Kochane Dziewczyny, nie pisałam długo, bo ostatnie parę tygodni chorowałam, a wcześniej większość dni spędzałam według schematu: budzik -> fuuuuuuuuuuuuck.... -> wstaaajęęę... -> kawa + kanapka -> robo i kołowrót -> kanapa + sufit -> wanna -> spać. Wszystko poza wkręcającym kołowrotem, z ogromnym wysiłkiem. Upragnione weekendy w dresie i pod kocem, w domu bajzel, w głowie też, dobrze funkcjonuje jedynie kot.
Nie wiem, czy to pozostałość po psychopacie, brak słońca, witamin, powietrza czy depresja, ale jestem permanentnie wykończona. Psychicznie nie czuję się jakoś fatalnie, daję radę, choć funkcjonuję dość zachowawczo, za to fizycznie czuję się jakbym miała 200 lat i totalną anemię.
To oczywiście wpływa na psychikę, bo jeśli nie masz zwyczajnie siły posprzątać, wyrzucić śmieci, pójść po zakupy, na pocztę albo jeśli w ciągu dnia musisz wybrać tylko jedną z tych czynności, bo czujesz się zbyt słabo, żeby wykonać wszystkie, to bardzo frustruje. Bo jak tu marzyć, rozwijać skrzydła, prowadzić życie towarzyskie, zakładać rodzinę (?!!!), kiedy sukcesem dnia staje się np. wypranie ręczników i rozwieszenie ich do suszenia.
W pracy jest trochę inaczej, bo tam tyle stresu i adrenaliny, że obudziłoby to umarłego. Ale to zmęczenie towarzyszyło mi też w poprzedniej robocie, gdzie zamiast stresu była nuda.
Męczy mnie ten stan i ciągle łudzę się, że jak w końcu się WYŚPIĘ, to mi przejdzie i nabiorę sił. Tyle że wyspałam się już jakieś milion razy, a nadal przed wyjściem do pracy codziennie zeskrobuję swoje ciało z podłogi łyżeczką. Miała któraś z Was taki stan i zna metody wyjścia z niego? Stan Ameby doskwiera mi tym mocniej, że zawsze byłam spontaniczna i "żywa", miałam szalone pomysły i szybko wdrażałam je w życie. A teraz czuję się jakby własne ciało kazało mi zmienić temperament i osobowość, ciężko się odnaleźć w tym stanie.
Wadero,czułam się podobnie przez wiele miesiecy, z psychiką juz było w miarę ok,ale to "zmeczenie materiału" mnie dobijało. Ja poniewaz jestem w wieku okołomenopauzalnym niestety ;) to zwalałam ten stan na hormony,przy okazji endokrynolog zleciła mi zbadanie poziomu wit D3 i się okazało,ze jest bardzo niski!! Od około 2 m-cy biorę codziennie 10 kropelek vigantolu (najwyższa dawka ) i czuje sie zdecydowanie lepiej :) Wczesniej brałam jakies suplementy z D3,ale to wszystko było za słabe,to musi byc dawka uderzeniowa,zeby zadziałało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i serdecznie dziekuję za wszystkie posty,ktore bardzo mi pomogły w pracy nad sobą po "związku" z psychopatą ..
Hej Wadero, do kladnie to samo tu... chora chorsza trup. Jak zombie chodze i ledwo dysze. Juz nie wiem czy to zaszlosci traumy psychofagu czy pogoda. A moze jedno i drugie.Znajome z grupy Narcyz rozmowy maja podobny stan. Nawet zrobilam badania i pomijajac obnizone zelazo wszytsko inne jest ok. Niestety nie opracowalam leku na to. Fakt ze jestem tylko rok po ucieczce a ty duzo wiecej chyba nic nie zmaienia. chwilowo zwalam na pogode brak checi do zycia.
