Przeczytałam ostatnio parę tekstów o tym, czego żałują ludzie, kiedy zbliżają się do końca życia i o tym, że nigdy nie są to godziny spędzone w biurze. Oczywiście, żałujemy tego, że nie biegaliśmy rano po rosie, nie rzuciliśmy tego wszystkiego i nie pojechaliśmy w Bieszczady oraz że nie odważyliśmy się powiedzieć komuś, kogo kochamy, że go właśnie kochamy.
Wszystko piknie, tyle, że założę się, że każda z nas, psycho-recovers, żałuje raczej tego, że nie spędziła więcej godzin w biurze zamiast dawać się ponosić reżyserowanemu (tego wtedy jeszcze nie wiemy) przez psychola "spontanowi". Psychol na niczym nie żeruje tak, jak właśnie na romantyzmie. Fundowanie nam chodzenia boso po rosie / trawie / rozżażonych węglach / krowich plackach (to w końcowej fazie znajomości) to jego specjalność. Schemat jest prosty - psychol budzi nas o świcie i zabiera w romantyczną podróż na najbliższą łąkę, pokazuje jakieś wschody, jakieś wzwody, tańczy taniec godowy, wyciąga butelkę szampana i dwa kieliszki, upija, całuje, wyznaje.
A Ty zapamiętujesz ten moment jako Sens Życia i masz go w pamięci, kiedy słyszysz później chamskie odzywki albo znajdujesz inne niż swoje włosy na jego marynarce. Co więcej, jeśli napomkniesz później, że owszem, lubisz chodzić boso, ale z innych powodów niż brak pieniędzy, usłyszysz ponuro-zawiedzione: "myślałem, że jesteś inna". No i starasz się wtedy dowieść mu, że jesteś Inna Niż Te Wszystkie Wstrętne Materialistki. Uczysz się żyć bez potrzeb i bez dóbr, aż w końcu i tak zostajesz porzucona dla blond lali z korpo tudzież kogokowiek innego, kto się akurat nawinął i był mniej wyeksploatowany niż ty.
Dalszy schemat jest nam znany - załamka, otwarcie oczu, wkurw stulecia, trzeźwienie, apatia, euforia, znów apatia, względna równowaga. A co po takiej historii staje się najbardziej podejrzane? Nasz romantyzm. Wyrzucamy więc z furią wszystkie kwiatki, pszczółki, misie, listy, koniczynki, serduszka, kasujemy z dysku rzewną muzykę i wgrywamy marsze Trzeciej Rzeszy, stajemy się Silne i Pragmatyczne. Na jakiś czas jest to potrzebne, ale niebezpiecznie wchodzi w krew i potem trudno z tego zrezygnować.
Nie wiem, czy też macie doświadczenie obsługiwania siebie jak maszyny - podnieść, nakarmić, napoić, zawieźć do pracy, przywieźć, położyć, ochronić przed ludźmi. W stanie zombie nie ma innego wyjścia, ale widzę po sobie, że taki model uczy totalnego oderwania od potrzeb, pragnień i marzeń. Po doświadczeniu z psycholem postrzegamy marzenia jako zagrożenie. To w końcu one zawiodły nas aż do piekła. Straciłyśmy kontrolę i teraz boimy się tego samego.
Doszłam w tym do perfekcji. Już prawie sny swoje kontroluję. Dramat jakiś, mam dość. Tym bardziej, że zawsze byłam na przeciwnym biegunie - królowa chaosu, chujowa pani domu, żadnego problemu z chodzeniem po drzewach, wagarami, śmianiem się do utraty sił, spontanicznymi wypadami za miasto, goszczeniem tłumu szalonych ludzi etc.
Po psycholu - drugi biegun. Priorytetem stała się praca, bo praca to kasa, a kasa to niezależność - od wszystkich psycholi świata. Próbuję kontrolować jak najwięcej obszarów rzeczywistości, bo ciągle wydaje mi się, że jeśli nie będę tego robić, to COŚ MNIE ZEŻRE. Tak jak już raz zeżarło i wypluło. Tyle, że widzę, że ta chęć kontroli i tłamszenie własnej psychiki też mnie zżera.
