzewać swojego partnera o niewierność. Nie miałam twardych dowodów, jedynie podejrzenia, a on dodatkowo próbował mi mieszać w głowie. W końcu dotarłam do osoby, która wyznała mi gorzką prawdę. Okazało się, że lista kobiet, które uwiódł jest bardzo długa. Myślę, że większość kobiet (podobnie jak ja) myślała, że funkcjonuje w monogamicznym związku. Szok psychiczny, jakiego doznałam, był ogromny. Przez parę miesięcy nie mogłam dojść do siebie, a już wcześniej zdarzały mi się epizody depresyjne. Do tego uświadomiłam sobie, że istnieje spore prawdopodobieństwo, że mnie czymś zaraził. Wiadomo, takie świry nie uświadamiają sobie niebezpieczeństw płynących z częstej zmiany partnerów. Zrobiłam test na Hiv (byłam na granicy obłędu-gdyby nie psychotropy, chyba bym tego nie wytrzymała). Pamiętam, jak siedziałam w poradni czekając na wynik, i myśląc z gorzką ironią, o tym, do czego doprowadziła mnie moja "wielka miłość". Wynik, na szczęście, okazał się negatywny. Niestety, inne badania wykazały, że mam chlamydię. Był moim jedynym partnerem seksualnym przez te wszystkie lata. Pewnie, gdybym dalej utrzymywała z nim kontakt, wina spadłaby na mnie. Wyleczyłam to świństwo, ale tylko Bóg raczy wiedzieć, jak długo z tym chodziłam (choroba w większości przypadków rozwija się bezobjawowo).Też otrzymałam dotkliwą lekcję od życia. Nigdy tego nie zapomnę. Oni nie tylko zatruwają nam umysł, ale i niszczą nasze ciała.


      Usuń
  8. Wadera.

    Swietnie napisane. Fragmenty wydrukowalam i przyczepiam na lodowke :)
    To "juz" 4 tygodnie po rozwodzie z psychofagiem...

    Pozdrawiam noworocznie,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowienia również i serdecznie życzę otwarcia nowego, piękniejszego rozdziału w życiu! :)

      Usuń
  9. Ja po 1,5 roku "wolności" i walki o siebie u terapeuty myślałam, ze jestem juz tak silna, ze podołam jego "przebudzeniu sie". Wpuściłam do domu, analizowałam nasze małżeństwo, ryczałam z żałości, on na kolanach błagał o wybaczenie. Nie chciałam wrocic, ale nie umiałam wywalić go za drzwi. Aż tu pewnego dnia nagranie na poczcie głosowej uratowało mi zycie. W niewiedzy nagrała sie jego rozmowa z kumplem, w której sie ze mnie naśmiewał i obrażał. I nagle buch! U mnie love i Please forgive me a tam w świecie byłam durna żona. No i wywaliłam za drzwi i... Teraz sa maile, smsy, telefony jaka jestem fałszywa, przemocowa, ze on sie mnie boi, nie moze spac, chodzi nerwowy bo tak go potraktowałam. Cholipa. Zafundowałam sobie powtórkę z rozrywki. Teraz próbuje sie podnieść, nie czytać tych oszczerstw, nie odbierać do siebie. Ale cieżko. Bardzo ciężko. I strach. Jak wykorzysta to, co sie dowiedział o moim zyciu. Niedługo sprawa rozwodowa. Strach i niepokój to teraz moja codzienność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwulicowość tych ludzi jest porażająca. Stała. Jeśli Twój szok po odkryciu prawdy jest taki jak mój to szczerze współczuję. Mi się żygać chce nadal(po 1,5 roku) na wspomnienie tego błazna. Każda najmniejsza informacja na Twój temat momentalnie rozdmuchiwana w otoczeniu i obracana przeciwko Tobie a w twarz: skruszony Misiu, łagodny i potulny. Śledzenie każdego ruchu, ja miałam wrażenie, że on obserwuje i wie ile siwych włosów mają ludzie na głowie, i kiedy komu nowy pieprzyk wyskoczył. Boi się Ciebie: bo prawda wyszła na jaw. Ten którego ja znałam też się bał. Myślę, że miał na moim punkcie obsesję. Postanowiłam ulżyć mu w cierpieniach i zniknęłam z jego otoczenia. Raz na zawsze. Nie ma żadnych informacji o mnie. Dbam o to. Wadera dobrze pisze. Gość w sądzie najprawdopodobniej powie, że się Ciebie boi. Zachowaj wszystkie połącznia i sms jako dowód, że to on szuka z Tobą kontaktu nie Ty z nim więc jak do cholery może się ciebie bać:-( To ofiara ucieka a drapieżca goni. Nie na odwrót. A, w ogóle jego opinie na mój temat może i miałabym w dupie tylko niestety wciągał w swoje urojenia normalnych ludzi z mojego otoczenia. Jakie przyjemne uczucie jak co najmniej trzy osoby patrzą na Ciebie jak na wariata a Ty po prostu stoisz sobie, palisz petko i myślisz o promocji na allegro. Jeśli to co oni wygadują o innych to jest projekcja czyli swoje zapędy rzutują na innych to znaczy że psychopata chciał mnie zabić.

