sobota, 24 września 2016

Dupa, dupa, cycki

Tak się w przedszkolu wyrażało bezradność. A że czuję się jak bezradne dziecko, to pozwoliłam sobie wrócić do tamtego etapu ;) 

Kochane Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję za wszystkie ciepłe i mądre słowa i przytulenia. Jak widać, wcale sobie tak szybko nie poradziłam. Zaraz po ucieczce pojawiła się euforia, że się udało, a jakość życia skoczyła o 100%. Tak jak po wyjściu z więzienia (tak przynajmniej sobie to wyobrażam ;) wracasz nareszcie do domu i cieszy Cię każda napotkana na ulicy osoba, każdy dotyk powietrza na skórze, promień słońca and all that jazz. 

Ale w końcu zostajesz sam/a i zaczynają do Ciebie wracać dawne krzywdy i zbrodnie. No i teraz się waham, co mam zrobić, czy z tym walczyć, czy się temu poddać, bo mam poczucie, że walka mnie wyczerpała do cna, a na dodatek, jak widać, pomogła na krótką metę, a z kolei poddanie się kojarzy mi się z położeniem się do łóżka-i-nie-wstaniem-już-nigdy. Wybrałam zatem coś pośrodku, to znaczy szukanie chwil na bycie ze sobą i Przeżywanie Doła, ale jednak w sposób w miarę kontrolowany, to znaczy bez rzucania pracy tudzież cięcia żył.

Tłumienie bólu po związku z psychopatą ma kilka ważnych przyczyn:

1. W ucieczce nie ma czasu na ból. Jeśli rozstajesz się z kimś normalnym, ten ktoś może wykonać telefon czy dwa, żeby próbować Cię odzyskać, ale w przypadku odmowy, uszanuje Twoją wolność, a Ty będziesz miała szansę na to, żeby w spokoju i bez poczucia odebrania Ci szacunku, dojść do siebie, przemyśleć wszystko, przeżyć stratę, pogodzić się z nią i zaczac nowy etap. Rozstanie z psychopatą to zupełnie inna bajka. To jest walka z wrogiem, a nie rozejście się w dwie strony dwoja niepasujących do siebie osób. Nie ma czasu na przeżywanie czegokolwiek, Twoja codzienność to policja, paragrafy, obmyślanie alternatywnych dróg do pracy, żeby go nie spotkać, ucieczki z własnego domu, wmuszanie w siebie czegokolwiek do jedzenia, żeby się nie wykończyć, nerwica, bezsenność, psychotropy. Działania ograniczają się do takiego poziomu dbałości o organizm, żeby wytrzymał jeszcze chwilę i się zupełnie nie rozwalił. Jednym z koniecznych elementów jest tutaj właśnie zablokowanie uczuć. Kiedy musisz DZIAŁAĆ, konsekwentnie, precyzyjnie, przewidując kolejne ruchy wroga, nie masz czasu na przeżywanie tego, że tak bardzo zostałaś skrzywdzona, tak dogłębnie jesteś rozczarowana albo tak strasznie boli Cię pęknięte serce. Boli? To bierzesz zatrzyk przeciwbólowy, granat do ręki, glany na nogi i walczysz dalej. Tyle że kiedy znajdziesz się nareszcie w bezpiecznym miejscu, otrzymasz azyl polityczny na jakiejś dalekiej wyspie, nagle dostaniesz depresji. 

2. Drugi powód tłumienia bólu także jest jak najbardziej logiczny. Instynktownie wiesz, że psychopata to drapieżnik czuły na każdy przejaw Twojej słabości. To na niej przecież bazował Wasz związek. Wiesz zatem, że jeśli okażesz cień wahania, pozwolisz sobie na chwilę luzu, bezradności, braku kontroli - natychmiast będziesz go miała z powrotem na karku. Z różami, ciepłą herbatką, zimnym martini czy czego tam teraz akurat potrzebujesz. Zamieniasz się zatem w cyborga, żeby nie miał do Ciebie dostępu. I z czasem niestety, wchodzi Ci to w krew.