Przyczyna takiego stanu rzeczy to też potworne zmęczenie, znane chyba tylko ofiarom psychopatów. Nie ma szansy na spontan, kiedy marzysz tylko o położeniu się do łóżka. Trwa to u mnie już ze dwa lata. Myślałam, że przejdzie, jak się w końcu wyśpię po siedemdziesięckokroć, ale tak się jednak nie stało. Lepiej czuję się, kiedy jednak się przełamię, wyjdę z domu, pójdę na spacer i poodycham świeżym powietrzem. I wiem już jasno, że nigdy nie będę szczęśliwa żyjąc na pół gwizdka, bez wielkich marzeń i wielkich porażek. I choć mam wrażenie, że w tej chwili nie marzę o niczym poza spaniem i świętym spokojem, to gdzieś tam jednak czuję, że to nieprawda. I zaczynam chcieć, żeby mi znowu na czymś / na kimś mocno zależało.
No i co tu rzec? Wadera się po prostu obdarłyśmy z jakichkolwiek złudzeń. Wcześniej grała w duszy nam całkiem przyjemna muzyczka a teraz...cisza. Ja tak myślę, że my boimy się być już słabe ( w sensie wrażliwe, ufne) bo nie chcemy żeby ktoś to wyczuł. No a są dwie opcje: normalny facet jak już ustaliłyśmy takich coraz mniej, który pokocha to co w kobiecie delikatniejsze, niemęskie a jednocześnie doceni np. Twoją niewątpliwą inteligencję i pracowitość:-). No i drapieżcy którzy będą chcieli to zeżreć. Czyli teraz to już ryzyko. A do podjęcia ryzyka potrzeba odwagi. I pewnie znajdziesz ją:-)
OdpowiedzUsuńMoje życie...kropka w kropkę. Jeszcze niedawno było lepiej...ale teraz znów jest źle. Funkcjonuje na zasadzie góra, dół, góra... oby do jutra, oby do wieczora, oby do weekendu. Czasami wstaję rano i jestem szczęśliwa,że nie budzę się obok "psychola" czasami wstaję rano i nie mam siły podnieść się z łóżka. Marzenia już dawno spakowałam i wyrzuciłam do kosza. Ja chcę tylko przetrwać... do jutra, do przyszłego roku, do czasu, gdy poczuję się normalnie, tak jak czułam się, zanim go poznałam. Boję się, że nie nastąpi to nigdy, tyle czasu upłynęło...
OdpowiedzUsuńKochana Pani Wadero. Ja również czuję wciąż zmęczenie... Zawsze myślę, że jak już się tak porządnie wyśpię to mi przejdzie... Tylko ja nie mogę sobie wydarować, że ten człowiek jest tak zakłamany.... do szpiku kości... Ja już trzy lata taka chodzę. Miałam tylko jego i czuję, że już nie będę w stanie mieć kogokolwiek. Wyksploatował mnie do granic... Teraz nową zdobycz mami, czy kilka na raz jak to zwykle bywało... I przy tym sprawia wrażenie dobrego człowieka, a potrafi kłamać do bólu.... do krwi....
OdpowiedzUsuńJak czytam Pani bloga, to wszystko jest łatwiejsze, dociera do mnie z kim miałam do czynienia. Ale czasem zapominam o krzywdach i pojawia się myśl, jak to by było gdyby znów mnie adorował.... Kiedy wiem, że nawet nie dałabym mu się dotknąć, podać herbaty, cokolwiek...Tak mi zbrzydł....
OdpowiedzUsuńKochane,jak ja Was rozumiem, a bywa że nie rozumiem sama siebie. Jestem po rozwodzie trzy lata, miewam chwile ze jest dobrze, bywa również ze popadam w totalna czarna dziurę. Miewam myśli, że teraz jest dobry dla innej kobiety z którą się związał. Mamy dziecko, które ją lubi. To po prostu wraca jak bumerang.