OdpowiedzUsuńNo dobra, pomagają ploty, góry (nawet na siłę), pyszne zdrowe jedzenie, wyrwanie się z korpokołowrotka, winko...do następnego czwartku...i tak w kółko.Dobijają: super zdrowi zawsze zadowoleni ludzie na portalach społecznościowych: bo chcesz tak jak oni a nie możesz i nie do końca dla Ciebie jest paliwem to co dla nich jest paliwem ;P I tak duzo zrobiłaś i dla nas i dla siebie(zmiana pracy):-) z mojej strony podziw. Mi też zmieniła się osobowość:-) zwłaszcza po ostatnich 4 tygodniach infekcji. :-) Może faktycznie to ta witamina D3...kiedyś to były braki witaminy L4 :-) a teraz to nawet nie pomaga :-(
OdpowiedzUsuńPotrzebna dobra suplementacja D3, bo słońca brakuje nawet latem, magnez bo wyparłyście go z organizmu tonami, i cała reszta. Warto pod tym kontem zadbać o organizm... wrócą siły i radość życia. Można by się przebadać pod tym kontem, i zawalczyć o kondycję, pomoże nie tylko na odzyskanie sił, ale i radości życia, naprawdę! Dziewczyny szukajcie naturalnych suplementów, są dość drogie ale działają cuda! Na początek proponuję poczytać "Ukryte terapie" Pana Jerzego Zięby, można tam znaleźć sporo unikatowej wiedzy na temat dochodzenia do zdrowia poprzez odpowiednią suplementację. Trafiłam na tego człowieka przy innej okazji, a mianowicie przymusowych szczepień, ale to już inne zagadnienie. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDroga Wadero, miałam ten sam problem przez dłuższy czas. Pomogła mi wizyta u psychiatry, zdiagnozowała u mnie depresję na skutek związku z psychopatą i paru innych traumatycznych wydarzeń. Przepisała mi antydepresanty. Biorę je od półtora miesiąca i mogę powiedzieć, że zaczynam się lepiej czuć. Mam mniejszy burdel w głowie, myśli spokojniejsze, mniej strachu, nie uciekam do łóżka. Nie powiem, że jest idealnie bo nie jest... ale patrząc na to co było przed tabletkami a tym co jest teraz widzę postęp. Kiedyś tylko chowałam się do łóżka i ciężko mi było cokolwiek robić, nie zrobiłam nic albo tylko jedną ze 100 rzeczy, które muszę zrobić=frustracja. Do tego wszystkiego biorę codziennie, albo chociaż staram się przyjmować codziennie witaminę D3 (czasami zapominam)i zaczęłam chodzić do psychologa co tydzień lub co dwa tygodnie. Proponuję Ci wybranie się do lekarza, zrobienie podstawowych badań, może gdy poczujesz się lepiej jakiś psycholog czy terapeuta. Ja od dwóch dni zaczęłam włączać do swojego trybu życia aktywność fizyczną. Trzymam za Ciebie kciuki Wadero!
OdpowiedzUsuńAha i zapomniałam dodać:-) pomagają zniekształcenia rzeczywistości, przykładowo wyobrażasz sobie że za rok spełnisz swoje marzenie, ja np przekonuję siebie że kupię sobie wymarzonego, luksusowego suwa. I to mnie jakoś niesie. Oczywiście wiem ze nie kupię i wiem że jesli nawet to satysfakcja będzie jednorazowa ale taką marchewę na kija sobie zatknęłam:-) Kiedyś była to łódka, w chwilach zwatpienia, zawieruchy, negatywnych zdarzeń i emocji innych ludzi, odbwałam mentalna podróż na tę łódkę i na jeziorko. Pomagało jak nie wiem co.Mozna sobie tez wyobrazić jakiegoś przystojniaka, fajnego, trochę wyidealizowanego. Tak sobą czasem manipuluję. Co ciekawe, nigdy nie osiagam zamierzonych celów, ale niosą mnie one przez jakiś czas:-) uspokajają, wyciszają, trochę odrealniają. Marchewa ta nie zawsze dotyczy wartości materialnych, czasem pomocy innym...chodzi chyba o to żeby umieć od czasu do czasu marzyć, dystansować się. Z lekkim przymróżeniem oka:-) nawet jesli nie będzie to suw to może w końcu kupię jakąś dryndę i pojadę sobie ot tak przed siebie...
OdpowiedzUsuńWadero
OdpowiedzUsuńtutaj link do fantastycznego bloga
http://tatianakostyra.pl/
nie, nie jestem Pania Tatiana
i nie reklamuje jej bloga, ona reklamy nie potrzebuje
ale pisze fantastycznie i mysle ze calkiem mozliwe ze znajdziesz tam cos dla siebie
zanim zaczniesz polykac antydepresanty...
Wadero
OdpowiedzUsuńTo chyba zmęczenie porażkami. To chowanie głowy w ciemność, bo boimy się słońca, które jak się pojawia to już boli sama myśl o tym, że zgaśnie. Uciekamy chyba przed życiem i bólem, które ze sobą niesie. Ja już nie potrafię wierzyć ludziom - tak po prostu. Nie potrafię. Nawet nie wiem, czy już chcę.
