Jedna z Was zapytała w komentach, w jaki sposób może pomóc przyjaciółce, która zdaje się właśnie pakować w związek z psycholem. Zaczęłam pisać odpowiedź, ale że wyszła mi z tego notka, wrzucam ją jako osobny kawałek, żeby przydała się wszystkim czytelni(cz)kom.
Pierwsze, charakterystyczne oznaki, to z reguły skrajna idealizacja i zbyt szybkie przeskakiwanie kolejnych etapów bliskości. Psychopata na ogół wyznaje miłość w czasie pierwszych kilku spotkań (a czasem i wcześniej, przez internet), a jeśli ofiara ma jakieś wątpliwości co do zbyt szybkiego tempa zacieśniania relacji, szybko zacznie być subtelnie, a skutecznie szantażowana.
Psychopata zrobi minkę a' la Zakochany Kundel i powie: "czyli nie kochasz mnie tak mocno, jak ja... Nie dziwię Ci się, taka świetna dziewczyna... Kim ja jestem przy tobie... :(((" albo coś w ten deseń. I już ofiara zostaje ugotowana poczuciem winy i wyrzutami sumienia z powodu własnej nieczułości. Potem będzie konsekwentnie na tę minkę zbitego psa reagować - z czasem także wtedy, kiedy zostanie okłamana, uderzona czy zdradzona. Będzie chciała odejść, ale psychopata przyjdzie do niej z czułym i skruszonym wyrazem twarzy, powie, że nie wie, jak to się mogło stać, że zły duch w niego wstąpił i że to takie straszne, bo wie, że zapewne traci właśnie przez własną głupotę swój jedyny sens życia. Oraz jedyną osobę, która może uratować go przed nim samym / przed stoczeniem się w ciemną otchłań.
Następny, najbardziej charakterystyczny, ale zarazem często najtrudniejszy do wyłapania sygnał świadczący o tym, że wpadamy w sidła psychopaty to jego chęć KONTROLI. Nie od razu kontrola ma postać awantur, jeśli nie odbierzesz telefonu na czas albo bez pozwolenia pana i władcy spotkasz się z przyjaciółką. Z początku w ogóle nie jesteś świadoma, że w tym wszystkim chodzi właśnie o nią. Przeciwnie - cieszysz się, że nareszcie spotkałaś faceta, który szaleje za Tobą, któremu zależy NAPRAWDĘ, a nie na pół gwizdka, którego interesuje WSZYSTKO, co Ciebie dotyczy - Twoje dzieciństwo, Twoje słabości, Twoje życiowe potknięcia, Twoje lęki, Twoje sukcesy, Twoi byli, Twoje koleżanki, Twoja rodzina, Twoje zainteresowania i stan Twojego zdrowia.
My, kobiety, z reguły uwielbiamy gadać. Faceci uwielbiają to nieco mniej. Wolą przejść do działania i rozwiązać problem, co my często uważamy za brak zrozumienia i czułości. Kiedy zatem trafimy nareszcie na gościa, który z zachwytem w oczach słucha wszystkiego, o czym mu opowiadamy, który na informację o każdej naszej słabości czy problemie, reaguje przytuleniem, pocałowaniem w czoło i zapewnieniem: "od tej chwili jesteś kochanie bezpieczna", czujemy się jak w bajce. W pogoni za tym "utraconym rajem" będziemy później w stanie wiele znieść. Będzie nam się wydawało, że możemy zrobić COŚ, żeby do tego szczęśliwego stanu wrócić. Będziemy myślały, że jeśli wybaczymy jeszcze tylko jedną zdradę, jedno kłamstwo, jeden akt agresji, to z powrotem znajdziemy się w tych bezpiecznych ramionach osłaniających przed całym światem. Z czasem gdzieś tam zaczynamy przeczuwać, że są to ramiona pytona, ale że przyjęcie tego do wiadomości jest zbyt straszne, wypieramy to i dalej tracimy siły żyjąc w fikcji - aż do skrajnego wyczerpania i /lub porzucenia przez oprawcę.
Warto uświadomić sobie także brutalną prawdę, że psychopata NIGDY nie robi niczego bezinteresownie i - wbrew pozorom stwarzania wokół siebie totalnego chaosu - działa do bólu pragmatycznie. Owszem, stara się czasem kreować wizerunek romantycznego szaleńca z naręczem róż, zrozpaczonego samobójcy z BRODĄ ;) (pozdrowienia dla R. i innych Czytelniczek, które doświadczyły Potęgi Brody ;)) bądź też pogubionego w chaosie wątpliwości i błędnych interpretacji lunatyka, którego do niewłaściwego łóżka zawiodło blade światło księżyca, a nie własne skurwysyństwo. Kiedy jednak przeanalizujemy jego zachowania na chłodno (co staje się możliwe dłuuuuuuuuuugo po wyzwoleniu się i detoksie), zaczną się one układać w logiczną całość.
Logiczne wnioski będą tak przerażające, że nie będzie nam łatwo się z nimi zmierzyć. Zgodnie z nimi okaże się, że początkowe mega zainteresowanie naszymi sprawami było niczym innym, jak zbieraniem informacji do naszej osobistej kartoteki prowadzonej przez psychola. Mechanizm jest bardzo prosty - psychol, niczym sekta, "bombarduje miłością", w wyniku czego Ty się otwierasz, zaczynasz ufać, szukać w nim oparcia, zwierzasz się, przywiązujesz, a potem bardzo trudno Ci z tej iluzji spotkania "bratniej duszy" zrezygnować. Psychol tymczasem po materiał z "kartoteki" sięgnie w chwili, kiedy umęczona jego zdradami i kłamstwami, zrobisz mu w końcu awanturę. Wówczas informacja, którą wydobył od Ciebie zachęcając Cię do podzielenia się z nim największymi sekretami, zostanie wydobyta na światło dzienne i użyta do podkopania Twojej wiary w siebie i wzbudzenia poczucia winy. Jeśli na przykład powiedziałaś kiedyś psycholowi w zaufaniu, że czujesz się gorsza, "inna" bądź wybrakowana, albo że w dzieciństwie doświadczyłaś jakichś trudności, zostanie Ci to z lubością wypomniane. Nagle okaże się, że to nie psychol jest kłamcą, zdrajcą i agresorem, tylko Ty nieprawidłowo oceniasz rzeczywistość, masz uogólniony uraz do mężczyzn bądź jesteś zwyczajną wariatką. A Ty, nie mając jakiejś mega pewności siebie, zaczynasz podświadomie w to wierzyć. I tkwisz w więzieniu, relatywizując tę sytuację i dzieląc winę na dwoje.
PODSUMUJMY. Na jakie sygnały powinnyśmy zwracać uwagę na początku znajomości i które z nich powinny nas zaalarmować?
:: gwałtowny "wybuch miłości". "Kocham Cię" na pierwszej randce, "umieram z tęsknoty" zaraz po niej, a następnie pierdyliard esemesów na wysokim "C" dziennie. Pięć minut po Waszym rozstaniu już tęskni, godzinę po nim - wariuje, trzy godziny bez Ciebie sprawiają, że wysycha niczym pielgrzym przemierzający bezkres Sahary, a kiedy znowu Cię widzi, płacze ze szczęścia, odzyskuje siły i czuje się, jakby po długiej wędrówce nareszcie odnalazł studnię na pustyni. Wiem, brzmi fajnie i każda-z-nas-chciałaby-kiedyś-coś-takiego-przeżyć. Tyle, że to bullshit. To tylko wata słowna, która nas uwodzi i karmi nasze ego, niestety. A zarazem - cholernie uzależnia. Kiedy raz przyzwyczaisz się do życia na haju, dużo czasu zajmie Ci odnalezienie szczęścia w spokojnej, nie tak ekstremalnej rzeczywistości.
:: kontrola. Wbrew pozorom następuje szybko, tylko że zaczadzone "miłością", nie dostrzegamy tego. Z początku nie będzie to przecież wrzask: "gdzie byłaś, dziwko?!", tylko delikatne pytanie: "Siedzę sobie w pracy i odliczam minuty do naszego spotkania. Bardzo Cię kocham. A Ty co robisz, Misiaczku?". Motylki, endorfiny, nasza radosna odpowiedź, że też kochamy, tęsknimy i nie możemy się doczekać. Po kilku miodowych miesiącach spędzonych tylko-we-dwoje zapragniemy jednak spotkać się z zaniedbanymi przez ten czas przyjaciółmi. I tu może pojawić się pierwszy zgrzyt. Zdziwienie, pytanie: "Coś się między nami zmieniło, kochanie? Chcesz mnie może zostawić? To by było straszne, ja bym umarł bez Ciebie...". Tłumaczysz, że nie, że kochasz, nie zostawisz, że to tylko spotkanie z przyjaciółką, która też Cię potrzebuje etc. W końcu albo zostajesz w domu, albo jedziesz na spotkanie, na które Twój zakochany misio Cię zawiezie i z którego Cię odbierze. Bo nie chce tracić ani minuty na bycie bez Ciebie. W trakcie wyśle Ci jeszcze kilka/naście smsów o tym, jak bardzo za Tobą tęskni i jak bardzo nie może się doczekać, kiedy znów będzie Cię miał w ramionach. W efekcie targana poczuciem winy i rozdarciem, nie skupisz się należycie na tym, co ma Ci do powiedzenia przyjaciółka, nie będziesz zachowywać się swobodnie, będziesz się starała na bieżąco odpisywać na smsy od ukochanego. Po spotkaniu zostaniesz przez niego szczegółowo wypytana - o czym rozmawiałyście, co ona o nim sądzi (od tego będzie uzależniona opinia Twojego towarzysza życia o niej), czy byli wokół jacyś faceci i czy cię podrywali.
Kiedy nie daj Boże będziesz chciała spędzić bez swojego misia np. weekend i wyjechać z przyjaciółką za miasto, najpierw będzie Cię zaklinał, że to bardzo zły pomysł, że jest to ogromnie niebezpieczne, że mogą Was napaść złoczyńcy albo może Was zasypać lawina, A ON BY PRZECIEŻ WTEDY UMARŁ, a kiedy cierpliwie będziesz mu tłumaczyć, że na Nizinie Mazowieckiej nie ma lawin, a dziadkowie przyjaciółki, których chcecie odwiedzić, nie są seryjnymi mordercami, wówczas "umili" Ci wyjazd pierdyliardem telefonów. "Wstałyście już? Co na śniadanko? Tęsknię za Tobą, wariuję, kocham Cię!!!", "Gdzie jesteście? Dlaczego nie odbierasz (kiedy byłaś w kiblu i oddzwaniasz po pięciu minutach), umieram z niepokoju!", "Ja tylko chciałem powiedzieć Ci, jak bardzo cię kocham" (i trwa to godzinę, w czasie której przyjaciółka umiera z nudów, a Tobie stygnie schabowy / ociepla się piwo), "Jesteście w restauracji? Na pewno zaczepiają was jacyś mężczyźni?! Nie no, mam oczywiście do ciebie zaufanie, kochanie, zrozum tylko, że tak bardzo boję się ciebie stracić". I tak dalej, i tak dalej.
Kiedy wracacie z weekendowego wypadu, a psychol czeka na Ciebie na dworcu z bukietem kwiatów, przeczuwasz już, że był to ostatni wyjazd bez niego. Nie odpoczęłaś, umęczył cię telefonami, masz wyrzuty sumienia wobec przyjaciółki i wyrzuty sumienia wobec niego - że chyba nie kochasz go tak samo, jak on Ciebie, bo przecież nie umierałaś bez niego w czasie tej króciutkiej rozłąki. Na kolejne zerwanie się ze smyczy już się nie odważysz. I o to od początku chodziło.
:: sprzeczności. Gorąco namawiam do zwracania uwagi na wszelkie sprzeczności występujące w zachowaniu "misiów". Alarm powinien włączyć Ci się, kiedy na przykład kreuje się na biednego, zagubionego, nieśmiałego wrażliwca, a jednocześnie jest w stanie zrobić karczemną awanturę (z pokazem niebywałego chamstwa) w sklepie czy podczas rozmowy z usługodawcą. Psychopata jest do przesady grzeczny na pokaz bądź wobec ludzi stojących od niego wyżej w hierarchii społecznej / takich, od których "coś zależy", wyżywa się za to na słabszych, mniej sprytnych, wrażliwszych, zależnych od niego zawodowo bądź prywatnie, a wkrótce - także (i, niestety, GŁÓWNIE) na Tobie, jako na swojej bezpośredniej podwładnej, osobistej służącej i wyłącznej własności.
Koniecznie zwracaj także uwagę na to, w jaki sposób psychopata wypowiada się o innych - zwłaszcza o byłych partnerkach. Jeśli wszystkie z nich to toksyczne wariatki lecące na jego kasę, jeśli potrafi do Ciebie mówić "misiaczku / kochanie najsłodsze", a zarazem umie o byłej partnerce wypowiedzieć się z jadem i obrzydzeniem, które Cię przerażają - słuchaj intuicji. Tak, to nie jest przypadek, to SCHEMAT. Bądź pewna, że ona też była "jedynym na świecie jego szczęściem i słoneczkiem".
Sprzeczność pojawia się czasem także w nagłej zmianie tonu. Przez pół godziny opowiada Ci łamiącym się ze wzruszenia głosem, jak bardzo Cię kocha i jak to nie może bez Ciebie żyć, a za chwilę (jeśli nie osiągnie celu, jeśli mu się postawisz albo wykażesz się konsekwencją w logicznym myśleniu i drążeniu niewygodnego dla niego tematu), będzie umiał wysyczeć Ci coś bardzo nieprzyjemnego niczym żmija, posługując się perfidią i lodowatym tonem. Jeśli zastraszenie także na Ciebie nie zadziała, wówczas ponownie "przełączy tryb" i usłyszysz wypowiedziany rzeczowym tonem postulat: "porozmawiajmy jak dorośli ludzie". Normalny człowiek nie jest w stanie tak nagle "przełączać trybów". Dojście do siebie po awanturze zajmuje mu trochę czasu, nie musi mieć też ochoty na zawołanie zacząć się przytulać po doświadczeniu agresji. Psychol działa inaczej. Jest wyrafinowany w okrucieństwie, a zarazem prosty jak cep w swoich celach. Interesuje go jedynie JEGO ZYSK. Żadne "dobro wspólne", "spotkanie w połowie drogi", a już na pewno nie żadne poświęcenie. Będzie dużo o nim gadał, ale nie będzie go wcielał w życie. Po zeskanowaniu Twojej osobowości, będzie działał w taki sposób, aby osiągać swoje cele. Sprawdził, że najlepiej rezonujesz na poczuciu winy, zafunduje Ci je. Jeśli działają na Ciebie lawiny komplementów - proszę uprzejmie, dostaniesz je (ale tylko wtedy, kiedy psychol czegoś od Ciebie chce - a chce głównie WSZYSTKIEGO). Jeśli wzruszają Cię jego łzy, wkrótce będziesz miała nimi zalaną nie tylko bluzkę, ale i podłogę.