OdpowiedzUsuńTo tak bardzo o mnie.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry tekst. Jak zwykle nie zawiodłaś. Szkoda, że tak rzadko piszesz. Twój blog jest jak bezcenne lekarstwo.
OdpowiedzUsuńZawsze wracam tutaj i czytam, żeby nie ulec ponownie, żeby się nie nabrać. A dobrze wiecie, że psychopaci to dobrzy aktorzy, odegrają każdą rolę, by się jeszcze trochę pobawić. Ale obojętnie jak mocno będzie Was przepraszał i obiecywał poprawę, zapomni szybciutko co mówił i porzuci bez mrugnięcia okiem.
A ja bardzo chcialabym sie zakochac,pozadac...ale ci fajni z dziewczynami,zonami...a dla mnie zostaja pojeby o desperaci
OdpowiedzUsuńKochane, wiecie co mnie przygnębia najbardziej ? Psychopata z którym byłam potrafił w tym samym dniu być czuły, troskliwy i zakochany we mnie na zabój, całować z rana, komplementować, snuć plany...... A wieczorem randkować z 25 lat młodszą od siebie, wyjechać za miasto z nią. A ja byłam młodsza od niego o 18 lat. Przypadkiem odebrał wyciszony telefon i wszystko usłyszałam.... Oni potrafią tak kłamać... że to jest niepojęte! Po czasie okazało się, że takich miłostek było dużo więcej. Ja mu tak usługiwałam, dogadzałam, robiłam wszystko o co mnie poprosił.... bo jeśli było coś nie po jego myśli to wpędzał mnie w poczucie winy... No ale tak kochał.... Tylko ja.... ble ble ble.
OdpowiedzUsuńMyślę, że naszym największym błędem jest wyobrażanie sobie jaki to on jest cudowny dla nowej zdobyczy. Psychopata tak nas zaprogramował i taką robi wokół siebie otoczkę, że nadal myślimy jaki to on cudowny i wspaniały. Niech Nas to nie zwiedzie ! Przecież my wiemy, kim on jest....Inaczej nie trafiłybyśmy na bloga Pani Wadery... To jest szalenie trudne, ale musimy docenić jaką mamy przewagę nad psychopatą, mając świadomość, że ta kreatura zrobi wszystko, żebyśmy mu zazdrościły. To się nam w głowach nie mieści jakie to podstępne typy. Czynią zło z pełną świadomością, a jeśli nawet mają inaczej zbudowane mózgi... to mają jeszcze wolną wolę i nic nie usprawiedliwia ich działania. Nową kobietę również oszukują i manipulują dla swoich korzyści.... Bo człowiek z takimi predyspozycjami nie jest w stanie się zmienić. Znudzi się i znów zapragnie dreszczyku z kolejną, która mu się spodoba....
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Trzeba zacząć myśleć, że to jej problem, a nie nasz już-na szczęście.To także jego problem, bo 25 lat młodsza kobieta MUSI być problemem dla starszego pana. Pod KAŻDYM względem.O mnie był zazdrosny, a co dopiero o jakąś małolatę, która mogłaby być jego córką. I te jej wymagania...No no, nie zazdroszczę ani jej, ani jemu.Także dlatego, że-teraz już to wiem- moja zazdrość jest pożywką dla jego przerośniętego, chorego ego, które to, jak się dobrze przyjrzeć, wygląda jakby przeglądało się w krzywym zwierciadle. Żałość żałość nad żałościami. I nic więcej.
UsuńWielkiA love dla ktorej mnie zostawil, WYMIENIL JUZ NA DWIE NASTEPNE.😁Tylko brzuch coraz wiekszy i wlosow coraz mniej 😁strasznie meczace takie zycie.