Też ciężko mi wstawać, też myślę o końcu tygodnia pracy i położenia się na kanapie. Chcę wierzyć, w lepsze jutro ale nie potrafię.
Psychopata potrafi całkowicie pozbawić wiary w cokolwiek i w kogokolwiek. Wszystko co mogło by być pozytywne staje się strachem, że znów wszystko pryśnie - że to po prostu mydlana bajka.
Czy to depresja-nie wiem Czy zniszczona dusza - u mnie to stwierdzenie jest bardziej prawdopodobne.
Za to, co robisz dla ludzi wielki plus i życzę Ci powrotu tego do pozytywnych myśli. I wszystkim pozbawionym radości z życia również!
Moze warto przestawic kanape..to czasem zmienia perspektywe 😉
OdpowiedzUsuńJa oprócz ciągłego zmęczenia mam problem ze znalezieniem pracy... I bardzo Wam zazdroszczę że pracujecie... Musiałam odciąć się całkowicie od psychopaty, bo po 8 latach prania mózgu, kolejne 3 lata jeszcze u niego pracowałam... Jestem totalnie wyczerpana, mimo kwalifikacji w moim mieście nie jest ciekawie z pracą. Psychopata wyżuł mnie do cna jak gumę do żucia i wypluł, gdy nie byłam mu już do niczego potrzebna...
OdpowiedzUsuńprzerypane, jesli masz możliwości to trzeba poszukać w innym mieście. Niestety im większa przerwa w pracy tym gorzej. W sumie nie wiem dlaczego ale tak ludzie na to patrzą.Nie wiem jak u Ciebie, ale pieprzyc trzeba urzędy pracy. Oni to robią na tzw. odpierdol. Bezrobocie niskie, wskaźniki im się zgadzaja to mają w dupie ludzi. Ja jako iż postanowiłam pierwszy raz w życiu schować ego do kieszeni, potulnie chodziłam na spotkania, zwierzałam się jakimś obcym kobietom z tego jak mi idzie z nadzieją że może jakieś dofinansowanie, jakiś kurs. Nic z tych rzeczy. Tam to nawet Twojego cv nie posiadają. Także polecam przywdziać maskę profesjonalisty i ruszyć w bój o pracę. I pamiętaj że często kto pierszy ten lepszy. Bo jak im 100cv nadejdzie to może z 10 pierwszych otwierają. Powodzenia!.
UsuńKurcze tak poza tym to troche sie o Ciebie martwię, ja znam ten stan wyrabania po pracy, dodam że bylam pod panowaniem i wpływem manipulanta i to on chyba najbardziej wysysał ze mnie energię,czlowiek który pilnował jak treser żeby stać w szeregu i wbić co jakiś czas w ziemię, no psychol taki co tu duzo gadać, do tego bardzo agresywni, cyniczni ludzie którzy za wszelką cenę chcieli: albo się wykazać, albo udawać że pracują: ta sama strona medalu: dominacja otoczenia że jak nie pojechałam im wredotą: wszystkie pokłady mojej wredoty wyczerpali to by chyba nie oszczędzili nikogo...dobrym słowem też probowałam ale to najgorsze z możliwych co mogłam uczynić...tylko że aż tak źle ze mną nie było. Było w momencie kiedy przejrzałam na oczy że ktos próbuje wodzic mnie za nos, i jako człowiek jest jednym wielkim(dosłownie) oszustwem na potrzeby otoczenia... Ale adrenalina mnie trochę niosła. Najmniej energii miałam w sobotę rano i wiem że związane to było silnymi ale znośnymi bodźcami w pracy, i małą elastycznością: mój organizm za długo przestawiał się na tryb relaks i dobry nastrój. Ale kurcze wiem, że gdybym okroiła to wszystko z toksycznych, wrzaskliwych ludzi z purchawką na czele byłoby całkiem ok.Czy myslisz po pracy o pracy? Parawie nigdy to nic nie daje...Czy palisz? Ja jarałam jak smok ale jak tylko udawało mi się ograniczyć nastrój był o wiele lepszy.Czy nadajesz na tych samych falach z ludźmi w pracy?. To smutne ale dla mnie to jeden z najistotniejszych czynników dobrego samopoczucia w pracy...Spoko znalam kobitkę, bardzo fajną mądrą empatyczną, starszą po 50. ona też mawiała że jej największym sukcesem weekendu było nastawienie pralki:-)))ale wydaje mi się żeś Ty dużo młodsza! i szkoda mnie Cię!