Niepokojących sygnałów jest o wiele więcej, podstawowy z nich to jednak przejawiana przez niego (i baaaaaaardzo umiejętnie maskowana) chęć przejęcia nad Tobą całkowitej KONTROLI. Rada, jak zdemaskować psychopatę? Powiedz mu "nie" i bądź w tym konsekwentna. Ta umiejętność przyda Cie się zresztą później, kiedy będziesz od niego uciekać.
Obraz: "Demon", W. Weiss, Muzeum Narodowe w Krakowie.
Dzięki za pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńBardzo prawdziwy wpis - z niedowierzaniem czytałam jakby o swoim byłym. Warto jeszcze dodać zawały serca, zawroty głowy przy kłótniach lub próbach odejścia.
R.
Tak, zawały i cudowne ozdrowienia, kiedy już postawią na swoim albo samobójstwa i cudowne wskrzeszenia ("zdecydowałem jednak, że chcę żyć - DLA CIEBIE). Metody zatrzymywania przy sobie ofiary to temat na następną notkę. Obszeeeerny temat. Trzymaj się, R., trwaj w detoksie choćby Cię skręcało. Czarna dziura nie ma Ci nic do zaoferowania, ona chce Cię pochłonąć, a nie coś Ci dać.
UsuńMój to nigdy sam nie odegrał zawału, ale za to kilka razy gdy sprzeciwiłam mu się w czymś większym (np. zażądałam dołożenia pieniędzy do mieszkania 50 / 50, choć nie miał zamiaru), to nagle jego matka dostawała zawału lub stanu przedzawałowego. W czasie naszego związku odegrał mi, że "miała" chyba ze 3 takie zawały, i dwa razy podejrzewali u niej raka, a on "szalał wtedy z rozpaczy". I jak tu od takiego biedaka coś wymagać, takie problemy rodzinne, musi bardzo kochać matkę, więc lepiej go zostawić w spokoju, nie? Naiwnie ulegałam. :) Dodam, że tę rozpacz przeżywał robiąc to co zawsze - siedząc po nocy przy kompie, oglądając seriale z obojętną, tępą miną bez emocji. Kiedyś gdy go spytałam, to powiedział że on po urazach z dzieciństwa w ten sposób przeżywa emocje, że je dusi w sobie i nie umie ich w ogóle wyrażać i jest przez to taki samotny! Oczywiście wierzyłam...
UsuńZapomniałam jeszcze dodać, że z kolei on sam rzekomo planował swoje samobójstwo i dopiero gdy poznał mnie, to go od tego powstrzymało i postanowił zostać na tym świecie dla mnie. Ja biedaka "uratowałam", więc jak bym mogła go zostawić, co nie?
UsuńWadera jak zwykle ładnie opisane, kurcze zastanawiam się jak wychwycić niuans różniący chorobliwie zakochanego faceta: niestety sytuacja wygląda trochę podobnie do tego jak opisałaś pomijając sprzecznosci i parę innych wątków no zakochani głupieją i nie mogą bez siebie żyć... CZUJESZ, ŻE TWÓJ UPADEK BYŁ JEGO CELEM. Ktoś tutaj napisał gdzieś, że czasem spotyka się EGO 2 osób i jedna, wrażliwsza tego nie wytrzymuje. No tak spotkania z EGO psychola nikt nie wytrzyma:-) A ja się nie zgodze z tym że to kwestia silnego EGO ponieważ osoba o silnym EGO nie musi niszczyć i wykorzystywać innych osób. to sa prawdziwi liderzy za którymi ludzie idą i zyskują na takiej relacji. To są Ci faceci przy których kobieta może być "słabszą" płcią i się tego nie wstydzić (bo jest silniejsza w czymś innym chociażby w opiece nad dziećmi) Ja może jeszcze pomyślę żeby uchwycić coś tak specyficznego w relacji z psychopatą...jak wymyślę to się podzielę bo to na początku jest bardzo specyficzne odczucie i nie jest to strzała amora ani fascynacja jego zgrabną pupą...ale muszę pomyślęć...M.
UsuńNo dobra to chyba to: od początku czujecie, że typ za wszelką cenę chce mieć nad Wami przewagę. Albo intelektualną, albo emocjonalną, albo czasową, albo finansową. Bez wiedzy nie ma przewagi: stąd wypytywanie i nadmierne zainteresowanie. Bez słabości i Twoich problemów nie ma przewagi: stąd brak szacunku a często zawiść wobec Twojego życia zawodowego, chęci samorealizacji, zainteresowań i wszystkiego co Cię uszczęśliwia. Bez zalezności finansowej nie ma przewagi: dlatego nie da matce alimentów na dzieci chociaż to jego psi obowiązek i w sumie to dzieci bogu ducha winne rozstaniu itd itp. Przewaga intelektualna: to kradzież myśli i pracy: będzie miał swoje plus Twoje: przewaga jak w 1+1. Masz wrażenie, że robi wszystko żeby być o krok do przodu od Ciebie.Dlatego nie możesz mieć tajemnic, prywatności i nie jest to ciekawość czy chęć uczestnictwa w Twoim życiu. Wyobraźcie sobie zwykłą chwilę z kumpelą, taką luźną, zwyczajną, śmiech ze zwykłych rzeczy, albo zwykła rozmowa jak między nami tutaj, czyli zwykła wymiana opinii. Tego nie ma w relacji z psycholem albo zdarza się rzadko. Naturalnym jest że Psychol odwołując się do instynktu opiekuńczego kobiety ma nad nią przewagę. Ma przewagę nad każdą empatyczną osobą-stąd u faceta jak dąb z wypchaną kieszenią fazy biednego, nieszczęśliwego Misia.Przy czym nigdy w sumie nie powie że go coś konkretnie trapi tak żeby się wygadać i było lepiej. Trapi go pustka. I to jest chyba ten niuans żeby odróżnić chorobliwie zakochanego faceta( co też nie jest zdrowe ale na całe szczęście szybko przechodzi:-)-masz wrażenie że zawsze jest o krok przed Tobą lub robi wszystko żeby być o krok przed Tobą.
UsuńI w sumie to by się zgadzało, jak tak myślę o postaciach filmowych chociażby 9,5 tygodnia, Fatalne Zauroczenie, Sypiając z wrogiem. Ci ludzie na wszelki sposób próbowali kierować losami swoich ofiar i zawsze ubiegali je w podłości. stąd tez pewnie symboliczne "uciekanie do przodu", dopóki szczwana bestia jest przy nas zawsze będziemy czuć się zaszczute i wystrychnięte na dutka, przytłoczone, kontrolowane, zniewolone.A ich wsciekłosc po ucieczce i desperackie próby zatrzymania ofiary wszelkimi sposobami z przemocą włącznie to kontynuacja strategii. Przepraszam, w momencie ucieczki ofiara przestaje nią być.Stad pogoń za nią bo oto psychol pozostaje sam ze sobą a to NAJGORZEJ ZNOSI.I tutaj moja zdolnosc rozumienia tego typu ludzi się kończy. FINITO. nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego psychopata nie nabywa ostrożności i pokory w relacjach z ludzmi wiedzac ze tyle osob skrzywdził. Idac swoim tropem myslenia: dalabym ogłoszenie do gazety: bogaty drań niumiejący kochać potrzebuje odwaznej kobiety do towarzystwa. A jak wiele historii pokazuje: oni sa NIEZMORDOWANI. znamienne to niezmordowanie: niezmordowani, nienasyceni niczym krążące rekiny. I tego nie KUMAM, ta ich cząstka powoduje chyba to, że ludzie wolą uciec i zostawić losy drania w rękach wszechświata niz z nimi walczyć, dochodzić praw w sądzie.Normalny człowiek odpuszcza, oni nie odpuszczają. Nie powinno tak być bo sie rozbestwiają jeszcze bardziej. No dobra dosyc tej psychoanalizy:-) ALe może Wadera wiesz skąd sie bierze ich niezmordowanie i ten punkt który mi totalnie umyka że nie pozostaną sami przez dłuższy czas? Masz jakąś teorię na to? Może być oczywiście żartobliwa....:-)
UsuńMasz rację, rzeczywiście są niezmordowani. Moja teoria brzmi: oni się karmią dokładnie tym, co normalnych ludzi męczy i osłabia. Zupełnie jakby mieli "inną jonizację". Normalny człowiek traci siły i frustruje się, jeśli zaczyna siać wokół siebie zniszczenie, ich cudza krzywda i podsycanie konfliktu zdaje się napędzać. Nie nabywają pokory, bo mają wywalone na to, że krzywdzą innych. To nie jest tak, że oni tego nie rozumieją. Świetnie o tym wiedzą i właśnie to ich jara, niestety :(
UsuńCo do przewagi - tak, zdecydowanie tak. Zwykła, luźna rozmowa to nie jest coś, co ma szansę zaistnieć między nami a psycholem. U nich wszystko służy określonemu celowi, nie ma w nich cienia bezinteresowności, a tego wymaga swobodna, sympatyczna rozmowa. Psychole nawet luz potrafią udawać.
UsuńCo do "chorobliwie zakochanego faceta" - rzeczywiście, może to wyglądać podobnie. Ale taki facet, nawet jeśli zaczyna Cię męczyć, nie robi tego po to, żeby Cię zniszczyć. Nie jest wredny i wyrafinowanie okrutny w stosunku do innych ludzi. Nie kłamie. Na ogół nie ma też równoległych związków, w których demonstruje podobny poziom zakochania ;)
UsuńTaaak, zesram się byle nie było Ci dobrze. Jestem panem i władca dobrze może Ci być tylko wtedy jak ja na to zezwole. A Twój blog Wadera lubię bo trzyma poziom.:-) I nie staraaaaaaszysz i tak już wystraszony ch osób :-) pewnie mogłabyś zrobić reklamę swojej terapeutce bo myślę że to dobra terapeutka. Może kiedyś zapytam o namiary.pozdrowki
UsuńJa Wadera cały czas zapominam ze oni nie mają sumienia i dobrej woli a takie historie rozumieją w kategoriach sukces - porażka. M.
Usuń15,5 roku, oszukiwania się, ze odejdę jak tylko stanę na nogi. Kilka lat temu zrozumiałam, ze jestem ofiarą przemocy. Zrozumiałam cykliczność, uderzanie w to i kogo kochałam. Doznałam sadystycznej obojętności przeplatanej miesiącami miodowymi, jak stawałam się nieczuła na manipulacje on momentalnie robił się chory. Odeszłam 1,5 miesiąca temu. Czekam na terapię, zacznę w marcu. Zostałam w kiepskiej sytuacji finansowej, ale stanę na rzęsach. Jeszcze jestem na etapie, czy naprawdę nie było w tym mojej winy, chociaż zawsze wiedziałam, ze nie, że tak nie wygląda związek dwojga dorosłych osób. Wadera- triangulacja, alez ja to własnie przezywam! I przeżywałam przez praktycznie cały związek. Odbudowuję się krok po kroku. Trzymajcie się dziewczyny.
UsuńWadero, kimkolwiek jesteś, zrobiłaś kawał bardzo dobrej roboty. Dziękuję. Twój blog to jeszcze jedno miejsce, gdzie mogę spotkać kobietę świetnie piszącą i wiedzącą o czym pisze.
OdpowiedzUsuńA oto mój przypadek. Po porzuceniu przez "ukochanego" - Boże mogę wziąć już ten wyraz w cudzysłów - w listopadzie ubiegłego roku, świat usunął mi się spod stóp.. Mimo kochanych i kochających bliskich, nie miałam ochoty żyć. Pustka, smutek i łzy, łzy, łzy. Pytania, potężna tęsknota, totalna dezorientacja. Byliśmy ze sobą cztery lata. Czułam, że jest mnie w tym związku coraz mniej, ale jak dobrze wiesz potrafiłam uzasadnić, wytłumaczyć i wybaczyć wszystko. Gdy dowiedziałam się, że już wszystko DEFINITYWNIE skończone (nie masz dla mnie czasu, więc żegnaj - jedyny argument), doświadczyłam niezwykłego zjawiska. Gdy byłam informowana o stanie naszego związku, fizycznie poczułam ciekły azot rozlewający się po moich plecach, ramionach i udach. Koszmarne zimno, a po nim trzęsionka. Po paru dniach czarnej d..y, jakiś wewnętrzny głos we mnie wrzasnął: Nikt, ani nic nie ma prawa sprawiać, abym czuła się tak podle, abym zapomniała co we mnie dobre i cenne! Nikt ani nic!!
I wtedy zaczęłam szukać pomocy. Książki, psychiatra, uciekamydoprzodu i inne strony i blogi. Ten czas to rzeczywiście potężny kop i niewiarygodna lekcja. Cały czas się uczę, miewam ogromne chandry, ale też zdarzają się już lepsze momenty.
Cieszę się,że znalazłam Twoją stronę. Przeczytałam ją od deski do deski. Zapisałam sporo Twoich myśli i na pewno wykorzystam sporo wskazówek. Jeszcze raz dziękuję. Pozdrawiam i Trzymam kciuki - B.
Witaj, B.! Serdecznie dziękuję za dobre słowa i bardzo się cieszę, że moje refleksje mogą Ci się przydać w wychodzeniu na prostą / budowaniu nowej, lepszej wersji siebie :) Wierzę, że przeżyłaś stany graniczne, aż poczułam fizycznie to zimno, o którym piszesz (legendarna empatia ofiar psycholi ;). Ogromnie się cieszę, że jest coraz lepiej, oby ten głos, który dodał Ci sił do walki o siebie rozbrzmiewał w Twoim życiu jak Dzwon Zygmunta :) A czasem jak delikatny wiosenny dzwoneczek ;) Wszystkiego dobrego!