      Usuń
    2. Podpisuję się pod tym. Jeśli się "boi", to niech nie szuka kontaktu, tylko ucieka, zawiadamia policję etc. Kampania oszczerstw to element element zemsty i skutek nienawiści - tak naprawdę jedynego prawdziwego oblicza psychopaty. Najpierw chciał Ci odebrać godność, zdrowie, radość, nadzieję, a przede wszystkim wolność, a teraz "poluje" na Twoje punkty oparcia i filary w dochodzeniu do siebie, czyli życzliwe Ci środowisko. Jeśli ktoś mu uwierzy, trudno, skreślaj tę osobę z listy znajomych, choćby Ci było żal. Nie warto tracić wątłych sił na walkę z wiatrakami. Oprzyj się na ludziach, którzy Cię dobrze znają i którzy Ci wierzą. Z tym liczeniem siwych włosów to święta prawda - kontrola, kontrola i jeszcze raz kontrola. To, co piszesz o projekcji, też jest prawdą. Jeśli nawet nie chciał Cię zabić fizycznie, to na pewno zniszczyć duchowo. No i na pewno jeśli psychopata mówi, że czegoś nie zamierza robić ("nie będę cię śledził / prześladował / nie zrobię ci krzywdy"), to tego dokładnie należy się z jego strony spodziewać.

      Usuń
    3. Czasem mnie przeraża to Wadera jak piszesz jakby dokładnie o tym samym człowieku. Teraz sobie przypomniałam, że jak go poznałam to powiedział do mnie właśnie rzecz w stylu "jestem bardzo cierpliwym człowiekiem" a przy pierwszym moim spóźnieniu na spotkanie o 12 (pamiętam do dziś:-) minut miał minę jakby chciał mnie zakatrupić. Przy czym ja nie jestem cierpliwa w oczekiwaniu na kogoś i nie lubię ani się spóźniać ani czekać. A darowałabym każdemu te parę minut bez stękania. Pamiętam jaki miałam wtedy metlik i rozdwojenie jaźni. Na koniec coś miłego: Ty Wadera jeśli chodzi o te klocki międzyludzkie to jesteś zdolna bestia. Mój mózg ma jedną cechę wspólną z psychopatami;-) zanim dojdzie do sedna i zrozumie oczywistą rzecz sto razy weźmie pod uwagę wszystkie możliwe opcje którą oczywiście jest prawdziwość stwierdzenia psychopaty po tym wydarzeniu: MARTWIŁEM SIĘ O CIEBIE. hah;-)może jednak się martwił???;-) pozdro

      Usuń
    4. To są klony, jak agent Smith :P
      (i tak samo martwi się o ciebie jak agent Smith ;)

      Usuń
    5. trafnie:-) zdecydowanie nie dałam mu się zaprogramować:-) toteż stałam się wrogiem systemu:-)

      Usuń
  10. Całe szczęście, że dowiedziałaś się prawdy. Zdarzają się takie chwile, kiedy dostajemy komunikaty wydrukowane wręcz czarno na białym, ważne, żeby umieć z nich skorzystać. Ty umiałaś i za to należą Ci się gratulacje. Oszczerstwa psychola to tylko dowód na to, że taktyka "na skruszonego misia" była jedynie teatrzykiem. Maile, telefony i smsy zbieraj i archiwizuj - przydadzą się w czasie sprawy rozwodowej. Strach postaraj się przełamać mówieniem prawdy swojemu otoczeniu - to on ma wiele do ukrycia, nie Ty i to on powinien się bać. Sądzę zresztą, że się boi - psychole to tchórze. Trzymaj się i nie daj się! Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z psychem jest dokładnie tak, jak w starym żydowskim dowcipie, który chyba wszyscy znamy.