3. Kolejny powód ucieczki przed cierpieniem wynika z niechęci przyznania się do błędu oraz ze wstydu. Jest Ci tak strasznie głupio, że zainwestowałaś uczucia w taką kreaturę, że zostałaś tak potężnie nabrana i że tak strasznie dałaś się poniżyć, że chcesz się od tego jak najprędzej odciąć i zapomnieć o tym epizodzie w Twoim życiu. Do tego dochodzi jeszcze niechęć do przyznania się przed tym debilem, że tak bardzo był w stanie Cię skrzywdzić. Chcesz pokazać mu wielkie FUCK YOU i jak najszybciej zacząć wieść szczęśliwe życie. Tu nawet nie chodzi o tego konkretnego osobnika, bo jego samego rzeczywiście możesz mieć w dupie. Chodzi raczej o rodzaj "symbolicznego zwycięstwa" dobra nad złem i księżniczki nad chujem. Uważasz, że dość przez niego wycierpiałaś i dalsze tkwienie w bólu byłoby jakąś aberracją i niegodziwością. Do tego dochodzi jeszcze atawizm, który rządzi chyba większością związków. "Błysk żalu w oku byłego - bezcenny".  

Nie chcesz draniowi, który wyrządził Ci krzywdę pokazać swoich kolejnych łez, siwych odrostów, zmarszczek mimicznych, dodatkowych kilogramów, worków pod oczami i burdelu w chałupie. Chcesz być słoneczna i jędrna jak Pamela Anderson. Zwłaszcza, że drań epatuje szczęściem u boku nowej "miłości życia", którą faszeruje tymi samymi pieskami, kotkami i serduszkami, którymi wcześniej Ty rzygałaś jak kot. Wiesz o tym, wiesz, że to fikcja, absolutnie nie chcesz powrotu, a jednak atawistycznie Cię to wszystko wkurwia. I dlatego zaczynasz dbać o siebie, pięknie wyglądasz, uprawiasz sport albo seks, wyjeżdżasz na Kanary i Baleary, poprawia Ci to samopoczucie na tyle, że zaczynasz wierzyć w to, że udało Ci się odbić od dna i zacząć nowe życie. Tylko na dnie oczu wciąż pojawia ukrywana nawet przed samą sobą rozpacz.

4. Następna sprawa to KALIBER. Cierpienie jest tak duże, że instrynktownie wiesz, że przyjęcie go w całości wyłączyłoby Cię z względnie normalnego funkcjonowania. Nie możesz przecież pójść do pracy z paczką chusteczek, w piżamie i kapciach, obwieszczając szefowi: "proszę mnie przytulić, bo mnie potwornie dusza boli!". Tak więc starasz się fukncjonować, bo przecież trzeba-się-jakoś-w-życiu-wyrobić. A że współczesny świat niezależnie od psychopatów jest wystarczająco zimny, cyniczny i nastawiony na zysk, presja, jakiej podlegasz, jest ogromna. I nic dziwnego, że w pewnym momencie kończą Ci się zwyczajnie siły.

5. Kolejny powód tłumienia bólu, jaki przychodzi mi do głowy to chęć nadrobienia straconego czasu. Związek z psycholem to były łzy, kłótnie, matrix i piwnica, więc po jego zakończeniu chcesz szybko znów się śmiać, tańczyć, zobaczyć góry, morze i jeziora, cieszyć się życiem i chłonąć każdą jego chwilę. To się nawet udaje, ale za każdym razem tylko na jakiś czas. Wracasz do domu i znów Ci dziwnie, drętwo i smutno. 