UsuńMnie Wadera rowniez bardzo pomagasz wyjsc na prosta.Przeciez o tym wiesz.Dzieki Tobie i kilku innym podobnym miejscom udaje mi sie patrzec na tego osobnika jak na swoiste zjawisko przyrodnicze,trzymac dystans i nie podchodzic jak do istoty ludzkiej.Moze to za mocne,ale dzieki temu jego ciagle ataki stalking i grozby traktuje jak szczekanie rozwscieczonego...ratlerka i koncze slowami ;odpi..l sie,albo rob co chcesz.Zaglusza to we mnie poczucie winy...ze jak tak moge,bo on sie stara...nie!...on sie nie stara,on boi sie utraty wladzy.Wciaz zglaszaja sie do mnie ludzie pokrzywdzeni przez niego mimo,ze nie jestesmy razem od 4 mc.a nie mieszkamy od dwoch.Smiesznym jest znac kazdy jego krok,ktory stosuje wobec innych. Maly przyklad...znajomy jego..nie moj..dzwoni do mnie z prosba o pomoc,bo psychol obiecal ze mu pomoze cos zalatwic...facet tlukl sie 1000km i kiedy przyjechal psychol przestal odbierac tel.Juz widzialam jego mine samozadowolenia jak swietny ma fun nakrecajac kogos, narazajac na koszty z czysta premedytacja nie majac nawet zamiaru ruszyc palcem......Pomoglam temu koledze tylko z czystej satysfakcji by popsuc psycholowi zabawe..Znajomy nie mogl uwierzyc ze tak mozna....ano mozna.Dzwie sie ze obcy ludzie sa tak naiwni...ja tez bylam,ale ja sie "zakochalam".Daja obcemu czlowiekowi pieniadze na zalatwienie czegos wlasciwie prawie go znajac.A tu ani kasy ani pomocy ani pomocnika..kolejny standard w wykonaniu eks.Co oni maja w sobie tak robiacego sieczke z mozgu innym?
OdpowiedzUsuńDziewczyny a co myślicie o nowej fotce smutnej fotce samochodu i podpisie "nie ma to jak nocna jazda samochodem po pustej drodze"? ;) co autor chce wskorac tym razem?
OdpowiedzUsuńR.
R. Heh dla Ciebie chyba byłoby zdrowiej gdybyś rozumiała to w ten sposób:"nocna jazda samochodem po pustej drodze":-)))
UsuńHahahaha :D dla mnie to demonstracja, bo dodal zdjecie i opis tak ze jest publiczne, a zawsze wszystko ma ukryte dla znajomych ;)
UsuńR.
R. jasne że może to być demonstracja i wciąganie Cię w to co właśnie czynisz: w rozkmine:-) No z drugiej strony p. rozkminiał mnie w czym się zupełnie mylił bo moj fejs był zupełnie mój nizwiązany z nim, taki trochę atak na moją prywatność w sensie: zapytaj człowieku skoro się widujemy co czuję a nie rozkminiaj bo możesz się zdziwić.Mógł się zdziwić, że moje odczucia względem niego mijały zaraz po przyjściu do domu i zdziwić się że moje życie prywatne uwidaczniane na fejsie nie ma nic wspólnego z nim:-) także ten fejs...nie wiem R.jak Ty ale ja uważam, że szczera komunikacja a nie domysły to hmmm większy luz, zaufanie itd itp. No jeśli miał w tym jakiś cel to chyba osiągnął go: zaaaaaaaastanawiasz się i myślisz o nim;-)
UsuńDziękuję:) Wiesz, tak z ludzkiej ciekawości, zastanawiam się nad jedną rzeczą. Tym co mnie ujęło w moim byłym była relacja z córką. Dorosłą, samodzielną już kobietą, mamą małej dziewczynki, dobrą żoną.
OdpowiedzUsuńPo rozwodzie rodziców zamieszkała właśnie z tatą i byłam świadkiem naprawdę dobrych stosunków między nimi, chociaż nigdy nie miałam okazji osobiście jej poznać. Zawsze myślałam, że jeśli jest zdolny do dobrych relacji z córką, to może jest do niego jakiś klucz, którego ja za nic nie mogę znaleźć.. Chwile wielkiej bliskości w łóżku, a poza tym wrażenie ściany i odbijania się od niej. W dodatku częste poczucie mniejszości, jakiegoś zagrożenia, braku akceptacji, zamknięcia. Nigdy wcześniej nie miałam takich dziwnych odczuć z innymi ludźmi. Zastanawiało mnie to, powiem nawet, że ciekawiło... Czy jest możliwe aby psychopata miał także dobre relacje?? Serdecznie pozdrawiam - B.
Ośmielę się odpowiedzieć...Mam 2 dzieci z p.-Małych.Poza tym on ma syna z poprzedniego związku(11lat).Klucz tkwi w tym,co napisane było wyżej.Naprawdę.Dobre relacje z dorosłą córką służą jego celom(jeśli to psychol).I jak wyżej-dbanie o reputacje...Kto się zajmował synem p.z poprzedniego związku(z kurwą zaniedbującą dzieci)?-Czyżbym to była ja? ;)Na 5 minut,do zdjęć-idealny tata.Psychole kochają chyba własność(z racji tego,że nic nie potrafią budować,żerują na tym,co potrafią spłodzić).Ta miłość do dzieci,te setki zdjęć z dziećmi na dobę...3 lata żyłam z facetem,z jego dzieckiem z poprzedniego związku i ze wspolnymi dziećmi-wszystko trwa chwilę...To jest jak pokaz mody.O,właśnie,proszę teraz o rade,podpowiedzi,komentarze-ciągłe fotografowanie...Mania fotek...Mania zdjęć.Wkurwiało mnie to zawsze w rodzinie p.-milion zdjęć na pierwsze urodziny Justynki...Ciągle te zdjęcia!Wpadamy na chwilę z wizytą,milion zdjęć...Jadę na kawę do teściów,fotki muszą być!Dziesiątki fotek!(u teściów)...
UsuńMoże córka znalazła się w sytuacji,że musiała?
UsuńB. Właśnie wczoraj wyczytałam ze swą lodowata i wyrachowana cześć osobowosci pokazują osobom na których im mniej zależy. I że to specyficzne.No ja jako trochę choleryczka tez mam dwie twarze ale każdy wie jak wygląda wkurzony choleryk i wie że mu wszystko przechodzi.Taka trochę czasowa labilnosc emocjonalna i chęć wyrzucenia nagromadzone złej Energi. U nich podobno jest to trwałe i otoczenie mogło by powiedzieć znaliśmy innego człowieka.
UsuńKurcze, zaczyna mi się coś klieć.. Reputacja. I te zdjęcia... Ciągle i wciąż. Boże, ale zbieżności..B.
OdpowiedzUsuńJa mam posklejane wszystko.Krzywo trochę,ale jednak.Być może ułożyłam puzzle perfekcyjnie,bo wrogość,jakiej doznaję jest wybitna...Tak...Jego reputacja...Jako rasowy psychol ma niewielu przyjaciół.Jego przyjaciele to mama,siostra oraz kto się napatoczy zmanipulowany...Przeraża fakt matki,która w obliczu szczerości na temat jej syna(bez najdrastyczniejszych szczegółów),staje za nim okoniem.Łykała każde kłamstwo syna,każdą manipulację...Nie umiem uwierzyć,że ona to łykała...Dziś wierzę tylko sobie i faktom.Pewnie są na to definicje...Wiem,że są.
UsuńB.,napisz coś więcej,tutaj każdy wrzuci swój grosik,by Ci pomóc.A.
UsuńWłaściwie, to większość moich rozterek "porozstaniowych" to były próby dostrzeżenia jakiegoś ludzkiego uzasadnienia jego poczynań, głęboko zakopanego, ale jednak, człowieczeństwa.
UsuńPowoli uświadamiam sobie, że już nie chcę tracić na to więcej energii i czasu. Pięknie napisała Wdera: tutaj nie jest potrzebna jeszcze jedna para seksownych pończoch, "aby obudzić jego zetlała uczucia", ale DETOKS.
I tego będę się trzymać. Od kiedy sobie to uświadomiłam, a właściwie poczułam niemalże w trzewiach (bo przecież wiele z nas czytało o kobietach co kochają za bardzo i co?..) zrobiło mi się lepiej.
A, i jeszcze muszę przeprosić moją intuicję, która niemalże od początku naszego związku wrzeszczała: uciekaj stąd! uciekaj!!
B.
B. - moja tak samo. Ale byłam wówczas na tyle zamotana, że zupełnie nie wiedziałam, co jest intuicją, co emocjami, a co wynika z okoliczności zewnętrznych. W efekcie im bardziej traciłam kontakt ze sobą, tym mocniej opierałam się na formułowanych z wielką pewnością i stanowczością (na pewno to znacie) tezach i opiniach psychopaty. Z jakim skutkiem, tego nie muszę Wam mówić. B. - trzymało mnie przy nim dokładnie to samo! Chęć "dokopania się" do człowieczeństwa, zrozumienia, co jest grane i ew. cywilizowanego rozstania. Niestety, tutaj żadne cywilizowane rozstania z zachowaniem dobrych wspomnień nie wchodzą w grę, to jest niestety wróg i walka na śmierć i życie.
UsuńO tak znamy, i znamy również bełkot podobny do tego który przedstawia wywiad z tedem bundy. Serio polecam wygooglac. I to wywracanie oczami...tak bredzi osoba która właśnie wymyśla uzasadnienie czegoś złego lub czegoś o czym nie ma zielonego pojecia z chęcią przekonania otoczenia do swych racji. Tak nabiera otoczenie.brrrr....hipnotyzer jebany. Przepraszam jakby coś. ...
UsuńTak,powinnam była uciekać,kiedy gotowało się we mnie jak jego matka(przyszła tesciowa)przejęzyczała się i nazywała mnie imionami jego byłych partnerek...Raz to przypadek,dwa razy-świadome działanie.A więcej niż kilka-spierdalać..Ale powiedziałam P,ze mnie To irytuje...Zrobił porządek z mamą...Był to okres,kiedy rodzina była jego złem ;)
UsuńPozwolę sobie po raz pierwszy zabrać głos.Zdaje się,że mój staż życia z psychopatą jest tak długi,iż niektóre z Was nie mają jeszcze tyle lat...Nie żebym była z tego powodu dumna,o nie.Wstydzę się tego-własnej naiwności i głupoty.Gdy zdarzy mi się spojrzeć na moje życie z boku,płaczę nad sobą.Ale jeszcze bardziej płaczę nad moimi córkami-nad ich koszmarnym dzieciństwem .Bo gdy on wyprowadzał się (najczęściej do swojej matki),niekiedy na całe tygodnie,byłam w takim stanie,że nie potrafiłam być taką matką,jaką być powinnam,jaką być chciałam...Dwie z moich dorosłych już córek wyrwałam już z łap psychopatów,którzy chcieli je zniszczyć.Obie-śliczne,wykształcone dziewczyny...Dlatego trzeba uciekać,zanim to koło tak się rozkręci,że nie będzie już możliwości ucieczki.Im dłużej trwa taki "związek",tym tego pana mniej obchodzisz.Tym bardziej tobą gardzi-bo poznał już wszystkie twoje słabości.Bo zestarzałaś się-i coraz dalej ci do doskonałości.Bo wydaje mu się,że już nic nie jest w stanie mu zagrozić.A tu proszę-powiedziałam "DOSYĆ !"Już nie pozwolę na okazywanie mi pogardy.Na karanie mnie milczeniem.Na ucieczki.Jest to trudne ,ale wytrzymałam już trzy miesiące,to już chyba "prawie z górki"
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem...Rzadko się chyba zdarza żeby po takim długodystansowym maglu otrząsnąć się i spróbować zawalczyć o swoją godność i szacunek. Gdybym nie została porzucona, pewnie jeszcze długo dojrzewałabym do takiej decyzji.. Bardzo trzymam kciuki. B.
UsuńBrawo, podobno pierwsze trzy miesiące detoksu są kluczowe i najtrudniejsze, wytrzymaj i idź dalej, wkrótce zobaczysz pierwsze owoce, a wtedy dużo łatwiej będzie Ci przetrwać ewentualne doły i pokusy. I NIE WIŃ SIĘ O TO, ŻE MIAŁAŚ NIESZCZĘŚCIE PAŚĆ ŁUPEM GRABIEŻCY. To nie jest Twoja wina, zostałaś zaatakowana i okradziona, wina leży po dwóch stronach tylko wtedy, kiedy w związku NIE MA PRZEMOCY.
UsuńJa niestety też mam taki długi staż chorego małżeństwa bo 18 lat do tego długa separacja no i 2 miesiące detoksu... straszne przeżycia i wcale nie jest mi lepiej... pamiętam jak prawie od początku wspólnego zamieszkania marzyłam aby uciec z tego piekła. Nigdy się mną nie interesował.. Potem kiedy się to udało znowu uległam jego manipulacji i kłamstwom... wierzyłam, że może stanie się cud i się zmieni... ale okazało się że na gorsze.. kłamstwa i dziewczyny to jego specjalność.. nie wiem czy jeszcze kiedyś będę sobą??? Po takim stażu??? Jest mi strasznie ciężko bo teraz wiem że żyłam złudzeniami..
UsuńJa też podziwiam!Cieszę się z każdej świadomej osoby!Ja też trzymam kciuki-za każdą Kobietę,która przeżywa/ła to,co ja.
UsuńOdezwal sie do mnie ze do mnie przyjedzie wieczorem i nie pyta mnie czy chce tylko przyjedzie bo chce pogadac. No ja pierdziele!!! Mam go wyrzucic z domu?
OdpowiedzUsuńR.
Zależy, na czym Ci zależy - na kontynuowaniu tkwienia w uzależnieniu, czy na wolności. Jeśli na tym drugim, musisz liczyć się z tym, że niechciane wizyty to niestety standard. Jedyna recepta to zdecydowana reakcja i konsekwencja.
UsuńNa szczescie zadnej wizyty nie mialam, ale kurde dalej maci dupek jeden!!!
UsuńTo ja też dodam coś od siebie. Twój blog Wadero jest mocnym strzałem w same sedno związków z psychopatami. Czytam każdy post,który dodajesz po kilka razy,podsyłam przyjaciółce i razem jesteśmy w ciężkim szoku kiedy dochodzimy do wniosku,że przecież mówisz o "nim"! Mówisz o facecie,którego poznałam,z którym właśnie tak zaczęła się moja relacja...który właśnie tak mówił,robił,patrzył.... Może byłaś z tym samym człowiekiem? Nie,to niemożliwe,ale to strasznie jak schematyczne jest ich zachowanie.
OdpowiedzUsuńOdeszłam od exa już dobre pare miesięcy temu,ale ze względu na wspólne małe dziecko toksyny nie tak łatwo się pozbyć z organizmu i życia,szczególnie jeśli usilnie udaje tatusia,którego dziecko w rzeczywistości nic nie obchodzi. Pamiętam noce jak rozkminiałam jego zachowanie,słowa i między tym ogromne sprzeczności,dwoje ludzie,który prawdziwy? Miliony kłamstw,krokodyle łzy,co już widziałam to moje. Rodzina psychopaty stoi za nim murem. Nieważne,że zrobił piekło z mojego życia,wysysał każdą dobrą energię,ale on tak świetnie gra przed rodzinką,że to ja jestem tą ZŁĄ,nie on.On przecież chciał mieć rodzinę,być mężem i to ja to wszystko zniszczyłam. Teraz jest bardzo chory,przebywa w szpitalu. Przez kogo? Przeze mnie. Wpędzanie w poczucie winy to jego konik,chełpi się tym i karmi,więc ja staram się żyć swoim życiem,otaczać się ludźmi nietoksycznymi i staram się wygrzebać z tego syfu i toksyny. Dzięki Twoim postom wierzę,że to jest możliwe.Dziękuję Wadero! Czekam na kolejny post.
