czwartek, 30 kwietnia 2020

Parentyfikacja, czyli "jestem swoim własnym dziadkiem"

Cześć, Ziomy :)
Dawno mnie nie było. Co robiłam przez ten czas? Seszele, opalanie, radość życia i dyskoteka? A może wielka miłość, szybki ślub, szóstka dzieci i domek pod lasem? Otóż NIE. Spędziłam półtora roku na zwolnieniu lekarskim z powodu ciężkiej nerwicy. Trafiłam też na oddział dzienny leczenia nerwic na terapię grupową, gdzie w grupie znalazł się... psychopata :D Serio. Do tej pory nie wiem, co ten człowiek tam robił, ale było to przeżycie traumatyczne. Nie chcę jednak w ten sposób zniechęcać nikogo do terapii, generalnie słyszałam o wielu bardzo pozytywnych doświadczeniach. Natomiast ja, jak zwykle, miałam "szczęście" :)

Nie o tym jednak będzie dalsza część bloga. Chciałam poruszyć w niej temat relacji rodzinnych, a ściślej - parentyfikacji, ponieważ uważam, że może ona stać za naszymi nieświadomymi decyzjami w życiu dorosłym - także tymi o wyborze psychopaty czy innej toksycznej osoby na partnera życiowego.

Czym jest parentyfikacja? W skrócie mówiąc - to odwrócenie ról rodzinnych. kiedy to dziecko staje się opiekunem własnego rodzica, czyli... swoim własnym dziadkiem.
Często dochodzi do niej w rodzinach niepełnych, kiedy matka po rozstaniu z ojcem dziecka poszukuje opieki i wsparcia nie u innych dorosłych, ale u własnego dziecka. Tak było u mnie, jednak nie musi to być regułą. Zainteresowanym literaturą przedmiotu polecam z całego serca książkę prof. Katarzyny Schier pt. "Dorosłe dzieci" - zawiera dużo pogłębionej wiedzy fachowej. A ja postaram się podzielić z Wami swoimi doświadczeniami. Tradycyjnie jestem otwarta na sugestie tematów :)