    Mosze przychodzi do rabina pomarudzić na warunki mieszkaniowe. Żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki - hałas, ścisk, rwetes. Nie daje się wytrzymać. Na to mądry stary rabin mówi: Mosze, ty kup sobie kozę. Mosze zdziwiony ale przecież rabin mądry i słuchać go trzeba.

    Mosze kupuje kozę, po tygodniu przychodzi kompletnie załamany. Cóżeś mi doradził rebe, żona, dzieci, synowe, zięciowie, wnuki - hałas, ścisk, rwetes. A jeszcze koza beczy, śmierdzi, wszystko zżera, robi gdzie popadnie, katastrofa, totalne pobojowisko.

    Rabin: Mosze, ty sprzedaj kozę. Mosze kozę sprzedaje, wraca rozanielony. W domu sielanka - cisza, spokój, mnóstwo miejsca, wszyscy szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-):ze psychol to taki Rabin?

      Usuń
    2. Niee :) psychol to koza

      Usuń
    3. haha ok:-)

      Usuń
    4. chociaż do Rabina też mi pasowało, że on taki mondry do potęgi: że by mi kupe podrzucił a potem powiedział: popatrz tak Ci śmierdziało a ja znalazłem przyczyne;-) haha

      Usuń
    5. Moim zdaniem psychopata jest jak koza w zmowie z rabinem ;) Rabin to nasza "mądra" wiara w Wielko Nieskończono Miłość, a psychol to taka koza, która się wprowadza, a potem sprowadza do Twojego domu jeszcze stado innych kóz, żre wszystko, co napotka, sra, ćpa, a kiedy nieśmiało zauważasz, że warto by może zadbać o lepsze warunki wspólnego życia - wystawia Ci walizki za drzwi.

      Usuń
    6. Psycho to koza - żebyśmy nauczyli się doceniać to, co mieliśmy już wcześniej

      Usuń
    7. Taaak. Swięty spokój przede wszystkim.

      Usuń
    8. A Rabin to życie

      Usuń
  12. Bardzo podoba mi się zwrot "produktywne cierpienie":) Czuję, że coś mi się ładnie przestawia w głowie:)) Pozdrawiam - Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to było bardzo trafne! jakos tak po traumie człowiek się hibernuje(przez pewien czas to zdrowe i niezbędne) w strachu przed następnym takim "udawanym" przyjacielem. ale potem musi wziąć byka za rogi i się przestać oszczedzac, bo droga prosta w rozpacz i nałogi. a wydaje mi się ze nawet latwiej potem bo mamy na wyposażeniu pewien radar u mnie to radar na fałsz:-)i odporność na wszelkiego rodzaju jednostki które mając problem ze sobą wyżywają się na innych. Kiedyś się litowałam, teraz mam gdzieś, nawet kosztem samotności. patrząc na swoje zycie wstecz: wielokrotnie byłam zbyt tolerancyjna, za co zapłaciłam spora cene. tak, jeśli cierpienie to takie nieuniknione i przynoszące inne zyski i tylko dla ludzi którym się ufa, których się kocha, lubi lub ceni: nawet jeśli będzie to jedna czy dwie osoby w naszym zyciu. a nie dla takich którzy odpłaca Ci gównem:-)bo to gówno potem przechodzi na innych i zatruwa otoczenie.