Dziękuję za Twoje słowa, to naprawdę wielka radość, że mogę Wam pomóc dzieląc się swoimi przeżyciami. Współczuję Ci ogromnie tego teatrzyku, chorób i krokodylich łez psychola. Obawiam się, że tylko wyjątkowo przenikliwy i odporny na manipulację człowiek (albo ktoś, kto miał doświadczenie bardzo bliskiej relacji z taką kreaturą) potrafi "przejrzeć" psychopatę. Jego rodzina może też być podświadomie zastraszona i wybierać ze strachu i konformizmu podporządkowanie się psycholowi. Super, że starasz się otaczać pozytywnymi ludźmi, wejście w ich "pole energetyczne" to jedyny sposób, żeby nabrać energii i wrócić mentalnie i emocjonalnie do świata żywych. Gorąco Ci kibicuję! Jakieś zamówienia na temat kolejnej notki? :)
Usuńa ja dzisiaj zakupiłam, dzięki rekomendacji kogoś na tym blogu, książkę Molestowanie moralne. Nie wiem czy zasnę dziś, szok, czytam dalej i polecam, dużo tych samych zachowań, dużo wyjaśnia.
UsuńPozdrawiam, też byłam świadkiem krokodylich łez, szantaży, straszenia samobójstwem, manipulacji, obniżania mojego poczucia własnej wartości, podszywania się pode mnie, nie do wiary....
O.
Bliska tematu/sytuacji-poległam...Tzn.i tak i nie...Wyszłam dziś naprzeciw jego stalkingowaniu(odnośnie dzieci,rzecz jasna)...Ja biłam się z myślami,miliony kombinacji,jak tu zrobić,żeby potrzeba psychola odnośnie chęci pięknych relacji z dziećmi nie odbiła się na mnie w sferze Prawa...Podałam miejsce i czas spotkania...W odpowiedzi poszkodowany tatuś po dłuższym czasie zaproponował inna godzinę i inne miejsce spotkania!Zanegowałam.Podał znow inną godzinę,stwierdziłam sucho,że skoro odpowiadając na jego prośby,nie umie się dostosować(na swoje(P) konkretne prośby),musiałam zmienić plany...Dostałam odp.,że dziś nie mógł się spotkać z dziećmi,co w Sadzie uzasadni w odpowiedni sposób,ale od jutra jest dyspozycyjny i chętny do spotkania...
UsuńTak ;)Proszę o odpowiedzi na ostatnie posty ;)Ja to wszystko wiem od 1,5 roku-detoksuję się od wielu miesięcy,ratuję życie z każdą chwilą.A ratuje nie dla siebie i to jest kosmos...Mam dzieci,mam resztki zdrowego rozsądku.Mam kilka dobrych koleżanek.Mam Ten Blog.
UsuńWadero a co doradzasz osobom,które przygniótł toksyczny związek? Zniszczył na tyle,że potrzebna jest pomoc specjalisty. Myślisz,że psycholog wystarczy? Może psychiatra? Napisz proszę co myślisz.
UsuńCo do kolejnej notki to chciałabym właśnie poczytać o relacjach psychofaga z innymi ludźmi,rodziną,przyjaciółmi. Jak on to przedstawia nam(partnerkom),jaka jest rzeczywistość i czy możemy w ogóle dowiedzieć się jaka jest prawda.
Pozdrawiam!
Polecam psychiatrę, mam dobre doświadczenia. W wieku przypadkach konieczne są leki, ja brałam i żyję, nie uzależniłam się ani nie dostałam świra ;) Uważam, że trzeba po nie sięgnąć, jeśli nie można jeść i / lub spać. Polecam też grupy 12 - krokowe albo terapię grupową (można się zapisać na NFZ). Myślę, że bez tego trudno samemu się odbić od dna, po takim drenażu, jakim jest związek z psycholem, bardzo potrzebujemy wsparcia innych ludzi i bezpiecznego środowiska. Co do relacji psychopaty z innymi ludźmi - dzięki za sugestię, napiszę w najbliższym czasie o swoich doświadczeniach, może okażą się analogiczne do Waszych, jak to bywa też z innymi cechami psycholi.
UsuńAnita - bo to Ty, prawda? ;) Jasny gwint, ale ma dziad pole do popisu... Współczuję. Nie mam na szczęście dzieci z psychopatą, ale czytałam na innych blogach, że w skrajnych przypadkach jedyne rozwiązanie to kontaktowanie się przez osoby trzecie. Wiem, że może to być trudne technicznie, ale jeśli może się to okazać jedyną szansą na uratowanie psychiki, to może warto to przemyśleć? Pozdrawiam Cię serdecznie i pamiętaj - NIE WIERZ MU. Poker face i zero emocji, zamień się w jeden wielki rysunek techniczny ;)
UsuńStrzał w dziesiątkę.Kombinuję,jak mogę.Osob trzecich nie ma-nie ich cyrk i małpki,albo strach...Ja odważyłam się i chciałam dla świętego spokoju umozliwić mu kontakt z dziećmi-nie wiedział,że jestem sama w tej kwestii.Nie znalazł ostatecznie czasu(!)Ten typ poświęca teraz całe życie na knuciu,jak tu mnie zniszczyć!Działam jak napisałaś-dzis jak stał po drugiej str.ulicy po tym jak znów nasłał na mnie policję(która zna już sytuację i szybko kończy wizyty) wcisnął pedał gazu,żebym uslyszła go,wyciągając zakupy z bagażnika(na które przecież nie dał pieniedzy,gdyż nie płaci alimentów)pomachałam mu serdecznie wchodząc do domu...Jak działa policja?Działa na podstawie dowodów.Powinnam mieć w domu zestaw szpiegowski,kamery przed oknami,w każdej kieszeni zestaw nagrywający 24h/dobę.Powinnam się skupić na gromadzeniu dowodów.Chociaż zwróciłam się o pomoc do odpowiednich instytucji-to ja,chociaż walczę nie tylko o siebie,ale z rzeczywistoscią samotnego wychowywania 3 dzieci,muszę walczyć o jakiś matrix...Zyję w matrixie...Gdyby nie cudowne gesty przyjaciół i Twój blog,wylądowałabym w szpitalu,bo sajgon,który mam z psycholem odbija się najmniej na mnie ale najbardziej na istotach bez możliwości wyboru.
UsuńAnita, wierzę Ci, że żyjesz w matrixie. Brawo za serdeczne pomachanie - to pokazuje, że zło, jakie ten facet generuje, nie ma nad Tobą władzy. Tyle, że szarpie Ci porządnie nerwy. Uważam, że dobrze się stało, że policja jest świadkiem tych akcji, myślę, że to wytrąca psycholowi broń z ręki. Czy jest coś, na czym mu zależy, a czego utratą mogłaby mu zagrozić sprawa w sądzie? Boi się utraty prestiżu społecznego, czy nie bardzo? Wiem, że zawsze może powiedzieć, że chciał tylko kontaktu z dziećmi, a nie dręczenia Ciebie, dlatego zapisuj, ile dokładnie czasu poświęca dzieciom tygodniowo, ile płaci na nie pieniędzy (z tego, co piszesz, nie płaci, a więc popełnia przestępstwo), jak wpływa na dzieci kociokwik, który im urządza etc. Nie wiem, czy ograniczenie praw rodzicielskich nie jest w pewnych przypadkach jedynym rozwiązaniem... Dzieci potrzebują przede wszystkim spokoju i miłości, z samego faktu kontaktu z biologicznym ojcem jeszcze niewiele wynika.
UsuńOn się boi reputacji-w oczach niewielu ludzi z jego środowiska-mamy,taty,siostry,kilku znajomych z choinki urwanych...Zaczęłam od jego rodziców-kiedy odeszłam,to najpierw oni się dowiedzieli.Wytłumaczyłam najpierw im,bo liczyłam na zrozumienie(kurwa,jak się przeliczyłam!)Moje każde słowo jak od sciany!Każde jego chamstwo jakby do uszu nie trafiało!!!Każde moje prawdziwe słowo spotkało się z jakąś odbitką!(dziś wiem,ze służyłam całej rodzinie za względny spokój z synem i dzięki mnie posunął się do przodu w rozwoju osobistym zawodowym).Mnie nie było.I teraz te setki zdjęć z dziećmi...Kiedy ja zapierdalałam w kuchni,to rodzina robiła zdjęcia z dziećmi-dziesiątki...Tatus z dziećmi...On jest recydywistą w swoim zachowaniu,ale kobieta,która o tym wie boi się o ich wspólnego syna,więc mi nie pomoże.Nie mam pretensji,rozumiem.Pomogła mi osobiście,bo porozmawiała ze mną(nie zwariowałam-nie tylko ja tego doświadczyłam).To czas,kiedy czekam na sprawę ws.kontaktów.Boję się jego,więc kazdy kontakt odpada.Dzieci mu nie dam,bo juz wiem,że dla mojego bólu zatrzymałby je u siebie i mogłabym ich nie zobaczyć długo(jechał po moich największych kompleksach i deficytach życiowych,miałby pole do popisu-bez dzieci umarłabym chyba)...Napisałam wyżej,że umożiwiłam mu kontakt z dziećmi,by nie mieć problemów prawnych.Nie skorzystał.Ja to wiem,Ty to wiesz,i wie każda dziewczyna doświadczona rasowym p-ich manipulacje nie mieszczą się w naszych głowach!Każde jego słowo przez tel.,każda wiadomość sms-wszystko dla odbiorców trzecich!
UsuńTak, wszystko, żeby zbudować fasadowy wizerunek, na którym potem jadą, a który różni się od realu jak dzień od nocy :-/ Normalny człowiek nie jest sobie w stanie nawet wyobrazić, że czyjś ból może kogoś nakręcać, ale niestety w przypadku psycholi to standard, mają z tego adrenalinę. Wiem, że to strasznie trudne, ale im mniej będzie wiedział o tym, że w jakikolwiek sposób Cię stresuje, rozwala i męczy, tym lepiej dla Ciebie. Myślę, że na stałą opiekę nad dziećmi nie miałby wcale ochoty (bo kto by wtedy zap...dalał?), ale masz rację, że mógłby posłużyć się nimi, żeby Ci dopiec. Coś strasznego. Nadzieja w tym, że gady bez ofiar długo nie wytrzymują, więc może kiedy zaangażuje się w nowy związek, to trochę zluzuje.
UsuńZanim to zrobi,to musi mnie zniszczyć,bo jak pokaże twarz?Ma 3 dzieci z dwiema kobietami,które odeszły.Dlatego teraz próbuje mnie niszczyć...To,co robi,jak manipuluje-to wszystko jest śmieszne.Jak osacza i szczuje...No,ale ja nie mam adwokata i detektywów,ktorzy pomogliby...Nie mam mamy,co zapłaci,kiedy trzeba...Mam Blog,mam cudne Dzieci,mam kochane Koleżanki :)Często załamka,rzadziej poczucie siły.Ale wiara jest,bo nie pojawiałabym się u Ciebie:)
UsuńTo znowu ja-"długodystansowiec".Dziękuję za słowa wsparcia ,są mi teraz bardzo potrzebne.Już dawno temu wiedziałam,że to,co się dzieje w moim życiu,nie jest normalne.Przez wiele lat(od piętnastego roku życia) prowadziłam pamiętnik,mam więc wgląd do mojej przeszłości-od tej widzianej oczyma młodej dziewczyny,aż do wieku dojrzałego.Dlatego tak bardzo mi żal tej dziewczyny,pełnej wiary,nadziei i miłości ,a która ostatecznie po tylu latach została odrzucona,porzucona ,bo okazało się ,że on woli być sam niż ze mną i jedyne,czego pragnie,to świętego spokoju(hm,"świętego"?).Obdzwonił córki,żeby nie przyjeżdżały na jego urodziny(2 stycznia),bo mama ma fochy -i takie tam. Chyba drugi raz w życiu rozebrał choinkę ,tyle że zaraz po świętach i pod moją nieobecność, bo dla niego-przeze mnie-święta już się skończyły.No i natychmiast wynajął mieszkanie,żeby się wyprowadzić,ale nie zrobił tego,bo jednak jest osobą publiczną ,znaną w naszym miasteczku (także ze względu na swoją "fajność" i wiecznie uśmiechniętą twarz!).Więc ochrona wizerunku przeważyła,ale za mieszkanie musiał zapłacić.Myślę,że w podjęciu decyzji o ucieczce z tego związku pomogło mi to,że moje córki też dostały się w sidła bardzo podobnych "panów" i-jak już pisałam -pomagałam im wyrwać się z tych sideł.Bywało naprawdę strasznie,zdarzały się interwencje policji(zięć z doktoratem!).No więc w grudniu,gdy mój mąż znowu mnie odrzucił ,spojrzałam chyba na siebie jak na moje dziecko- lektura pamiętnika mi to umożliwiła.Znalazłam tam siebie naiwną i łatwowierną,ale też przeżywającą wiele koszmarnych chwil,o których zapomniałam,bo chciałam zapomnieć.Zapytałam samą siebie,czy znowu mu na to pozwolę.I tym razem powiedziałam sobie,że nie.Już nigdy.
OdpowiedzUsuńNie jest łatwo,o nie,ale na pewno kontakt z kobietami o podobnych przejściach- pomaga.I to,że mogę się z kimś tym podzielić,bo nigdy wcześniej nikomu o tym nie mówiłam.Od tego miałam pamiętnik.Jak widać,bardzo mi teraz pomógł.Wcześniej czytałam już mnóstwo książek na temat toksycznych związków,ale zawsze coś mnie powstrzymywało przed ucieczką.Nadzieja?Być może,ale dzięki takim blogom jak ten,zobaczyłam,że to głupia nadzieja.No i co?Mówią,że nadzieja umiera ostatnia.Ale to ja żyję...
PS A propos książek,które warto przeczytać, bo są bardzo "w temacie",polecam trylogię Zeruyi Shalev: "Życie miłosne", "Mąż i żona"i "Po rozstaniu".