6. Jeszcze jedna sprawa - uwarunkowania kulturowe. Wyparliśmy smutek i słabość z naszego życia. Nie chcemy ich, uciekamy przed nimi, źle nam się kojarzą, boimi się je okazać. Kiedy mówimy komuś o smutku, słyszymy: "pij, nie pierdol". Wyższe rejestry duszy kojarzą się ze stratą czasu i obniżeniem zawodowej efektywności. Zamiast płakać albo wpadać w odrętwienie, możesz przecież wypełnić cztery timesheety, dwie tabelki i rozwiązać siedemnaście case'ów. Oczywiście ASAP i bez fakapów. Smutek budzi w Tobie poczucie winy i nieprzydatności. Nie wierzysz, że bez spełniania wymagań przydatności i efektywności zawodowej masz wartość. To samo dotyczy zresztą związków. "Żaden facet nie chce ponurej dziewczyny" / "Uśmiechnij się, to będziesz ładniejsza" / "Schudnij, bo przecież nikt na Ciebie nawet nie spojrzy" czy też słynne: "Weź się w garść". No i spełniamy te prawdziwe czy wydumane oczekiwania, żeby tylko "nie wypaść z rynku". Nie wierzymy, że ktoś może nas kochać brzydkie, słabe i chore. I rzeczywiście wielu narcystycznych facetów tego nie potrafi. Tyle że po co Ci narcystyczny facet. Udawanie szczęśliwej przez całe życie też Ci nie jest do niczego potrzebne. 

Dlatego też ja, Wadera, postanowiłam zrzucić maskę. Pierdolę, nie robię. Makijażu, pierogów ani laski. Nie udaję szczęśliwej, bo nie jestem szczęśliwa, jestem smutna i potwornie zmęczona. Kurde, do smutku chyba trudniej się przyznać niż do orientacji homoseksualnej. Czuję się jakbym dokonała coming outu - tak, jestem nieszczęśliwa. I już nie mam siły z tym walczyć. Robię eksperyment - zamierzam to przeżyć. Jeśli okaże się, że mnie to pokonało, to dam znać, zadzwoni któraś z Was do Tworek. Ale chyba prędzej trafiłabym tam nadal zaklinając rzeczywistość i wypierając ból. 

Mój manifest na najbliższy czas:





31 komentarzy:

  1. Ja Ciebie Wadera kocham. Jak siostrę. Jak nam nie wyjdzie, to razem będziemy w Tworkach w karty grać. Taka byłam mądra. Na psychola z bazuką szlam....A od tamtego czasu sztachnelam sie zludzeniami jeszcze dwa razy. Wstyd mi, ale moze dopiero teraz osiagnelam to dno, od ktorego moge sie odbic.
    Agnieszka
    Możemy skontaktowac się mailową?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja też się sztachałam ileś razy zanim zwiałam na dobre. Ogłaszałam manifesty po czym łamałam się na widok rekina z oczami kota ze Shreka. No tak, ruszenie na psychola z bazuką może skończyć się tym, że wyrwie nam ją z ręki, postrzeli, potem przeleci, a na koniec to my będziemy go jeszcze za to wszystko przepraszać. Na psychola tylko Milczenie i Paragraf ;) Tworki - spoko, będziemy grać w WARIATA ;) Mój mail: trampolina.bak@gmail.com Uściski!

      Usuń
    2. "No tak, ruszenie na psychola z bazuką może skończyć się tym, że wyrwie nam ją z ręki, postrzeli, potem przeleci, a na koniec to my będziemy go jeszcze za to wszystko przepraszać." - ale się uśmiałam. :D Brzmi to tak strasznie absurdalnie, ale to czysta prawda, niestety.

      Usuń
  2. Jeszcze raz ja. Czytam Wasze komentarze dziewczyny i mysle: same ogarniete, bystre, niesamowite babki. Za co k...a tyle nieszczescia? Za co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam identyczną refleksję. Uczucie wielkiej sympatii do Was i podziwu dla Waszej głębi, wrażliwosci i mądrości. A skurwiele - dlaczego nas wybierają? Bo zawierają związki po to, żeby coś z tego MIEĆ. Szukają zatem empatycznych romantyczek, na dodatek z zasadami, które można łamać i wrażliwym sumieniem, po którym można jeździć traktorem. Wrrrr, brrr, grrrr.