      Usuń
    2. Prawda :) Tak jak warto nauczyć się akceptować Produktywne Cierpienie, podobnie warto nauczyć się unikać Gówna Zaraźliwego ;)

      Usuń
  13. Megi.Raczej koza😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Megi. cd
      Aha i chyba z 10 razy ten post o dentyście przeczytałam, zmieniałam pracę, i miałam próbne dni w kolejnych miejscach, i za każdym razem idąc do nowego pracodawcy wiedziałam,że to jak dentysta - chwile pocierpię, bo to nowe miejsce, wyjście ze strefy komfortu itp..a pózniej będzie fajnie..i pomogło..a dodam, że wyjechałam z kraju, jestem sama, i nie mam się za czyje plecki schować..więc trzeba iść na żywioł:-) a strach że hej..płacze i sraczki..ale jaka pózniej satysfakcja, że się człowiek przemógł, że dał rady, że podjął decyzję i działa, że próbuje. Pozdrawiam

      Usuń
  14. Megi
    Czytam tego bloga prawie od 2 lat. Przeszłam wszystkie fazy żałoby, grupe wsparcia KKzB i indywidualna psychoterapię i dopiero teraz wiem, że relacja z psycho to była"choroba", ja byłam uzależniona, i jak alkoholik musiałam oprócz żałoby przejść leczenie. A wiecie dlaczego zachorowałam..bo właśnie w moim życiu była pustka,ja bałam się żyć samodzielnie i podejmować decyzje, byłam przerażoną dziewczynka 30+, która nie wie co ma zrobić ze sobą, nie wie co lubi, nie wie kim jest...byłam pusta, nie wyobrażałam sobie życia jako niezależna i silna kobieta, tylko wolałam skryć się za plecami buca, i podałam się na tacy:-). Dziewczyny "lubmy" siebie, ryzykujmy zmiane pracy, stylu, badzmy dla siebie samych interesujące to na pewno nie rozwiąże wszystkich problemów, nie da cudownych happy endów..ale każda samodzielna decyzja, każda pensja, niezależność, satysfakcja z ciężkiej pracy i smak sukcesu..są lepsze niż motyle w brzuchu, wyświechtane komplementy czy tandetne smsy. Warto wstać z kolan i cieszyć się życiem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja romantyczką jestem. Zawsze powtarzałam że najbardziej romantyczna rzecz jaką kiedykolwiek w życiu usłyszałam to: kawał dobrej roboty :-))) Proszę tylko o brak skojarzeń kolanowych;-)

      Usuń
    2. tylko ze wierz mi, obawiam się ze 90 procent kobiet tu zagladajacych nigdy na tych kolanach nie było. To jest przykre, ze znając swoja wartość i tak im ulegamy z najzwyklejszego strachu, z najzwyklejszej ułudy miłości. Praca pracą( niezależność jest sprawą priorytetową w ucieczce) a związki uczuciowe związkami. Obie rzeczy w życiu są ważne.Prymityw psychopata wykorzysta każda przewagę nad Tobą żeby sobie podporządkować. Jakąkolwiek. Jeśli jesteś silna to pójdzie w tan jak będziesz obarczona małymi dziećmi, wiadomo matka z dziećmi tak łatwo nie ucieknie. Gratuluję że jesteś silna, ale mimo wszystko: wstawanie z kolan jak dla mnie jest nieprawdziwym obrazem ofiary psychopaty, jak i każdej kobiety będącej ofiarą jakiejkolwiek przemocy.

      Usuń
  15. Brawo, super napisane!