OdpowiedzUsuńJa jestem pół roku po rozstaniu ze swoim psycholem,od 3 miesięcy żyję normalnie. Czuję wielką ulgę ,że nie muszę codziennie wstawać ze strachem o to jaki on będzie miał dziś dzień, co odstawi ,co wymyśli. Dostałam na niego znieczulicy a na sam koniec to ja go wykończyłam ,stosując jego techniki...ależ miałam satysfakcje widząc go takiego bezradnego i zdezorientowanego ,nie miał pojęcia co się dzieje. Gdzie ja ,kobieta ,która ma tak dobre serce, jest tak wyrozumiała, znosi wszystko ,może się tak zachowywać ?a no może. Dziś żyję ,oddycham, odzyskałam siebie i śmieje się mu w twarz kiedy się mijamy gdzieś na ulicy. Widzi mnie szczęśliwą, piękną, pełną zycia i energii. Próbuję też nowego związku :) nie zamykam się na mężczyzn ,nie każdy jest taki sam jak on i chcę w to wierzyć. Pozdrawiam was kochane.
OdpowiedzUsuńCzasem mi się wydaje, że dobrze się stało z Robertem. Że przed nim była głęboka samotność, tęsknota za miłością i ruchem. On dał mi to wszystko, za wysoką cenę. Pokazał niebo i piekło i…okaleczył. Tak,myślę, że ta lekcja była potrzebna mojej naiwności i nadopiekuńczości...ale nie musiała być tak głęboka i nie musiała mnie pozbawiać czucia na ..lata? I kiedy mogę poczuć cokolwiek do kogoś totalnie niedostępnego, czuje się jak dziecko z pakietem ubezpieczenia na życie. Bo umiem, ale nie mam szans, to sobie sprawdzę, co mi się dzieje w środku bez fizycznego kontaktu. Ot taki komiczny moment.
OdpowiedzUsuńPoryczałam się czytając ten tekst, bo nagle dotarł do mnie cały bezmiar krzywdy jaką mi wyrządził ktoś, kogo szczerze pokochałam .Tak samo jak autorka zamknęłam się w sobie, otoczyłam murem, okopałam.Nie potrafię już nikomu zaufać, nie odważę się pokochać, nie ośmielę uwierzyć w miłość, nie pozwolę do siebie zbliżyć.Cała wewnątrz zastygłam z bólu.A ponieważ jestem starą ,naiwną babą w drugiej połowie życia , mam wrażenie ,że wszystko się dla mnie skończyło i już nic dobrego w życiu mnie nie spotka.Żadnej nadziei, żadnych marzeń, tylko ruiny i zgliszcza i pustka samotności.Tylko praca trzyma mnie przy życiu.I to wszystko zawdzięczam miłości mojego życia.Miłości, która za szczere , bezinteresowne uczucie odpłaciła mi przemocą psychiczną i fizyczną.Ech, lituję się nad sobą.Dość.Czas znowu przywdziać kolczugę.
OdpowiedzUsuńJestem 5 miesiecy po rozstaniu z psychopatą. Chcialsm odejsc od samego poczatku. Na pierwszym spotkaniu (nalegal zeby sie spotkac od razu po tym jak rzucila go partnerka) wydawal sie bardzo dziwny, przerazal mnie swoim wzrokiem a gdy chcialam wyjsc powiedzial ze mnie kocha. Balam sie go i to wydawalo mi sie chore. On przedstawial sie jako ktos skrzywdzony, mowil ze kazda go zostawia. Wzbudzal litosc, a ja nie chcialam go skrzywdzic. Nie zerwalam ale zachowalam dystans do niego. On zaczal zachowywac sie dokladnie tak jak chcialam. Z czasem uzaleznilam sie od niego na tyle ze nie moglam normalnie funkcjonowac bez niego w poblizu. On to wykorzystal, przestal traktowac mnie na powaznie, zaczal pisac do swojej ex. Manipulowal mna, a ja nie moglam zerwac bo nie moglam bez niego zyc. Zaczelam robic rzeczy na ktore bym sie w zyciu wczesniej nie zgodzila. Gdy juz bylam na dnie powiedzial ze jestem mu calkowicie obojetna. Wiedzial jak mi zalezy na kontakcie dlatego powiedzial ze nie da mi milosci i slad po nim zaginal. Bardzo szybko znalazl nastepce (ciagle udostepnia z nia zdjecia). Mimo ze aktualnie nie boli mnie to tak bardzo jak na poczatku to rano po przebudzeniu mam obsesyjne mysli zwiazane z nim i juz nie jestem ta sama osoba co kiedys. Gdy go widze (widujemy sie prawie codziennie poniewaz mieszkamy blisko) czuje sie jak sparalizowana, nadpobudliwa i miewam mroczki przed oczami. On patrzy sie na mnie z ogromna nienawiscia. Nie moge tak dluzej zyc, prosze o jakas pomoc. Nikt z bliskich nie rozumie co ja przechodze.