      Usuń
    2. Wadero...Życie mi uratowałaś.Gdybym miała możliwość czy okazję,uściskałabym Cię jak nigdy żadnego psychola nie byłam w stanie!:)Mam kosmicznie posrane życie po związku z p.Odzyskuję siebie bez szansy na ucieczko-wycieczki,zdrowe odchamienie,czy cokolwiek fajnego tylko dla mnie...Ty dałaś mi najwięcej-zawalczyłaś o mój honor,zdrowy rozsądek,o mój umysł.Najtrudniejsze jest zdiagnozowanie swojego życiowego celu.Dzięki Tobie uzyskałam stan,by do psychola podchodzić celowo:bez prysznica,zaniedbana,odpychająca :)Bo mam inny cel w życiu,niż wieczne"podkładanie się"komuś...Wadero...Zapełnij swoją pustkę,Pragnę Twojego szczęscia.Metody na zyskiwanie szczęścia masz pewnie w małym palcu lewej stopy,a jednak... Dopadło Cię chyba wypalenie zawodowe :P Całym sercem jestem z Tobą.Nie tylko dlatego,że Ty trzymałaś rękę na moim pulsie.Nagroda Nobla za Twoją empatię.Pozdrawiam Cię z nizin i wyżyn.Anita z trójką.

      Usuń
  3. Za ten wpis powinnaś dostać nagrodę Nobla. I wcale a wcale nie żartuję.
    Wadero nie wiem jak Ci przekazać, że jesteś najwspanialszym Aniołem, który mi się przytrafil po "związku " z sajko ale wiedz,że jesteś WSPANIAŁA!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, dziękuję Ci serdecznie, choć dalece nie czuję się aniołem... Wszystko, co opisuję, jest przeżyte każdym kawałkiem ciała i duszy, więc pewnie dlatego może komuś pomóc. Wszystkiego dobrego i coraz więcej jasnych dni Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. To prawda,Wadero,ten wpis -jak dla mnie-najlepszy,bo chyba najprawdziwszy.Nareszcie ktoś otwarcie wyraził to,co w nas i z nas zostaje po związku z psycholem.Możemy się oszukiwać,wymądrzać,jakie to jesteśmy silne i wspaniałe,ale raczej same w to nie wierzymy-inaczej przecież nie byłoby nas tutaj.Straszne jest to ciągłe udawanie właśnie silnej i wspaniałej,a udawać muszę,bo jestem nauczycielką.Mój psychomąż to Ważna Szycha w miasteczku,więc wiele osób śledzi ten związek niczym telenowelę brazylijską.Zazdrościłam Wam Waszej siły,wyzwolenia od koszmarnej przeszłości . Paradoksalnie właśnie ten wpis ,Wadero,obudził we mnie najwięcej gniewu i pragnienie przemiany.Przecież to straszne dać sobie czemuś takiemu jak psychopata odbierać wszelką radość życia,nawet teraz,gdy już go tu nie ma !Na razie nie mam pomysłu,co zrobić z tym gniewem,ale nie przeganiam go,nie uciszam.Zobaczę,co z tego wyniknie. Ważne dla mnie jest to,że dzięki Twojemu wpisowi poczułam,iż nie jestem sama w swojej słabości i rozpaczy.Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, cieszę się, bo szczerze mówiąc miałam obawy, czy nie zalałam Was swoim smutkiem i nie zdołowałam. A skoro wpis przyniósł pozytywny efekt, to jest to dla mnie wielką radością i pocieszeniem. To znak, że warto być autentycznym. Ja chyba wierzyłam w to, że jestem taka zajebiście silna, że uda mi się szybko uporać z emocjami. Chyba podświadomie nie chciałam, żeby psychopata w symboliczny sposób "zwyciężył" - on, silny, pewny siebie, elokwentny i przekonujący, ja - zombie w dresie i sinymi oczami, wyglądająca 10 lat starzej niż przed związaniem się z nim. Ale doszłam chyba do etapu prawdziwej, nie pozornej siły. A ta prawdziwa siła polega właśnie na odwadze bycia prawdziwym i przyznania - tak, czuję się bardzo słaba, smutna, samotna, potraktowana niesprawiedliwie, wstydzę się swojej przeszłości, a przyszłości boję. Ale przynajmniej jestem człowiekiem, a nie cyborgiem. Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podobają mi się te słowa. :) Ja kiedyś myślałam że prawdziwa siła polega na odporności na emocje, dlatego je tłumiłam, rzadko okazywałam, a w środku się coś dobijało żeby prędzej czy później wybuchnąć. Ideałem by było dla mnie wtedy całkowite pozbycie się "negatywnych" emocji. Popatrz, taka siła to przecież jak nic "siła" psychopaty, a przecież chyba żadna z nas nie chciałaby zostać psychopatką (pomijając już fakt, że to niemożliwe). Pozdrawiam i ściskam mocno, przynajmniej tak wirtualnie. :)