Myślę, że to bardzo dobry trop - spojrzenie na siebie jak na kogoś, za kogo jesteśmy odpowiedzialne i kim mamy obowiązek się zaopiekować. Brawo za trafną intuicję! Nadzieja jest piękna i wcale nie głupia, cała jednak sztuka polega na tym, żeby właściwie ją ulokować. Możesz mieć nadzieję na to, że staniesz się inną, silniejszą, piękniejszą wewnętrznie i mądrzejszą kobietą, że przed Tobą jeszcze wiele pięknych spotkań i podróży - choćby tych wgłąb siebie, możesz mieć nadzieję na radość, na to, że przyjdzie wiosna i ucieszysz się nią może tak, jak jeszcze nigdy wcześniej, że zaufasz Sile Wyższej, że wszystko dzieje się po coś i nie wszystko, co w życiu przeżyłaś, okazało się przegraną. Fakt, przydarzył Ci się związek z psycholem, ale za to masz ukochane córki, masz ogromne doświadczenie życiowe, którym możesz podzielić się z innymi, możesz wielu osobom pomóc i otworzyć się na wiele przyjaźni i dobrych chwil. Pisz pamiętnik znów i znów bądź tą kilkunastoletnią dziewczyną, ona w Tobie wciąż jest :)
UsuńI jeszcze tylko trochę o nadziei :
OdpowiedzUsuń***
a może jeszcze
kiedyś
pod dotykiem
czułej ręki
zakwitną uśpione
we mnie
kwiaty
Piękne! I tego Ci - i Wam wszystkim oraz sobie - z okazji wiosny życzę :)
UsuńMogę jeszcze coś dodać?Otóż jest jedna dobra strona "związku "z psychopatą.To bardzo wymagający mężczyzna .To sprawiło,że zawsze dbałam o siebie,o dom,o dzieci, o ogród,o swój rozwój wewnętrzny.Chociaż czytałabym,pisałabym pewnie też bez niego-w końcu lubiłam to robić już wówczas,gdy się poznaliśmy.No i przecież chyba właśnie dlatego mnie "wybrał"-wrażliwą marzycielkę.A poznaliśmy się w liceum-chodziliśmy do tej samej klasy.Stąd ten długi staż. Ślub wzięliśmy na drugim roku studiów ,a rok później urodziła się nasza pierwsza córka.Więc te ok.40 lat to łącznie z "chodzeniem" ze sobą...Czy ja właśnie się tłumaczę ?!Na to wygląda,bo jednak brzmi to strasznie-tyle dni przeznaczonych,poświęconych dla nikogo.
OdpowiedzUsuńOstatnio coraz częściej zastanawiam się nad tym,kim byłabym,gdybym nie poznała jego?
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za ten zmasowany atak,ale dzisiaj dużo myślałam o moim życiu.Może dlatego,że święta tuż tuż ?
Odpisałam Ci wyżej, ale dodam jeszcze jedną rzecz: nie myśl o tym czasie, jak o czasie straconym. Było w nim wiele bólu i cierpienia, ale ono przecież nie zabiło ani Twoje duszy, ani wrażliwości. Może Cię "przeorało", ale... orze się przecież po to, żeby coś zasiać :) Np. piękne kwiaty ;)
UsuńMoze tanie chwyty po rozstaniu? Metody manipulacji by wrocic?bo wcale nie latwo sie odczepic.Moj eks to patologia,zlodziej i oszust majacy sprawy w sadzie, ale do dzis mnie szantazuje.
OdpowiedzUsuńOj, prawda, nie jest łatwo, czasem trzeba działać bardzo ostro. Mój eks to niby pan-w-garniturze, ale taka sama patologia i oszust, czy złodziej nie wiem, na pewno złodziej czasu i emocji. O tanich chwytach po rozstaniu napiszę :)
UsuńA możesz napisać o zazdrości wzbudzanej przez psychopatę,o mechanizmach tego działania ?
OdpowiedzUsuńO tak. Ja też poproszę o notkę związana ze WZBUDZANIEM ZAZDROSCI.
UsuńWciąż jestem tu z Wami, czytam wszystko, nawet po kilka razy:).Przysiadam się codziennie tu do Was i upewniam coraz bardziej, ze to NIECZLOWIEK byl po prostu...Mam za sobą 71 dni detoksu-jest ciężko, a czasami bardzo DZIWNIE, ale trwam. Wczoraj miałam urodziny (P.skrzętnie skorzystał z okazji) i bardzo Was proszę dziewczyny zyczcie mi wytrwałości i determinacji. Nie o padalca mi chodzi, bo jego nie chce. Chce SIEBIE. I zebym, bron Boze, nie zgorzkniala.
A "Molestowanie moralne" powinno być podręcznikiem w szkole.
Pozdrawiam Was wszystkie, a Ciebie Wadera szczególnie :))
Agnieszka
I wzajemnie! :)) Wszystkiego naaaajlepszego z okazji urodzin! Skoro urodziłaś się razem z wiosną, to nie masz żadnych szans na zgorzknienie, nie bój ;) Wielkie fanfary za 71 dni detoksu!
UsuńO wzbudzaniu zazdrości jest trochę tutaj:
Usuńhttp://szczuryiwadery.blogspot.com/2016/02/triangulacja-czyli-po-co-psychopacie.html
Do "Długodystansowej" - ta dłoń z Twojego pięknego wiersza jest przy Tobie, codziennie :) Nie myśl kim byś była, myśl o tym co sama możesz dla siebie zrobić. Od teraz. To zdecydowanie mniej energochłonne. A w czasie detoksu dobre gospodarowanie energią to podstawa - przynajmniej takie jest moje doświadczenie. Życzę dużo, dużo siły i dobrych myśli. B.
OdpowiedzUsuńTak ...subtelne uwagi rzucane w powietrze..powodujace ze tracisz grunt pod nogami.Co zabawne..byl czas ze panicznie balam sie ze mnie zostawi...potem panicznie balam sie, ze nigdy sie nie odczepi 😃
OdpowiedzUsuńhahaha, to drugie znacznie gorsze :))
UsuńHej Wadera. Czytam Ciebie regularnie. Moje oczy otworzyły się pół roku temu i wcale nie jest łatwiej. Boli tak samo jak wtedy. Czas nie pomaga. Ja już nie wiem co robić. Popadam ze skrajności w skrajność. Nie mam z nim kontaktu prawie 6 miesięcy a ja dalej jestem wrakiem człowieka... Nie mam już sił...
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj sobie "Biegnącą z wilkami". Ta książka daje moc. Przynajmniej na jakiś czas, a to już coś na detoksie.. I może poszukaj jakiegoś sensownego terapeuty-psychiatry. Żałoba może trwać długo, ale w jej trakcie można przecież o siebie zadbać. Pozdrawiam i życzę siły w walce o siebie:)
UsuńRozumiem Cię, ja się podnosiłam w sumie z rok, pierwsze parę miesięcy - na lekach. Terapia indywidualna, grupowa, 12 kroków, rozmowy z przyjaciółmi, zdrowe jedzenie, świeże powietrze, modlitwa i dużo snu. Oraz dużo cierpliwości do siebie, 6 miesięcy to niby dużo, ale po takiej traumie to nic dziwnego, że jeszcze Cię wszystko boli. Napiszę wkrótce notkę o tym, co robić, kiedy wydaje się, że nic nie pomaga - podzielę się paroma refleksjami z własnego podwórka. Trzymaj się i pogratuluj sobie, że tyle wytrzymałaś, to przecież mega wysiłek, nic dziwnego, że padasz na twarz. Uszy do góry! :)
UsuńJa proponuje temat "karania" ofiary np. poprzez nieodzywanie sie. Warto rozpisac kwestie tego, ze psychol potrafi sie nie odzywac dluzszy czas, przyczajac a pozniej "atakowac". Po co to jest? Jak oni tak moga w ogole? Przeciez jesli sie kogos kocha to nie ma miejsca na jakies kary, przerwy i w ogole. Kiedys czytalam, ze nawet po kilku latach psychole potrafia odnawiac kontakty. Moj zaszczepil mi taka mysl nawet "co kochanie jesli np. rozstaniemy sie a po kilku latach nasze drogi znowu sie zejda? moze tak byc".
OdpowiedzUsuńR.
Mój też tak robił. Mój Boże to wszystko jest nieprawdopodobne. Ja slyszalam:"mogę się z kimś schodzić nawet i 7 razy i potem już być na stale". Ja głupia myślałam, ze on po przejściach i zagubiony...A on mnie urabial, żebym czekała, aż "przerobi"armię innych kobiet i w nagrodę za cierpliwość będę MOGLA SIE NIM ZAOPIEKOWAC. Słabo mi sie robi jak o tym myślę.
UsuńAgnieszka
Urabiał nie tylko po to, żeby sobie pohulać, ale także po to, żeby poprzesuwać Twoje granice i złamać Cię wewnętrznie. Upokorzona i zrozpaczona kobieta jest dużo słabsza, a co za tym idzie - psychol może sobie przy niej na więcej pozwolić. Straszne to są skurwysyny. Brrrr.
UsuńJa mam "zjazdy"do dzis.Dalabym wiele,zeby sie nigdy nie odezwal.Wiem,ze jest chorym czlowiekiem...ale gdzies jakas czastka za nim teskni...a raczej za moim wyobrazeniem i tymi ochlapami uczuc.Tak trudno mi bylo trafic na kogos,kto chcialby sie zaangazowac,a swoje lata mam..a on obiecal mi wszystko na poczatku..czulam sie jak nastolatka
OdpowiedzUsuńMiałam bardzo podobnie.
UsuńR.
Taaaak, najpierw czujemy się jak nastolatki, a potem jak dwustulatki ;) Słusznie piszesz, że tęsknimy za WYOBRAŻENIAMI. Od psychopaty nigdy nie dostaniemy tego, za czym tęsknimy, a jedynie OBIETNICĘ otrzymania właśnie tej rzeczy. Serwowaną nam na długim kiju, za którym będziemy biec aż do utraty przytomności. Nie tędy droga, droga prowadzi dokładnie w przeciwnym kierunku - nie na zewnątrz, ale do siebie, do swojego serca, poczucia wartości, piękna i godności. Kiedy zaczniemy to odkrywać i nad tym pracować, na psychopatę nie będziemy miały ochotę nawet spojrzeć, a co dopiero zaszczycić go naszym dostojnym splunięciem ;)
UsuńMój sajkoł zwykł mawiać pół żartem, pół serio, na początku, w fazie oczarowywania: "Nikt ci tyle nie da, co ja jestem w stanie ci obiecać"...
UsuńPo niecałym roku naszej znajomości, najpierw powiedział mi nagle, że mnie KOCHA, a potem zwrócił się z prośbą o pożyczenie mu 5 tysięcy złotych...
A że od zawsze, nie wiedzieć czemu byłam uczulona na wykorzystywanie finansowe, urządziłam awanturę, iż nie jestem bankomatem i kasy rzecz jasna nie pożyczyłam. Ech! Gdybym wtedy wiedziała to wszystko, co wiem teraz... Przecież to pierwszy kłujący w oczy symptom był... Bo za to, że nie chciałam mu pożyczyć obrażał się, przepraszał, grał na poczuciu winy, bo jak to psychol komornik na karku, a ja wyrodna pomóc nie chcę... Cudował, używał wszelkich manipulacji... ale pod tym jednym względem nie dałam się wykorzystać. Bo widziałabym tę kasę, jak przysłowiowa świnia niebo, a razem z nią pewnie i psychola... Więc postanowił mnie inaczej ograbić... Zeżreć, przeżuć i wypluć...
Zachodzę w głowę wciąż, jak to się stało, że byłam taka ślepa...
Minęło pięć lat, odkąd jesteśmy razem. Od dwóch lat pojawiło się znamienne WTF??!! I poszukiwanie odpowiedzi, o co tu do k...wy nędzy chodzi. Od roku trafiłam na właściwy trop. I mimo tego, że czytałam książki, blogi, fora... I mimo tego, że widziałam oczywiste powielające się jak wszędzie schematy, długo zaprzeczałam przed samą sobą, że to, co spotkało mnie, jest TYM SAMYM, o czym z takim zaangažowaniem czytam...
Dopiero w minioną sobotę, po blisko pięciu latach związku, na odległość zresztą (ponad 200km), spadło na mnie okrucieństwo prawdy... Ból nie do zniesienia... Ponieważ po raz pierwszy spojrzałam na to wszystko z perspektywy jego wyrachoeanej gry... Od początku, do końca...
I wreszcie dojrzałam do decyzji, że to się musi skończyć. Że uciekam.
I najwyraźniej zbiegło się to z tym, czego patrząc przez moje szczątki iluzji do końca widzieć nie chciałam, a co on ukrywał pod notorycznym zrzucaniem na mnie winy o wszystko...
Że już od dawna urabia sobie nową ofiarę, na co wskazuje dosłownie wszystko, a co wcześniej tłumaczyłam sobie tym swoistym wymierzaniem kar, gdy coś nie po myśli pana... A na co nie mam, poza alarmującą intuicją o mnóstwem nieścisłości i logicznie Wytłumaczonych kłamstw, żadnych dowodów, ponieważ mieszkamy od siebie szmat drogi. A co to za problem łżeć dla psychola tym bardziej, że nigdy niczego nie sprawdzę i nigdy się niczego nie dowiem...
Już nawet nie chcę wiedzieć nic więcej... Bo można by było popaść w skrajny obłęd... Chociaż kiedys tak strasznie chciałam się zemścić, wytrzeć mu mordę zakłamaną jego ohydnymi łgarstwami...
Dziś myślę, że to zabiłoby przede wszystkim mnie... I że może lepiej już nic więcej nie wiedzieć...
Pięć lat robienia ze mnie głipca, pięć lat perfidnych kpin moim kosztem, takich z uśmieszkiem satysfakcji na twarzy w zupełności wystarczy... Pięć lat znęcania się psychicznego, emocjonalnego, dokonywania mordu na mojej duszy...
Deptania mojej godności... Dumy...
Szmacenia mnie ohydnego... Poniżania mnie, zaniżania mojej wartości... Obrażania inteligencji... A nawet używania naszych spraw intymnych, łóżkowych przeciwko mnie, w nieludzki i obrzydliwy sposób... I długo by tu jeszcze wymieniać... I ten ton głosu, którego nijak nie są się opisać, jak gdyby mówił do jakichś rzygów odrażających i obrzydliwych... Jak do jakiegoś plugastwa...
Po co mi właściwie dowody jego oczywistych zdrad?
Po prostu dość już tego...
UCIEKAM.
I chociaż wiem, że najgorsze dopiero przede mną...
UCIEKAM.
I już nie zawrócę.
Wadera...
UsuńChciałabym o tym pisać. Wyrzucić z siebie swój ból... Pomagać... Krzyczeć o tym. Bo o tym powinno się krzyczeć... By normalni ludzie mieli świadomość, ile zła może zmieścić się w drugim człowieku... Żeby mogli się ustrzec, obronić...
Dlaczego nie mogę nic z siebie wykrztusić...? Dlaczego nie wiem, od czego zacząć? Dlaczego wciąż się boję, że gdy opowiem swoją historię narażę się na opinię wariatki...?