    OdpowiedzUsuń
  16. Niedawno zakończyłam związek z psycholem. Nie radzę sobie. On ma się świetnie. 3 dni po oficjalnym zerwaniu kontaktu ma już inną. Widzę że pisze jej te same poetyckie rzeczy co mnie. Boli mnie to. Mówił mi że albo ja albo żadna inna. Szantażowal samobójstwem. Widzę jacy są szczęśliwi. Boje się że dla niej będzie inny. Czuje się upokorzona i obrana z godności. I mimo wszystko wciąż zagubiona. Zaufalam i pokochałam a byłam tylko zabawką. Czułam na początku jego wielkie uczucie ale potem już tego nie było. Musiałam walczyć o uwagę i troskę a i tak byłam zbywana czasem dostając jakiś okruch. Ciągle groził mi odejściem zapewniając jednocześnie o swoim wielkim uczuciu. Mowil ze jak nie to idzie do innej. Wymuszal w ten sposob na mnie seks i poświęcenie mu każdej wolnej chwili :( Wpedzal mnie notorycznie w poczucie winy i wysmiewal moje słabości. Wszystko każde swoje przewinienie potrafił zracjonalizowac i obarczyc wina mnie. Czasami się przedemna kajal mówiąc że jest śmieciem lub ścierwem. Kreowal się na zagubionego i nieszkodliwego a sterowal mną jak chciał. Teraz ma inną, widzę jak ją zdobywa i że ona już jest jego. Mnie wciąż boli serce. Wciąż gasze w sobie to uczucie. A on od tak poszedł do innej. Gdy na końcu powiedziałam mu że jestem wściekła, to był zdziwiony i nie pamiętał juz o co chodzi. Po czym powiedzial ze od dzis sie nie znamy. Jakby nic nas nigdy nie laczylo... Zrzucił winę za rozpad związku na mnie argumentując słowami że gdybym naprawdę kochała to bym wybaczyla nazwanie mnie bez powodu szmata i kurwa ktore przelalo czare mojej goryczy i pozwolilo mi dostrzec przemoc. Zawsze gdy czuł moja siłę kazał mi wyp***c. Przepraszalam go za bycie soba :( Mam tak sprany mózg że się pogubilam w tym. Boje się że z nią mu się uda. Że ją pokocha. Złamał mi serce i nic go to nie obchodzi bo przecież to ja zdecydowałam o odejściu i jeszcze mu podziekowalam za oddanie mi decyzji i brak szantażu samobójstwem. Zniszczył mnie i oddał prawo do decyzji a ja skolowana jeszcze mu byłam za to wdzięczna. Teraz widzę że ma już inna i sa przeszczesliwi a ja nadal zwijam się z bólu i leczę złamane serce. Wstyd mi. Czasem potrafił się bardzo linczowac nazywając siebie ciota. Wciąż popełniał te same błędy i nie wyciągał żadnych wniosków. Przy nim straciłam tożsamość. Gdy kiedyś napisałam mu że nie wie co to miłość i że stosował wobec mnie przemoc to udawał że nie rozumie o czym mówię i stwierdził ze chyba jest chory psychicznie bo glupieje gdy słyszy takie słowa. Gdy widział moja siłę choćby jakieś namiastkę natychmiast z tym walczył albo chciał mnie rzucać. Czuje się naprawdę podle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to znajdzie sobie uległą mimoze i będzie szczęśliwy;-) a jego ego nie będzie już cierpieć;-)a Tobie życze poznania partnera który będzie szanował to że zarówno kobieta i mężczyzna ma i chwile "na fali" i chwile słabości. A czujesz się podle jak każda osoba tutaj uwikłana w jakąś emocjonalną gierkę z człowiekiem który :wydawał się taki nieszczęśliwy bez nas" i niby tak strasznie się nami interesował. Nie jesteśmy maszynami żeby kogoś ot tak, spuścić po brzytwie niestety nawet jeśli czułyśmy się wciągane w jakąś dziwną grę, ale czas na pewno Ci pomoże oswoić nową sytuację. To długa droga ale do zrobienia. Praktycznie to jest proces i chyba nie ma drogi na skróty niestety. I tak nieśmiało zasugeruję, że lepiej się skupić na sobie niż na obserwacji np. nowego związku bo to i tak do niczego nie prowadzi :-( polecam wszystkie posty Wadery od początku ja boję się je nawet poczytać bo miałam w głowie niezły mętlik. A wszystko przez to że jakiś koleś miał w głowie srake i z tej sraki musiałam się odświeżyć bo przesiąkłam. Tak oni kradną nasze współczucie, litość dobre serce, cokolwiek a oddają jakieś wieczne nienasycenie, humorzastość, często nienawiść niezawinioną przez nas. Niezawiniona nienawiść boli ale czy mamy wpływ na to co mają w głowach inni? niestety nie...