      Usuń
    2. No właśnie, może tu się odbywa jakaś podświadoma rywalizacja z psycholem? Chcemy wygrać i nie czuć się skrzywdzone, upokorzone i wbite w ziemię. Tyle że "wygrana" za cenę przyjęcia cech psychola to porażka. To tak jak chcieć "wygrać" z maszyną do zabijania - nie ma sensu. Oni żyją w innym, wrogim nam wymiarze i do naszego świata zakradają się tylko po to, żeby nam coś ukraść i nas zniszczyć. Wygrana to całkowite opuszczenie ich świata - także ich logiki postępowania zakładającej odczłowieczenie i skrajny pragmatyzm. a zatem - wygrana polega właśnie na zachowaniu człowieczeństwa - wraz z jego kruchością, niedoskonałością, strachem, bólem, ale też wrażliwością, empatą, zdolnością do refleksji i do czynienia dobra :)

      Usuń
    3. Już po porzuceniu przez psychola usłyszałam od niego,że gdybym była taka jak on,to bylibyśmy razem.Pewnie w ten sposób po raz kolejny chciał zagrać na moim poczuciu winy-że nie starałam się być tak doskonała jak on.A może myślał,że zapytam,jak mam się zmienić,aby wrócił?Odpowiedziałam mu,że dwojgu psychopatom pewnie też trudno byłoby być razem,ale ja cieszę się,że nie jestem taka jak on.Bo przynajmniej jestem człowiekiem -smucę się,raduję,cierpię,współczuję.Wolę być bez niego,ale CZUĆ.Bo na tym polega istota człowieczeństwa.Ale on nie zrozumiał,o co mi chodzi.W jego słowniku takie wyrazy,jak te powyżej przecież nie istnieją.

      Usuń
    4. Tak Waderko, jesteśmy human being i możemy być z tego dumne :) A Zespół Stresu Pourazowego, to nasza ludzka przypadłość stety/niestety ;).
      Damy radę kochane. Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija. Tak dzielnie wspierałaś wiele wiele kobiet, teraz sobie odpocznij, wygadaj się, bez makijażu, w bamboszach i dresach. Przytuuulam cieplutko!

      Usuń
    5. Dziękuję :* Buuuuuuuuuuuuuuuuuu nie mogę, bo w robocie muszę udawać, że zależy mi na czymkolwiek innym niż jak najszybszym wskoczeniu w dres i odpaleniu browara. Rozwala mnie to, że ten świat taki drapieżny. Ale może nie cały :*

      Usuń
    6. :** z jednej strony to dobrze, bo brak roboty może spowodować rozsypkę całkowitą; ale z drugiej - przydałby Ci się wypoczynek na luzie; czy nie dałoby się zwolnienia choćby na tydzień?
      Odpocząć bez należności, powinności itd?