Dokładnie takiej, jaką on chciał ze mnie uczynić???
I jednocześnie strasznie jestem wdzięczna, że kobiety takie, jak Ty, potrafiły ująć to wszystko w słowa...i to tak, że bardzo chce się zawalczyć o siebie. To Twój blog ostatecznie otworzył mi oczy, Twoje mądre słowa i mądre słowa wszystkich tu zgromadzonych, udręczonych kobiet,które odpowiadały własne myśli i historie... Nieoceniony zastrzyk siły, motywacji i wiary w na ten moment prawie niemożliwe...
I jeśli któraś z Was bywa tu jeszcze, bardzo Wam za to dziękuję!
L-K
Żyłam rok z socjopatą, znanym muzykiem ze Szczecina. Wielokrotnie uciekałam i wracałam do Niego, ponieważ walczył, żeby mnie odzyskać. Dlaczego? Niestety na moje nieszczęście, miałam wyjątkowo dużo zasobów, które chciał przejąć, dlatego tak trudno było mi się od Niego uwolnić. Jestem bardzo silna psychicznie, wykształcona, niezależna finansowo, atrakcyjna fizycznie. Weszłam w relację z Nim całą sobą. To On bardzo długo o mnie zabiegał i w końcu uległam. Stopniowo dowiadywałam się prawdy o Nim, Jego nieskończenie wielu związkach, praktykach seksualnych ,preferencjach, oraz braku empatii wobec byłych partnerek. W swoim środowisku funkcjonował jako wspaniały syn, ojciec, kolega, czarujący mężczyzna i dobry człowiek. W rzeczywistości uwielbiał manipulować, był patologicznym kłamcą , sadystą nie tylko psychicznym ale też fizycznym. Jego całe życie polegało jedynie na zaspokajaniu swoich pragnień, zachcianek. Jak sam wielokrotnie podkreślał w rozmowie ze mną w związkach szybko się nudził i szukał wyjątkowych wrażeń i ciągle nowej "zwierzyny". Oczywiście ze mną było zupełnie inaczej, byłam jak często przysięgał - kobietą Jego życia. Niełatwo Mu było mną manipulować, byłam jednak, na moje nieszczęście bardzo zakochana i chciałam pokazać, że mnie o osobowości "terapeutycznej" uda się z Nim być. Teraz wiem już na pewno, z socjopatą nie da się żyć w szczęśliwym związku i nie da się Mu pomóc. Jedyną formą ratunku dla Jego ofiary jest UCIECZKA !!! Dziś jestem wolna i szczęśliwa.
UsuńSzukam kontaktu z kobietami,które mogły mieć z Nim kontakt, lub były z Nim w związku.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTak, dalej tak czuję. Po ucieczce od Niego jestem wolna i szczęśliwa. Ale też wiele mnie to emocjonalnie i fizycznie kosztowało i dalej kosztuje. Zdecydowałam się na konfrontację ,pójście na policję i do sądu; dążenie do odrobiny sprawiedliwości za to co mi zrobił. Będąc moim "Narzeczonym", na miesiąc przed planowanym cichym ślubem z powodu panującej pandemii,kiedy przyjechaliśmy do Niego, bez powodu wyzywał mnie, poniżał, kazał przed sobą klęczeć, pobił mnie, porwał na mnie koszulę nocną , polewał zimną wodą, nie pozwalał mi się wysuszyć, nie pozwalał mi się załatwić, rzucał mnie na łóżko , dusił mnie. Zniszczył mojego laptopa, telefon komórkowy. Następnie schował moje rzeczy: torebkę z dokumentami i kluczami do mojego mieszkania, mój płaszcz, beret, szalik, buty. Powiedział, że wypuści mnie ze swojego mieszkania, kiedy dam mu 100 000 zł.Co według Niego spowodowało takie zachowanie? Powiedziałam Mu, że cieszę się na jeszcze 3 dni, które z Nim spędzę. Nie spodobał Mu się mój ton głosu. Jak twierdził powiedziałam to z sarkazmem i ironią, bo wolał ten wieczór spędzać z laptopem niż ze mną. A ja naprawdę szczerze się cieszyłam, że będę Go widzieć i czuć jeszcze przez weekend. Była noc ,byłam tylko z Nim w Jego mieszkaniu, w Jego mieście, gdzie bliżej nie znałam nikogo. Poznałam wcześniej wielu Jego znajomych, Jego siostrę , Jego córkę,ale niestety nie miałam do nikogo z nich ani adresu, ani numeru telefonu. Dobrze o to zadbał, abym nie poznała ich zbyt dobrze, nie zaprzyjaźniła się i żeby później nie miał problemów z manipulacją kiedy będzie mnie przed nimi oczerniał.Po pewnym czasie chyba ochłonął i usiłował wmówić mi, że telefon wypadł i zniszczył się na parkingu, kiedy jechaliśmy do Jego miejscowości, a laptop został uszkodzony bez możliwości naprawy, bo za dużo było różnych kartek w pokrowcu. Później położył się obok mnie jakby nic się nie stało i powiedział, że muszę iść na terapię do psychiatry po tym co się stało. Powiedział również, że dalej mnie kocha i chce ze mną być. Rano musiał wyjść a ja pod pozorem, zapłacenia moich rachunków na poczcie wyprosiłam oddanie moich rzeczy. Obiecałam, że zostanę do Jego powrotu. Kiedy wyszedł, uciekłam i przesiedziałam na dworcu 3 godziny do momentu kiedy wsiadłam do swojego pociągu. Tak skończyła się bezpowrotnie moja wielka miłość do Niego, moje marzenia i nadzieje na wspólne spokojne i szczęśliwe życie.
UsuńKiedy pozwoliłam sobie wejść w ten związek, nie miałam się wcale na baczności. To On zrobił wszystko, aby pojawić się w moim świecie. Ponownie. W moim życiu było tylko dwóch mężczyzn. Mój były mąż i On, jedyny i wymarzony, największa miłość mojego życia. Zakochałam się w Nim od pierwszego wejrzenia 25 lat temu . Byliśmy obydwoje wtedy, jak to się mówi po przejściach. Nasz związek trwał dwa lata. Niestety zdradził mnie. Już wtedy miał opinię Casanovy, wiązał się najczęściej ze starszymi , dobrze usytuowanymi kobietami, i zawsze w jakiś sposób na kontaktach z Nimi korzystał. Ożenił się z dużo młodszą kobietą i zaraz po urodzeniu Ich córki rozwiódł się .Ja też Jestem od Niego młodsza. Kiedy występował w znanej miejscowości nad morzem zakochałam się w Nim i zdecydowałam się z Nim być. Niestety bardzo mnie zawiódł, zdradzając mnie. Później tłumaczył się tym,że dowiedział się od bliżej nieokreślonych Naszych wspólnych znajomych, że związałam się z koszykarzem z Olsztyna, co w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca. Zerwałam z Nim, ze względu na dumę i godność zdradzonej kobiety, która wcześniej z miłości postawiła wszystko na jedną kartę , żeby pomóc Mu prowadzić działalność gospodarczą, rezygnując z własnej kariery , stanowiska kierowniczego i dalszego awansu zawodowego. Po rozstaniu i powrocie do rodzinnej miejscowości, przez 23 lata byłam sama ,zajmowałam się swoim jedynym dzieckiem , chorą Mamą oraz rozwojem zawodowym, robiąc kolejne studia podyplomowe i kursy zawodowe. Rozpoczęłam trudną i odpowiedzialną pracę z ludźmi, którzy ze względu na swoją niepełnosprawność wymagają więcej miłości, troski i opieki. Nigdy nie miałam żadnego konta na Facebooku, Naszej Klasie i innych portalach społecznościowych. Nie wiązałam się z Nikim , ponieważ każdy mężczyzna był przeze mnie porównywany do Niego, dla mnie jedynego i wyjątkowego.
UsuńI wtedy stał się cud, mój Jedyny zdobył podstępem mój numer telefonu, a to naprawdę wymagało mnóstwo zachodu z Jego strony. Odezwał się w dzień moich Imienin, jak twierdził, żeby powiedzieć mi jak bardzo mnie kochał, żebyśmy nie umarli , nie wiedząc o tym, kim dla siebie byliśmy. Rozpoczęła się bajka, wielokrotnie mówił, przedstawiając mnie swoim znajomym, że to gotowy scenariusz na film, książkę. Kiedy do mnie przyjechał, przysięgał płacząc przy grobie moich Rodziców , że byłam i jestem kobietą Jego życia, którą będzie kochał na zawsze i jeden dzień dłużej, troszczył się o Nią i nigdy nie pozwoli zrobić Jej krzywdy. Wzbudzał współczucie opowiadając o chorej Mamie, którą w tamtym okresie opiekował się wspólnie ze swoją siostrą, Sprawiał wrażenie dobrego i uczciwego człowieka. Uwierzyłam Mu i przyjęłam pierścionek zaręczynowy. Stopniowo dowiadywałam się prawdy o Nim, zaczął wykorzystywać mnie finansowo, emocjonalnie. Odkryłam, że nadużywa alkoholu, sam o sobie powiedział, ż e dla innych kobiet jest wysoko funkcjonującym alkoholikiem. Dowiadywałam się od Niego o kobietach ,z którymi był, o wielu, wielu związkach przede mną. Panie często zmieniały numer telefonu po zakończeniu związku z Nim. Miał bardzo wysokie mniemanie o sobie, zupełnie nieadekwatne do rzeczywistości. Uwielbiał manipulację i kontrolę, za wszystkie niepowodzenia i nieporozumienia obwiniał zawsze mnie . Najbardziej smutno Mu było, kiedy cieszyłam się z czegoś i mówiłam o szczęściu i radości z każdego dnia. Czasami miałam wrażenie, że uwielbia sprawiać mi przykrość. Stopniowo przestał kontrolować się i rozglądał się za nową „zwierzyną”, interesował się moimi koleżankami , sąsiadkami na szczęście bez powodzenia, ciągle obwiniając mnie o chorobliwą zazdrość, której nigdy z mojej strony nie było. Bardzo starał się zachować pozory przed moim Synem i Synową oraz najbliższymi znajomymi, niestety ,szybko został zdemaskowany i właściwie oceniony. Wszyscy moi bliscy ocenili Go negatywnie. Ja jednak ciągle przyjmowałam jego usprawiedliwienia, często wygłaszane z płaczem i na klęczkach przede mną. Zapewnienia z Jego strony o dozgonnej miłości robiły swoje i po kilku ucieczkach, ciągle przy Nim trwałam, licząc na to, że mnie mającej osobowość „terapeutyczną” uda się z Nim być i pomóc. Dziś wiem, że w trakcie, tego „bajkowego” związku ze mną, zdradzał mnie i szukał już mojej następczyni.
UsuńJeszcze długo nie będę mogła słuchać spokojnie ,bez dreszczy obrzydzenia i przerażenia piosenek , które dotąd lubiłam - Elvisa Presleya
UsuńChcę tylko sprawiedliwości. Tylko tyle i aż tyle. Ciągle słucham https://www.tekstowo.pl/piosenka,david_guetta,titanium__feat_sia_.html . Tej piosenki psychopaci nienawidzą. Trzymajcie za mnie kciuki, składam zawiadomienie o popełnieniu przez Niego przestępstwa.
UsuńWadero, odezwij się, bardzo Cię potrzebuję!
UsuńMój biedny miś- „Elvisek” po pogrzebie swojej ukochanej Mamy, już na drugi dzień bardzo chciał i pojechał ze mną na narty do Szklarskiej Poręby. Tam świetnie się bawił, radośnie korzystając z pogody i dobrego jedzenia , nie okazując przy tym najmniejszego smutku. Oczywiście wszystko na mój koszt. W wolnych chwilach wysyłał zdjęcia i wiadomości do innej kobiety , jaki jest pogrążony w rozpaczy i nieszczęśliwy oraz jak bardzo tęskni i żałuje , że nie jest w tym miejscu z Nią…..tylko niestety ze mną. Nie przeszkadzało to Mu jednak w niczym, żeby mieszkać w moim mieszkaniu w Szklarskiej Porębie i korzystać z moich pieniędzy, w końcu byłam Jego narzeczoną. Wcześniej, po śmierci Jego Mamy pojechałam do Szczecina, żeby być z Nim, wspierać Go w żałobie i cały czas pomagać Mu w organizacji pogrzebu. Zaprawdę „wielka” i ” wyjątkowa” była Jego miłość do mnie.
UsuńZnak zodiaku Waga, w całym moim życiu najważniejsza była uczciwość i sprawiedliwość. I tego zawsze będę się trzymać.
UsuńZastosowałam technikę wyciągania wtyczki. Po tym co mi zrobił w Szczecinie nie zostawił mi żadnego wyboru. Wyszłam z tego związku 19.02.2021 r. Zamknęłam za sobą drzwi i zabiłam je gwoździami.
UsuńBędę czekać na Ciebie Basiu, kiedy skończy z Tobą, odezwij się do mnie, nawet za kilka lat, na pewno Ci odpiszę, i nie zostawię Cię z tym samą.
UsuńPsychopatia jest bardzo często dziedziczna np. z ojca na córkę a potem na jej syna lub z matki na syna a potem na jego córkę.
UsuńKiedy siedzisz wieczorem sama...i pierdylion razy ogladasz ten sam film....i dostajesz zyczenia wielkanocne od psychofaga...bo nawet twoje nastoletnie dziecko nie pamieta....myslisz.swir..ale chociaz on o mnie mysli...niewazne jak..smutne...takie czasy...
OdpowiedzUsuńMegi
OdpowiedzUsuńJa również chciałabym poczytać o wzbudzaniu zazdrości lub karaniu. Mój ex p. w fazie uwodzenia wykreował człowieka o najwyższych wartościach moralnych, tylko w dziwny sposób zaczął patrzeć na kobiety nagle, takim ciężkim , pełnym hmm pożądania wzrokiem, wbijał go w jakąć panią lub koleżankę, patrzył jak sroka w kość na nogi lub biust, widziałam zdenerwowanie tych kobiet lub hmm niektóre podejmowały ta grę, to sie zaczęło po ponad 1.5 roku jak byliśmy razem, więc była "ugotowana" i mówił syyycząc że jestem wariatka i mam przywidzenia..i tym zniszczę nasz związek..takie tam, no wiecie. Kurcze co sie działo w tej mojej biednej głowie..teraz wiem że to molestowanie moralne było. Ale sporo czasu upłynęło, abym mogła bez wzburzenia o tym pisać. Póżniej kara- milczenie.