      Usuń
    2. Bardzo się linczował nazywając siebie, zgodnie z prawdą, ciotą? :D

      Usuń
  17. To dlaczego Ci żal,że nie ma go już w Twoim życiu?Przecież to klasyczny narcyz i psychopata. Nigdy dla żadnej kobiety nie będzie dobry , bo nie o to tutaj chodzi. To kobieta ma być dobra dla niego, a nie on dla niej.Będzie dobra,dopóki będzie tolerować jego psycholskie zachowanie.Dopóki nie zapłacze i nie poprosi o miłość,o którą zawsze trzeba ich prosić,bo odbieranie jej jest ich sposobem manipulacji.Spokojnie.Każdy jego związek będzie taki sam,bo on nigdy się nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
  18. wiesz,co boli tu najbardziej?To,że my wciąż do nich tęsknimy,bo jesteśmy ludźmi,a oni szybko o nas zapominają,bo są psychopatami .To dlatego tak szybko wchodzą w nowy związek-gdy my nie wyobrażamy sobie życia z innym mężczyzną.Im jest łatwiej również dlatego,że facet szybciej znajdzie sobie partnerkę.Mimo całej emancypacji,nam jest jednak trudniej.Zwłaszcza,gdy najlepsze lata dość dawno są już za nami.Zostajemy same wówczas,gdy najbardziej potrzebujemy drugiego człowieka.I to jest najgorsze świństwo,którego wybaczyć się nie da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo nasze poczucie wartości spada do zera o oni nawet na zakładkę planują nowy związek żeby utrzymać to poczucie wartości. I tak jak wspomniała osoba powyżej: to ona ma być dobra dla niego a nie on dla niej. uważam że związek może być burzliwy ale w którymś momencie obie strony zdają spbie sprawę ze swoich toksycznych zachowań.I zaczynają rozumieć: że za dużo wymagam, że się zabardzo denerwuję itd. itp...jeśli nie widać żadnych zmian: to albo dureń albo narcyz. No a tak czysto obrachunkowo:-) teoretycznie kobiet jest ciut więcej od facetów ale tylko ciut. Może to u nas w głowie jest to, że boimy się szukać nowych partnerów? Bo to bo siamto bo następna porażka...bo jak facet to jeden do końca...

      Usuń
  19. Macie racje dziewczyny, bolesny jest upadek iluzji. 4 wspólne lata stracone ale życie trwa dalej. Wyprowadzka z mieszkania za mna i to juz cos bo z decyzją nosiłam się od roku. Teraz planuje wyprowadzke do innego miasta. Najważniejsze to wyjść z bagna. Dzięki Wadero za ten blog. Niesamowite że to klony. Dorobilam się przy nim potężnej nerwicy. Od dziś blokuje fejsa. Postanowione.

    OdpowiedzUsuń
  20. Minęły 4 miesiące, dopiero teraz gdy przypominam sobie związek z psychopatą dotarło do mnie co się tak naprawdę stało. Co mnie boli najbardziej, to fakt że jak jakaś żebraczka i desperatka czekałam na niego i na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Doprowadził mnie niemalże do depresji a potem stwierdził że takiej nie chce. Byłam nim całkowicie zaślepiona. Wmówił mi że koniec związku to moja wina, a on jest ofiarą a ja złym człowiekiem. Myślałam że bez niego przeżyje piekło a teraz wiem że piekło już przeżyłam i wcale nie chce do tego wracać własnie dzięki temu blogu. Wszystko się potwierdziło w 100%. Martwię się jedynie że ból który we mnie pozostał będzie przeszkadzać mi w nowych relacjach, ponieważ nie jestem już tak ufną i otwartą osobą jak kiedyś. Czuje do siebie obrzydzenie że miałam z tym stworkiem potworkiem do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziękuję Ci. Twoje e-maile bardzo mi pomogły.
    Mój były wrócił i teraz jesteśmy szczęśliwsi niż kiedykolwiek. Dodaliśmy nowego członka do rodziny (chłopczyk w wieku 1 roku) 🙂
    i jesteśmy gotowi do wprowadzenia się do naszego nowego domu.
    Dziękuję Ci. jeśli masz problemy w swoim związku, polecam te informacje kontaktowe ((templeofanswer@hotmail.co.uk / whatsapp +2348155425481))
    Claudia Hall

    OdpowiedzUsuń