      Usuń
  7. A może ból jest tak silny, ponieważ brak zadoscuczynienia...?
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno też. To szczególny rodzaj bólu, bo zadany CELOWO i na zimno, przez kogoś, komu ufałyśmy i kto pozyskał nasze zaufanie odegraniem teatru. Na pewno łatwiej pozbierać się po tym, kiedy ktoś skrzywdzi nas nieintencjonalnie, rozumie swój błąd, jest mu przykro i żałuje tego, co zrobił. Wtedy, choć jest nam przykro, mamy jednak poczucie, że nasze emocje są dla kogoś ważne, że wciąż jesteśmy otoczone szacunkiem. U psychopaty nie ma ani żalu, ani szacunku, ani współczucia. Jest tylko zimna gra od początku do końca. A kiedy się w tym połapiemy - nienawiść. Zamiast zadośćuczynienia dostaniemy wściekłość, oskarżenia i czarny PR budowany na nasz temat - z tymi konsekwencjami relacji z psycholem też trudno się uporać.

      Usuń
  8. Dupa, dupa, dupa i cycki.Już nie umieszczam linków na FB do kolejnych wpisów o psychopatach z blogu czy też artykułów.Dopasowuje się ogólnie do społeczeństwa czyli...kot,zdjęcia z podróży i ciekawe sentencje.Jestem fit, wszystko zapomniałam, bo ile można pamiętać...miesiące...lata?
    A to, że jetem kaleką w środku, nie mam ochoty na seks ( bo uważam go narzędzie manipulacji), na inną płeć, nie tęsknie za miłością, za związkiem....za niczym nie tęsknie, to już mój prywatny problem, który nie jest trendy i nikogo nie interesuje.
    A to, że każda kolejna pora roku przywołuje mi flash..a jesienią o tej porze byliśmy tu i tam powiedział to i to i było jak z filmu, a potem powiedział co innego i patrzyłam na rzekę i chciałam się utopić..a potem umierałam z rozkoszy w jego ramionach...tylko przez chwilkę...ale niektórzy nie mają tej chwilki całe życie.
    Teraz jestem anty na wszystko...anty na siebie w lustrze, na prace, bo wykonuje ją by przeżyć, na wakacje w pojedynkę i na powroty do domu gdzie rozpieszczać mogę tylko kota.No właśnie ..mój problem...ciągoty do rozpieszczania każdego, do kogo coś czuje.ZABRONIONE...bo to nie tak.
    Ale ku...wa ja taka jestem i jestem nie tak jak i w wielu innych rzeczach.Niezgodnie z trendami, podręcznikami i zaleceniami.Jestem nie tak, bo żyje w czasach nie tak...gdzie podobno atrakcyjna kobieta jest sama wiele lat i zastanawia się dlaczego ..i nagle trafia się ktoś "normalny" , kto po czasie okazuje się mega nienormalnym psychopatą.I co to myśleć o sobie? To co powiedziała cyganka? unikaj mężczyzn, bo nie masz do nich szczęścia? Kurde dlaczego ja.Dobrze, że miałam męża i dziecko...ale to było dawno.
    co do Pszcho mam to gdzieś, mam go gdzieś..tylko dlaczego wciąż wraca w myślach moje idealne wspomnienie wielkiego NIC? i znowu pidżama, jedzenie i podkrążone oczy i chęć na nic, o i tak będzie co będzie.Życie na siłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Netko odnoszę wrażenie, że zrobiłaś sobie z psychola ołtarzyk. Co na nim czcisz bo nie łapię?

      Usuń
    2. Neeeeeettttttkkkkka, nie pielęgnuj wspomnień z nim, o to chodzi, że się tak trudno wyrwać kiedy myśli się o tych złudnych, niby fajnych chwilach. (u mnie były to jedynie słowa, całe szczęście nic pięknego nie przezylam:-) Zajedziesz się Netka jak tak będziesz myśleć. M.