Notka o wzbudzaniu zazdrości jest tutaj: http://szczuryiwadery.blogspot.com/2016/02/triangulacja-czyli-po-co-psychopacie.html Także i w tym aspekcie psychopata różni się od normalnego faceta tym, że robi to CELOWO i że NIE MA WYRZUTÓW SUMIENIA.
UsuńJa wciąż nie umiem odróżnić psychopaty od "zwykłego " palanta bawiącego się uczuciami innych. Tak wiele mi się zgadza a jednak nie wszystko.
OdpowiedzUsuńCzy można Wadero do Ciebie napisać?
K
Palant palantowi nierówny, ośmielam się postawić tezę, że "zwykły palant" to zupełnie nie to samo, co "palant bawiący się uczuciami innych". Bawienie się uczuciami to gruby kaliber, wskazujący na brak sumienia - podstawową cechę psychopaty. Btw - a po co odróżniać? Lepiej spi...dalać ;) Jasne, że możesz napisać - trampolina.bak@gmail.com
UsuńO tak, ja zakladam ze palant z ktorego powodu zainteresowalam sie psychologia:-))) mogl byc zwyklym dupkiem pozbawionym wrazliwosci. Ale Wadera slusznie pisze: nie diagnozujemy tu nikogo tylko piszemy o gosciach ktorzy w jakis sposob i dlugotrwale zatruwali nam zycie. Kochana czy to istotne? Jak nie widac poprawy relacji a typ ma nawet lekki skręt ku zachowaniom perwersyjnym a TOBIE to Nie odpowiada to dodajemy sobie wspolnie sil w detoksykacji i tzw. Uwolnieniu. A ja jako kobieta nie mam 0 1 dynkowej stanowczosci i gdyby nie pewien poryw ducha:-) moglabym miec do czynienia z takim enigmatycznym typem czlowieka jeszcze troche. Ku swojej szkodzie. Po co? Pozdrawiam:-)))
UsuńTego nigdy nie można być pewnym. Dlatego pasuje określenie psychogaf - to taki pożeracz duszy. Czujesz, że coś jest nienormalnego i dziwnego. Zwykły palant powie prostu z mostu - nie pasujemy do siebie-chodziło o seks-zamyka drzwi i go nie ma. A ten inny dupek stosuje przybliżanie - oddalanie. Ciepło - zimno. Czujesz to. Nawet jak nie wiesz co to jest - to organizm popada w taki tunel jak czasami on coś powie albo zrobi - bo nie wiesz gdzie tu jest logika.
UsuńNikt nie będzie pewien do końca - ale wydaje mi się, że w ogóle jak jest osoba zaburzona emocjonalnie to nie jest możliwa normalna relacja. Nie musi to być akurat typowy psychopata - często są osoby, gdzie jakieś tam zaburzenia występują razem.
Niech jej nie pomaga to nic nie da szczególnie jak przyjaciółka już jest zakochana.
OdpowiedzUsuńPsychopata będzie miał kolejne wyzwanie do pokonania.
Inaczej czy przyjaźń jest warta konfrontacji z psychopatą?
W przypadku relacji z psychopatą niestety konfrontacji nie da się uniknąć. P. monitoruje każdy ruch ofiary, toteż nie sposób utrzymywać normalnego kontaktu z przyjaciółmi bez późniejszego maglowania przez p. Kiedy z kolei spotykacie się w większym gronie, p. wytworzy taką ciężką atmosferę, że drugi raz nie będziesz mieć na takie spotkanie ochoty. I o to mu chodziło. Trudno nie reagować, kiedy widzi się bliską osobę w sidłach wroga, ale zgadzam się, że póki ona sama tego nie zrozumie, to wiele nie da się zrobić. Za to na etapie otwierania oczu i uciekania z toksycznego związku, rola przyjaciół jest nie do przecenienia.
UsuńWadero droga, jesteś mądra, bystra kobieta. I empatyczna. I to nie są tanie komplementy. Nie wiem czym zajmujesz się zawodowo, ale moim zdaniem masz zadatki na dobrego terapeutę.
UsuńDziękuję za życzenia i te słowa o wiośnie. Nigdy nie myślałam w ten sposób. Niesamowite jak jedno zdanie zmienia kąt patrzenia.
Dzięki wielkie :)
Agnieszka
A, i masz ogromną łatwość pisania. Myslalas o ksiazce? Ja z przyjemnością wydalabym na nią pieniadze ;)
UsuńAgnieszka
Kochana jesteś, dziękuję. Myślałam :) Właściwie to zawsze chciałam zostać pisarką :)) Uwielbiam pisać, tylko mam przekonanie, że nie bardzo da się z tego żyć. Ale może warto spróbować?(w ramach podejmowania nowych, wiosennych wyzwań). W razie czego, rozumiem, że mogę na Ciebie liczyć, wykupisz cały nakład jakby co? :D Postaram się nie zrujnować Twojego portfela i wydać książkę maksymalnie w pięciu egzemplarzach :)) Co do zdania, że jedno zdanie może zmienić nasze zdanie, to podzielam Twoje zdanie ;))) Słowa mają moc, a te wypowiedziane z serca to dopiero! :) WIOSNY zatem :))
UsuńMyślę dokładnie tak samo. Lekkość pisania humor i trafność to Twoje niesamowicie ważne atuty. Stoję w kolejce po swój egzemplarz (z autografem mam nadzieję ;) )
UsuńZbieram się żeby do Ciebie napisać ale od wczoraj leżę chora w łóżku i myśli kompletnie nie chcą mi się zmieniać w litery.
K
No tak, panuje wirus, zdrowiej szybko! Dzięki za miłe słowa, wow :) Oczywiście, że z autografem :)) Może wieczór promocyjny w bieszczadzkim schronisku "Wadera"? ;))) hi hi hi
UsuńNo ba! W sierpniu przetre szlaki, "urobie" właścicieli, niech menadzerskie doswiadczenie przyda sie w dobrej sprawie.
UsuńNie ma wyjścia moja miła Wadero, książka musi byc:))
Grzechem byłoby zmarnowanie takiego daru...;)))
Ja też chętnie bym kupiła Twoja książkę Wadera :-) obecnie czytam "Moje dwie głowy" i jestem pod wielkim wrażeniem. Myślałam, że każdy przypadek jest indywidualny a już mój to do nikogo nie porównywalny... a tu się okazuje, że jakbym książkę o swoim życiu czytała.. ten sam scenariusz jedynie scenografia inna... nooo mogłabym jeszcze co nieco dołożyć bo 25 lat tkwiłam w piekle... żałuję.. stanowczo za długo... ale nie potrafiłam nazwać tego ohydnego zjawiska.... za niewiedzę się płaci i to słono!!!
OdpowiedzUsuńA skąd miałaś o tym niby wiedzieć, jeśli to się zaczęło w czasie, kiedy chyba nikt poza naukowcami tego tematu nie poruszał, kiedy nie było netu, książek na ten temat, Niebieskiej Linii ani żadnej świadomości społecznej na temat przemocy. Nie wiń siebie, błagam, tylko pogratuluj sobie, że jesteś ekstra babką, bo innych ci debile nie wybierają. I skup się na tym, żeby na złość psychopacie przeżyć resztę swojego życia na pełnej... mocy ;)
Usuń:-) o tak Wadera, i to ksiazka w budyniowo- rozowym klimacie:-) nie zadne straszaki:-) zeby babki ktore boja sie postawic jakiemukolwiek p. czyt. Panu i Wladcy:-) z roznych wzgledow nawet jesli to wzgledy ekonomiczne: zamordujcie mnie ale ja uwazam ze polowa problemow wiaze sie z tym ze mieszkamy w takim a nie innym kraju i minimalna krajowa nie pozwala na jakakolwiek samodzielnosc. Najzwyczajniej wiedzialy jak wyglada proces zdrowienia, gdzie szukac pomocy, i co je jeszcze czeka na okolo rocznej drodze.:-) Nawet pominelabym szczegoly zwiazane z glownym prowodyrem zamieszania albo zminimalizowalabym je do ciekawostek i pewnych trafnych sformuowan jak chocby ILuzjonista:-) A my chetnie uzyczymy pare naszych spostrzezen i trafnych okreslen:-) Nie znam sie ale moze male wydawnictwa e-bookow ? Na poczatek...sobie wydrukujemy i postawimy na polce jak trofea hihi...po wojnie:-))) Wesolych dziewczyny.M.
UsuńWzajem, wesołych! :) O, może ebook to dobry pomysł, taki przewodnik-po-polu-minowym byłby zapewne przydatny :)) A potem Poradnik Rekonwalescenta :) Iluzjonista to określenie nie moje, a Mai Friedrich, autorki "Moich dwóch głów", które rok temu były jedyną treścią, jaką byłam w stanie przyswoić i którą chłonęłam jak szalona - przeczytałam tę książkę chyba ze 3 razy i nie ruszałam się bez niej z domu, zupełnie jakby była moją Głową Właściwą noszoną przeze mnie w torebce w czasie, kiedy moja własna głowa eksplodowała pod wpływem tej jedynej w swoim rodzaju relacji, jaką jest związek z psycholem :)))
UsuńCholercia, z tego wszystkiego zapomnialam sie podpisac. To ja, bieszczadzka pionierka-Agnieszka:)
OdpowiedzUsuńJa o tym spotkaniu zaczynam myśleć całkiem serio :)) Szalone pomysły są bardzo ożywcze :D
UsuńWesołych Świąt dziewczyny:)
OdpowiedzUsuńR.
Wesołych, wszystkiego dobrego! :)
UsuńI ta wieczne poczucie misji...jestem tak fajna,ze nawet Bestia powinna mnie pokochac i stac sie dzieki mnie Pieknym...a tu dupa..nawet bestia mnie nie kocha..ciagle jacys sami popierd..cy..albo cos ze mna nie tak.
OdpowiedzUsuńMission impossible, dziewczyny! Poczucie misji to dobra rzecz ale lepiej wziąć psa ze schroniska na spacer niż zmieniać dorosłego faceta...zmieni się na chwilę, na pokaz. .
UsuńTak, poczucie misji też miałam, taki związek daje czasem namiastkę złudnego poczucia wyjątkowości. witaj w klubie, też sporo było w moim życiu po...leńców, ale ostatni radziecki czołg, który po mnie przejechał nauczył mnie jednak daleko idącej ostrożności :) Teraz już sobie nie tłumaczę, że "może i on jakiś dziwny / może to źle, że zaczyna dzień od wiadra wódki / może nie powinien się tak do mnie odzywać, "ALE JA GO ZMIENIĘ" :D Taaaa, raczej on mnie zmieni we wrak człowieka. Zmieniać trzeba, ale SIEBIE. A takiej "nowej mnie", szanującej siebie i innych, już nie ma się specjalnej ochoty fundować atrakcji w postaci wpuszczenia na salony pijanego faceta, który przed chwilą wlazł w g... Sorry za mało romantyczno - świąteczny akcent, tak mi się pomyślało :D Jeszcze raz - wesołych!
OdpowiedzUsuńWiekszy nakład-A.kupi 5 sztuk,R.5,Agnieszka 6,Anita 4,każdy anonim po 3:)Reklama szeptana największą ma moc ;) Moja przyjaciółka mnie słucha teraz.Wyjątkowo szybka lekcja psychologi wystarczyła mi,by trafić w jej czułe punkty.Plus jej spojrzenie na moje obecne życie.I nie krzyczę:rzuć go,bo to egoista,drań,manipulant!Ona to czuje...Nie ma magii w tym związku-mam nadzieję,że skończy się szybko.Mój psychol nie daje za wygraną.Całą dobę knuje!!! ;)Ktoś mi bliski stwierdził,kogo to mocniej boli-czy mnie,niszczoną,czy jego,którego życie toczy się wokół tego,jak tu mnie upier..!?Bliski jest fakt,że kiedy będę korzystać z wc(dzieci za drzwiami)-znów będzie interwencja policji,bo narażam dzieci na utratę życia lub zdrowia,bo zostawiłam je bez opieki :) Tak było wczoraj-2 spiących maluchów w aucie,ja 45 kg wagi nie mogłam na raz wziąć dzieci z auta do domu...Zatem brałam pojedynczo-tekst psychola-zostawiłam w otwartym samochodzie dzieci przy ruchliwej ulicy( juz od dawna nie zostawiam niczego otwartego,chodzę z gazem w kieszeni)...Martwi mnie,że tak to szybko się odbywa-jakbym miała podsłuch pod skórą...anita
UsuńZnam to uczucie, jak psychol się na kimś sfokusuje, to czujesz się non stop jak goniona przez sawannę antylopa. Współczuję serdecznie. Czy on widzi, że Cię wykańcza? Myślę, że odczepi się i poszuka innej ofiary, kiedy będzie miał poczucie, że nie ma już nad Tobą żadnej władzy i że jego gierki to dla Ciebie inny wymiar rzeczywistości. Tyle że dojście do takiego stanu przy stałych atakach jest nader trudne. Ale myślę, że jesteś na dobrej drodze do niezależności zarówno mentalnej, jak i emocjonalnej. Trzymaj się, Anita, forza! :)
UsuńPo trzech miesiącach znajomości z psycholem napisałam mu kiedyś niepsodziewanie smsa: "Nie powinnam się teraz z nikim spotykać". Jgo reakcja na to była natychmiastowa. Fala telefonów, smsów
OdpowiedzUsuń( ale nie takich normalnych: typu: "Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz", czy " O co właściwie chodzi, co się stało"). To było w stylu drapiżnika, któremu ucieka zdobycz. Od razu kolejna litania górnolotnych słów o wielkiej miłości, porozumieniu dusz.
25.5.18 noc zarwana od 00:26 (choc lekarz zabronil patrzec na zegarek) nie wiem czemu bo nie bylo juz szlochow w poduszke ani trtrtrtr w glowie. Czytałam spokojnie Twojego bloga. Zgadzam sie w calej rozciaglosci ze tabletki antydepresyjne i wizyta u psychiatry jest niezbedna. Dzieki tym tabletkom przespalam caly tydz - za wyjatkiem dzisiejszej nocy. Ale coz ..taki wypadek przy pracy. Zdarza się. Staram sie nie dramatyzowac.