OdpowiedzUsuńKoszmar, ogromnie współczuję :( Kluczem do wolności jest zrozumienie, co się stało i zero kontaktu. Chyba rozważyłabym nawet czasową zmianę miejsca zamieszkania, żeby uratować psychikę. Z czasem nie będzie już tak bardzo ciężko, ale pierwsze tygodnie to makabra, łącznie z objawami fizycznymi, o których piszesz. Trzymam kciuki za Twoje wyjście na prostą, pozdrawiam serdecznie!
UsuńMam wrażenie że on mnie zaprogramował. Może to śmiesznie zabrzmi ale czuje jakby rzucił na mnie jakąś klatwę. Nigdy wcześniej nikt inny tak nie wpłynął na moje postrzegania świata jak on. Wmówił mi że on jest moim wybawcą, a wszyscy inni to śmiecie. Wyśmiewał moich znajomych i moje zainteresowania, cały czas spędzałam tylko z nim. Pod koniec związku bałam sie odezwać i tak jakby czekałam na potwierdzenie od niego czy dobrze coś postrzegam. Mimo że wiem już, że to były kłamstwa i manipulacje to i tak nie mogę powrócić do stanu sprzed poznania go. Jest na to jakiś sposób? Bardzo dziękuję za powyższą odpowiedź, Wadero :)
OdpowiedzUsuńRada dla wszystkich skrzywdzonych i porzuconych przez psychopatów: RADUJCIE SIĘ. Macie szczęście,że chcieli odejść. Możecie budować na nowo swoje życie. Większość toksycznych nie chce wypuścić swoich ofiar z podłych łapsk.
UsuńAga
II rada dla wszystkich skrzywdzonych i porzuconych przez psychopatów: w razie spotkania z gnojem bądźcie opanowane i pewne siebie, a przynajmniej sprawiajcie takie wrażenie. Każdy psychol źle się czuje gdy jesteś opanowana, pewnie patrzysz na niego i jesteś pewna siebie - sprawdziłam, to działa.
Usuńanka
"Wrzeszczący i szalejący umniejszacz (czytaj: psychol) może nagle zmięknąć, jeśli go opuścisz, może się nawet przyznać do tego, że umniejszał cię. Stanie na głowie, aby dostać cię z powrotem. Wyzna nawet, jak ciężko mu było bez ciebie. A potem, jeśli zrobi ci się go żal i wrócisz, będzie cię w głębi duszy poczytywał za głupca zdolnego do współczucia. Czas jakiś odczeka i znowu zacznie pracować nad tym, by ściągnąć cię do swojego poziomu.
OdpowiedzUsuńAutentyczny umniejszacz obieca wszystko, byle cię zatrzymać, nie dlatego, że cię kocha, ale ponieważ musi cię mieć i kontrolować. Ponieważ zaspokajasz jego potrzebę władzy, a nie dlatego, że cię chce. Ponieważ służysz jego celom, a nie dlatego, że jest tobą zainteresowany.
Interesujesz go nie tyle ty, co twoje słabe punkty, na których może grać, aby cię kontrolować." Cytat: Jay Carter "Wredni ludzie".
https://ekocodziennie.files.wordpress.com/2014/04/jay-carter-wredni-ludzie.pdf
Polecam tą lekturę.
anka