OdpowiedzUsuńLove, dziękuję :* Nooo, myślę o pracy po pracy, w nocy myślę o pracy, a rano mi słabo na myśl o pójściu do pracy. Chyba napiszę o tym notkę, bo zauważyłam parę niepokojących mechanizmów. Doskonale rozumiem to, o czym piszesz. I chyba pora na działanie.
UsuńHm,jak starsza,czyli po pięćdziesiątce,to już jej nie szkoda?Dlaczego?
UsuńProwokacyjne pytanie. ale postaram się odpowiedzieć. Osoba która w wieku ponad 50 lat, ma męża dzieci własne mieszkanie bla bla bla ma wszystko to do czego zmierza osoba trzydziestoletnia. Czyli ma przed soba inne cele do realizacji oprócz pracy. Osoba spełniona zawodowo, rodzinnie ma gdzies tam prawo do przyjścia do domu, wyłożenia nóg na sofę i właczenia pralki...nie chce się wypowiadać za osoby starsze, ale gdzies tam się godze na to ze za 20 lat będe miała mniej energii niż teraz...takie życie. Gdyby tak nie bylo, nie byłoby emerytury a Wadera ma do niej tak samo jak i ja) SPORO :-) p.s. tutaj wypowiadają się osoby które miały/mają związek z toksyczną osobą. Co chyba kazda znas uzna za doświadczenie mniej lub bardziej nieprzyjemne. Jesli do tego dołozyć problemy w pracy to dużo dla ludzkiej psychiki. Zwłaszcza że się jest jeszcze młodym. nie znam doświadczeń wspomnianej osoby. jesli byłyby równie traumatyczne to oczywiści, że szkoda każdego i wiek nie ma znaczenia.
Usuńi jeszcze jedno, ja wiem że zmiana pracy po 50 jest ciężejsza, dla kobiet chyba jeszcze bardziej.Dlatego warto szukać wcześniej: a nuz widelec uda się znaleźć coś co będzie mniej obciążające...tylko za wczasu: bo ja zdecydowałam się na zmiane jak już byłam wykończona, m.in. chorobą...i szukałam pracy dłuuugo. To podobnie jak z psychopatą: uciekaj póki masz siły. Ja czekam na wypowiedzenie właśnie, bo zamiast zając się robotą od trzch tygodni choruję, a od dwóch siedze na necie :-) trzymam kciuki za zmiany u Wadery i czekam na pozytywne zakończenie. Sugerowałabym kulturalną zmianę działu;-). To tylko sugestia.
UsuńDziękuję serdecznie :) Nie wiem, czy zmiana działu coś by dała, bo szef zostałby ten sam :) Właściwie to decyzja gdzieś tam wewnętrznie chyba podjęta - automatycznie wyszłam z domu bez służbowej komórki, więc mózg się chyba uwalnia ;) Zgadzam się, że toksyczną pracę trzeba zmieniać póki ma się na to siłę, podobnie jak od psychopaty należy uciec przy PIERWSZEJ jego chorej akcji. Skłonność do autodestrukcji albo uzależnienie każe nam natomiast przekonywać się o tym samym po sto razy, coraz bardziej tracąc siły. A babki zmieniające pracę po 50. podziwiam i kibicuję! Przed 50. też :)
UsuńPodobnie. Mimo prób odpoczynku bez efektu. Ostatnio doszłam do wniosku że to może być efekt antydepresantów branych jakiś czas temu a nie tylko psychiki. Te leki hamują emocje i chyba to zostało. W kryzysie blokowanie ma sens ale potem emocje są potrzebne. Może więc to nie jest tylko aspekt psychologiczny, ale też chemiczny? Możesz spróbować lecytyny sojowej. Czuję po niej więcej energii.
OdpowiedzUsuńCzesc . zwiazek z psychofagiem juz za mna ,odszedl sam gdy zdrada wyszla na jaw . pozostalo teraz walczyc o siebie ... jak u was ?
OdpowiedzUsuńU mnie pusto. Ale spokoj. Zadnych rykoszetow. Tylko cisza momentami za duza i zbyt pusta. Zdaje sobie sprawe ze to efekt emocjonalnego rollercostera. Zwlaszcza ze ostatnie pol roku bylo łamaniem sie kołem co chwile. Ale jestem. Na atydepresantach. Juz nie na L4. Zaczynam dostrzegac swiat na razie bez kolorow ale widze ze jest. Pomimo samotności boje sie relacji z kimkolwiek i jakiejkolwiek. Wszyscy mi wygladaja na podejrzanych. Mam nadzieje ze i to minie.
OdpowiedzUsuń