OdpowiedzUsuń25.5.18 poczatki byly faktycznie zaiste jak w wysmarkanym love story lub w brazylijskiej telenoweli. Armando poczuwszy możliwość kontaktu i urobienia *kolejnej naiwnej przybiegl w ciagu 16 min z oddalonej o ok.6km lokalizacji (*bo oczywiscie nie bylam 1sza w pracy o czym w ramach - "PRAWDY KTORA CEMENTOWAC MIALA NASZ ZWIĄZEK"-powiedzial mi zaraz na samym poczatku)..jest tez bardzo schematyczne i prawdziwe ze intensywifkacja kontaktow jaka nastapila po 1szym naszym spotkaniu sprawila ze nie mialam czasu nawet pomyslec spokojnie o tym co jest grane. Byly kawki. I oczeta wpatrzone i spotkania przed praca na ktore musial wstac o 4 rano (zeby dojechać bo na moje szczęście to inne miasto). Bylo kiwanie glowa pelne zrozumienia. Pierdylion komplementow, ohów i ahów nad moja cudownoscia, wspaniałościa uroda i inteligencją..a ja łykałam jak młody pelikan
OdpowiedzUsuńU mnie what the fuck pojawialo sie na początku. Skutecznie gasilam... Bo jak to mozliwe?! Bo wydaje mi się...oto spotykam księcia z bajki po tylu ograch i pajacach i pala mi sie jakies czerowne lampki? Durna!! Pierwsze what the fuck pojawilo sie jak w ramach "koleżeńskiej"wymiany zdan wyslal mi zdjęcie gor..na ktorym procz gor i procz niego oczywiście byla tez żona (?!?) i umowmy sie ze to bylo juz fazie kiedy wiedzialam ze do mnie uderza. Wiec zgasilam sobie te lampke po rozmowie z Armando.."bo przeciez chyba lepszy jest ktos kto ma w tym wieku jakas przeszlosc...zobacz jak to o mnie swiadczy jestem lojalny 😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂 jednej kobiecie tyle lat"...jakby zapomniał ze przez 4 lata procz zony byla moja poprzedniczka a ja właśnie siedze obok slucham tego shitu i w jakim celu ???? No nie takim zeby pomagac mu budowac lojalnosc wzgl niej..wstydze sie tego. Ale tak swiadomie 1x w zyciu weszlam w zwiazek z zonatym facetem. Wroc weszlam to zle slowo zostalam wessana. Bo bronilam sie jakis czas poki lampki świeciły...
OdpowiedzUsuńKolejna czerwona lampka zablysla dwutorowo. Rozmawialismy o zdjęciach. Przygotowalam specjalnie dla DonJuana album (puk.puk.puk.po glowie sama siebie zeby byla jasność) i w ferworze walki pogoni za szczęściem biegu na spotkanie (wyczekane wytesknione.. Przeciez 😅) zapomniałam zabrac....tak dlugo krecil mi dziure w mozgu az w polowie kawy wstalam...i pojechałam to te zasrane zdjęcia... Czerwona lampka zapalila sie w aucie jak czerwone swiatlo na skrzyżowaniu..Pamietam dokładnie pomyślalam co ja robie?! Jade po cholerny album dla faceta ktory ma zone i ktorego znam kilka tygodni?!.. Ale oczywiście zgaszona - otrzepana "bo wreszczie poznalas kogos komu tak zalezy zeby zobaczyć twoje stare zdjęcia ze poczeka , ile bedzie trzeba" Ze tez do glowy mi nie wpadlo ze moze trzeba bylo poczekac właśnie kolejnych pare tyg? Nie wpadlam na to ze to byla proba sprawdzenia jak daleko mozna sie posunac w manipulacji drugim człowiekiem i ze to nie niecierpliwosc zadna tylko ZWYKLE SPRAWDZANIE GRANICY MOJEJ GRANICY. Rozmawialismy tylko i głównie o mnie. Co jem? Co lubie? Przerabialiśmy moje zycie od kolyski..zadziwiająco malo mowil o sobie...no ale przeciez nareszczie znalazlam mezczyzne ktory postawil mnie nie siebie na 1szym miejscu a chce mnie poznac "dogłębnie" zeby mnie moc "lepiej i trwalej" kochac 😂😂😂😂😂😂😂😂
OdpowiedzUsuńKolejna lampka....? Bylo ich miliony. Kiedy nadal bylismy na stopie koleżeńskiej a on mi robil "scenki zazdrosci" o kumpli. Bo ja mialam większość otoczenia męskiego. On tez same koleżanki więc? Skad historia ze jakas zazdrość? Skad bicie w dzwony "bo ja jestem uwaga trudne slowo introwertykien 😂😂😂😂a ty taka wspaniala i cudna nie bedziesz ze mna chciala miec nic wspólnego"?! Bosze czemuz chcialam? Poczulam jakies dziwne cos jakas lojalnosc durna ...durna bo do faceta zonatego.. Czulam sie zobligowana juz na samym poczatku. Bo sie zainteresowal bo chcial liste: moich filmow moich piosenek ulubionych...chcial dostal..tylko po co? Po nic bo nigdy nie obejrzeliśmy zadnego filmu z tej listy. A muzyka ? Coz a to glosniki nie takie. A to nie z komputera..bzdura..uwiazywanie, budowanie zależności, SMYCZ. po co? Po to zebym konsekwentnie gasila wszystkie czerwone lampki. Nie szukalam romansu. Chcialam budowac zwiazek. Po kolejnych niepowodzeniach zlych wyborach..to mialobyc TO zapowiadalo sie cudownie, bylo takie przemyslane obgadane - kazda najmnieksza wątpliwość byla omawiana i rozwiewana...ale tylko na poczatku..potem gdy lampki zgasly gdy kochalam kazda komorka i kazdym wlosem juz nie bylo rozmow , wyjasnien - co bylo ? Pamietam glownie łzy, moje łzy. I moja przyjaciółkę 4 lata pukajaca sie w czolo na kazde moje "przeciez warto poczekac bo bedziemy razem i on mnie kocha". Kochal tylko gadką NIGDY Z OBIETNICY NIE WYSZEDL ZADEN KONKRET w zadnej najmniejszej sprawie. Za to jazda gora dol byla na porządku dziennym.
OdpowiedzUsuńOn twierdzil ze jazda jest przeze mnie. Bo w kolejnych etapach : 1/ podchody ("jestes taka wrazliwa i empatyczna -tak łatwo cie niechcacy zranic" 2/ etap uwiazywania - "dobrze wiesz ze uzgodnilem ze potrzeba czasu na rozne rzeczy jak bedziesz sie tak zachowywac to wszystko zniszczysz" 3/ etap pochłaniania - "nie ma z toba funu ciagle masz pretensje i nie nadajesz sie na kochanke a mimo to wciaz z toba jestem - to chyba cos znaczy" 4/ etap trwania w ukladzie " chyba sa inne tematy na ktore mozemy rozmawiac a nie tylko twoje emocje? Jestem zmeczony. Twoje ciagle rozczenia i naciski sprawiaja ze mam ochote uciekać. Wywolujesz odwrotny efekt" 5/ pierwszy etap wygaszenia "aniele daj mi szanse zrozumialem ze jestes u podstaw mojego jestestwa, nie potrafie zyc bez ciebie". 6/ etap dania szansy (poczatkowo) "teraz juz bedze dla ciebie bedziemy rozmawiac, bedziemy wspólnie rozwiazywac nasze problemy" (srodkowa czesc) "czemu dla ciebie nie liczy sie to co jest teraz. Powinnas sie śmiać i cieszyc z każdego naszego spotkania a ty ciagle jestes smutna" (etap końcowy) "juz to omawialismy, nie mozemy w kolko o tym samym".7/etap odrzucenia i wygaszania "musze się odseparowac i odciac od Ciebie (zlosc)" (w przypływie uczucia) "nie moge ci serwowac kolejnego takiego roku sama mi mówiłas ze masz dosc bycia ta 3 cia, to by bylo nieludzkie" .... Taaaaa. W zaleznosci od sytuacji jak wiatr zawial jak bylo wygodnie bo (NIGDY tego stwierdzenia niezapomne) "DLA SAMEGO SEXU WARTO" ..i nawet wtedy nie opadla kurtyna ..nadal trwalam...jak na to patrze teraz to wszystkie te chwile maja juz wlasciwy kolor ...
OdpowiedzUsuńWcale nie szukalam romansu. Nigdy wcześniej nie zdarzalo mi sie romansowac z zonatymi facetami. A on tak. Juz mial takie doświadczenie na koncie. Na poczatku myslam ze to piekne i uczciwe ze mi o tym mowi..wcale nie bylo piekne i na bank nie mialo na celu uczciwości. Mialo we mnie zbudowac lojalnosc. Bo prawda to cos co cenie. Nie dostawalam zadnej prawdy dostawalam to co mu bylo wygodnie mi powiedzieć. Wtedy kiedy bylo mu wygodnie. I zawsze w jakims celu. To nie byla jasna prawda fundament pod zwiazek - to byla rozwazona na zimno inwestycja majaca wywrzec na mnie okreslony efekt. I wywarla na prawie 5 lat..po czym stalam sie maloenergetyczna i niewygodna ..a następna poor girl juz czekala w urobiona na zakladke w kolejce..a zona wciaz w domu..coz. Juz nawet rozumiem czemu to wszystko. Te padania na kolana, okresy lodu, histeria kiedy chcialam odciac, i w koncu to co jest. Ja na pilsach w depresji a on kwitnie.
OdpowiedzUsuńWszystko mialo swoj cel. Bylo zmanipulowane skalkulowane dawkowane etc. Oni naprawde maja satysfakcje z tego ze moga wplywac na zycie innych ludzi. Satysfakcje rowna satysfakcji seksualnej w trakcie stosunku. To ich jara i napedza. A kolejna bidna kobita jest tylko bateryjka do ladowania proznego ego. I wcale nie przemawia teraz przeze mnie rozgoryczenie. Nie uwazam tez ze zasluzylam sobie bo byla ta "niekochana od lat" i "bardziej wspollokatorka i siostra niz" zona. Dlugo mnie urabial.. Prawie 3 mc wstępnie. Potem kolejne trzy na zmiane uzywajac roznych technik (prawda ponad wszystko, szczerosc pozwoli nam zbudowac solidny grunt, nie poznaje cie nie wiem kim sie stalas, przeciez nie bedziemy zyc w bajce, w zyciu sa tez zle momenty etc itp itd. W koncu urobil. Potem juz tylko ja sie staralam. Tylko ja przepraszalam. Tylko ja tlumaczylam. Tylko ja walczylam. On byl ..albo nie. Zawsze z "bo ty" to i tamto zle .."bo ja" jestem taki skrzywdzony, zmeczony, pod presja , bo kocham, bo mam dosc....zadnych ruchow zadnych faktow ciagla jazda na emocjach i rollercoster uczuc- moich uczuc..az bateryjka padła..
OdpowiedzUsuńNie zlicze ile razy slyszalam "bo nie jestem potworem".. Oh. Chyba mowil to po to zeby sam moc w to uwierzyc..bo moje lzy, miotanie sie, prosby, wysilki, zmiany splywaly po nim jak po przyslowiowej kaczce.. Ale takiej z zebami z horroru ..kaczce killerce. Teraz zaczynam dostrzegać jakie to bylo naprawde. I ile w tym bylo "prawdy" a ile moich poboznych zyczen i wyobrazen. Kocham wydmuszke. Powloczke. Nie relanego człowieka bo z takim jak ten nigdy świadomie bym nie chciala budowac zycia...ciekawe jaki człowiek bywa podatny na własne projekcje i oczekiwania. To chyba przez te cholerne bajki i oczekiwania ze zjawi sie krolewicz na bialym koniu i bedziemy zyli dlugo i szczesliwie..rzeczywistość jest taka ze dlugo ale nieszczesliwie i nie ksiaze a kameleon i ze o bialego konia łatwiej luzem choc to rzadkie zjawisko...jak juz sie tego konia dostanie chocby przez przypadek to naprawde nalezy wskakiwac na niego i wiać...chocby nawet sie nie umialo jeździć i spadalo zilion razy. Trzeba wlazic spowrotem na konia i uciekac ile sil w kopytach. Im szybciej tym lepiej. I nie jutro tylko teraz, now !!!
OdpowiedzUsuńWitaj .Dziękuję Ci za tego bloga. Znalazłam go 4 lata po mojej traumie, Ale nie za późno bo od 4lat przeżywam to samo. Bardzo mi pomaga. Szkoda że nie ma możliwości rozmowy z Tobą jak z terapeuta. Bardzo by mi to pomogło i dużo wyjaśniło. Mimo to,duzo odpowiedzi znajduje w tekstach. A jak doczytałam R z brodą to zastanawiam się czy nie chodzi o ta sama osobę... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńJestem dobrym, uczciwym, lojalnym i empatycznym człowiekiem, tak zawsze byłam i jestem postrzegana przez wszystkie osoby, które mnie znają. Gdy mnie po latach odnalazł, bardzo często te właśnie moje zalety podkreślał i mówił jak bardzo mnie za nie szanuje. Przez wiele miesięcy ani razu nie pokłóciliśmy się, twierdził, że jesteśmy idealnie dobrani, potem jeśli było coś nie tak między nami, to ja zawsze ustępowałam, żeby wszystko było jak dawniej. Liczyły się tylko jego potrzeby i przyjemności. Dla mnie nigdy z niczego nie zrezygnował, ja musiałam bardzo często, a jak stawiałam granice, obrażał się na mnie i wskazywał jaka to jestem egoistyczna i nieczuła. On od początku nawet jeśli przedstawiał mnie swoim znajomym czy rodzinie, to pilnował, żebym zawsze była z nimi tylko w jego towarzystwie, nigdy sama i przez dłuższy czas, aby nie mogli mnie bliżej poznać. Potem po naszym rozstaniu oczernił mnie strasznie przed nimi . Sam przedstawił się jako ofiara a ja byłam jego oprawcą. Kobietą bezwzględną, interesowną, zimną, konfliktową, o złym charakterze, interesującą się innymi mężczyznami, oglądającą ich na portalach randkowych, erotycznych, nadużywającą alkoholu. W rzeczywistości nigdy nie miałam i nie mam żadnego konta na Facebooku, na żadnym z portali społecznościowych i jestem znana z tego, że wyjątkowo rzadko piję alkohol i w bardzo małych ilościach, o czym on doskonale wiedział. On od początku mnie do tego picia namawiał, a jak nie chciałam, był o to na mnie zły. To on pił codziennie i sam o sobie mówił, że jest wysoko funkcjonującym alkoholikiem, i że inne kobiety miały do niego o to pretensje. Mimo, że zrobił mi krzywdę psychiczną i fizyczną, i musiałam od niego uciekać, to mnie obarczył winą za rozpad związku a sam nigdy mnie za to co zrobił nie przeprosił. Teraz w Szczecinie śpiewa publicznie piosenkę, o miłości mężczyzny do kobiety, która okazała się nic nie warta i przewrotna. Potwornie się z tym wszystkim czuję, jest okrutny i niesprawiedliwy wobec mnie.
OdpowiedzUsuńKiedy był jeszcze ze mną i kiedy próbował do mnie wrócić, zdradzał mnie i był już z inną kobietą nawet w Walentynki , moje imieniny, naszą rocznicę. Mam na to niepodważalne dowody. Czarno na białym.
OdpowiedzUsuń