      Usuń
  9. Uwielbiam Cię Wadero. Utożsamiam się z Tobą i tym co czujesz. Jesienny czas po psycholu i dla mnie jest bardzo trudny. Rzuciłam się w remont mieszkania, taki generalny z pruciem kabli i wymianą rur. W pracy mam taki kołowrót, ze nie mam kiedy siku zrobić. A jednak w każdej,każdziutkiej, każdziuteńkiej wolnej chwili do mojej głowy napływają obrazy, niestety częściej dobrych niż tych kurewskich, przeżytych wspólnie momentów. Poczucie samotności oblepia mnie jak zimna mgła.Poczucie wyłącznej odpowiedzialności za moje dzieci nie daje mi spać. Robię wciąż coś, sprzątam, liczę, gotuję, kupuje, pracuję, pracuję, pracuję....do zabicia się...a i tak gówno pomaga. Wiec za Tobą ślubuję. Nie będę już walczyła ze smutkiem, strachem i potwornym żalem. Będę to przeżywała. Stała mi się wielka krzywda i muszę sobie normalnie, po ludzku pocierpieć. Kiedyś kurwa chyba minie... Jestem wierząca, wiec codziennie proszę Pana o opiekę, rozum, siłę i spokój. Proszę z całego serca i wierzę , że będzie mi dane. Wadero, Dziewczyny nie dano nam życia po to abyśmy były nieszczęśliwe. Tu chodzi o rozwój, wzrost, wybicie się ponad egoizm. Ale "kochaj bliźniego swego jak siebie samego" - a nie bardziej! Zatem glujając się i smarkając smućmy się, bo to naturalny etap. Dorota.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wadero - świetnie piszesz!! dziś podjęłam pierwszy radykalny krok ku wypełnianiu zasady zero kontaktu - gdy mój były po raz kolejny chciał się ze mną spotkać, bo tęskni napisałam mu czy moze mam się spytać jego obecnej dziewczyny o co tu chodzi ze chce się ze mną umawiać po nocy - poskutkowało, przestraszył się (dodajac jeszcze ze myślał że jestem doroslejsza:)- mam nadzieje ze to go oduczy zawracać mi głowę która cały czas walczy z (jakby nie bylo) sercem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Gia, dziękuję :) A przede wszystkim - gratuluję! To najważniejsza decyzja, a największa trudność, jaka się z nią wiąże, to fakt, że musisz ją podjąć jakieś 150 razy zanim Ci wejdzie w krew, zanim mózg się odczadzi, a serce zrozumie, że nie chce czegoś, co je niszczy i truje. Przetrzymaj kryzysy, a potem będzie łatwiej! Pozdrawiam serdecznie i wspieram :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kochane, tu po angielsku, ale jak najbardziej na temat: https://www.youtube.com/watch?v=0dKW1FLuA9k

    OdpowiedzUsuń




  13. Witam Cię Wadero i wszystkie dziewczyny uczestniczące w tym blogu. Cieszę się, że znowu zaczęłaś pisać. Czyta się to jednym tchem jak Kinga, Cobena, Miłoszewskiego czy Mroza. Byłam w podobnej sytuacji jak Wy wszystkie. Dotknęła mnie przemoc psychiczna, fizyczna, spanie w aucie czy biurze, bo co drugi dzień byłam wyrzucana z domu. W obcym kraju nie jeden raz szwędałam sie w nocy po ulicach nie mając gdzie pójść. Ponad rok temu udało mi się uciec od tego koszmaru i podobnie jak Wy zachłysnęłam się wolnością i euforią, która szybko minęła. Były doły, lamenty, płacze, podjęta terapia. Po kilku miesiącach doszłam do siebie. Oczywiście zero kontaktu z mojej strony, to najlepsze rozwiązanie o czym przekonałam się w lipcu tego roku. Mój oprawca się odezwał. Zadzwonił z powodu spraw finansowych i nie on sie domagał, wręcz przeciwnie okazało się, że to ja mam do odbioru pieniądze. Pomógł mi załatwić tą sprawę, ponieważ środki pochodziły z zagranicy. Nie byłam w stanie osobiście tego zalatwić będąc w Polsce. Dało mu to prawo do (tak jemu sie wydaje) wysyłania mi wiadomości, na początku ot zwykłych typu- miłego dnia. Potem zaczął wysyłać mi zdjęcia swojego torsu abym zobaczyła jak schudł, wysyłal melancholijne utwory z przekazem itp. Na poczatku wydawało mi się, że sie zmienił, ponieważ uciekł w kościół i Boga. Z czasem jednak doszłam do wniosku, że to ten sam a może jeszcze gorszy, bo w swojej wierze bardziej zakłamany. Wiecie jak to jest- jak trwoga to do Boga. Chcial nawet odwiedzić mnie w pażdzierniku czego stanowczo mu zabroniłam cdn...




    Aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale do meritum. To co nas spotkało, to absolutnie nie nasza wina, w żaden sposób nie przyczyniłyśmy się do tego. Chęć kochania i bycia kochanym to sens istnienia. Inną rzeczą jest, że dałyśmy się nabrać na najstarsze w świecie banialuki typu: Ty jesteś tą jedyną, z nikim tak się nie czułem jak z Tobą, mam wrazenie, że znam Cie od lat itp.

    Dziewczyny, doły zawsze były i zawsze będą, raz lżejsze a raz nie do wytrzymania. Ja też je miewam, ostatnio częściej po tym jak się odezwał. Zaczęłam znów wspominać, popadać w melancholijny stan i pytałam siebie: Co by było gdyby? Aż w którymś momencie powiedziałam: Dziewczyno, puknij się w ten durny helmutowski łeb!!!!

    Wydaje mi się, że sedno tego iż tak długo z tego nie możemy wyjść jest niemożność wybaczenia samej sobie. Jemu już wybaczyłam, po tym jak zdałam sobie sprawę kim jest ten człowiek. On się taki urodził i taki umrze. Jego schematyczne działanie zrani nie jedną osobę ale to już nie jest mój problem. Istotne jest to, ze my sobie nie możemy wybaczyć, że tak idiotycznie dałysmy się omamić, co z czasem odebrało nam wiarę w siebie, szacunek do samej siebie, poczucie wartości. Wszystko ma swoje podłoże gdzieś w dalekiej przeszłości.

    Każda z nas radzi sobie z tym w swój wypróbowany sposób. Ja się chcę z Wami podzielić swoimi. Ilekroć dół zbliża się wielkimi krokami myślę o tych wszystkich dzieciach, które giną na ulicach każdego dnia podczas wojen chorych państw, o tych dzieciach, które każdego dnia umierają z głodu, o tych dzieciach, które przez patologię rodziców oddawane są w ręcę instytucji i płaczą każdej nocy w poduszkę z tęsknoty za patologicznymi ale jednak rodzicami. Myślę o tym jakie mój syn ma szczęscie, że ma normalną mamę, jest zdrowy i nie kona z głodu. Dziewczyny, nasze przeżycia w porównaniu z tym do czego dochodzi każdego dnia na całym świecie, to bułka z masłem. Pomyślcie o tym jakimi jesteśmy szczęściarami:))).

    Na koniec poddaję refleksji wszystkie nasze zmarnowane dni przez psychopatów. Zapewne każda z Was zna historię 2-letniego Nigeryjczyka, który wyrzucony z domu przez rodziców błąkał sie przez 8 miesiecy , jedząc resztki z psich misek. 8 miesiecy walczył o życie z ogromną desperacją!!! Opłaciło się. Dziś chłopiec ma normalna rodzinę. Pomyślcie o tym kiedy znowu zacznie dopadać Was dół lub tęsknota za miernotą, który uwierzcie mi, każdego dnia rano podchodzi do lustra jak do jeża.

    Dziewczyny głowa do góry, życie jest tylko jedno i zacznijmy z niego korzystać pełna piersią:)

    Dla Ciebie Wadera specjalne słowa otuchy ode mnie. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz. Uratowałaś wiele zranionych dusz, w tym moją i to jest dla Ciebie powód aby każdego ranka wstawać z ochotą z łóżka:)

    Sciskam mocno.

    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i love :*** Rzeczywiście, poczucie bycia potrzebną/ym jest ogromnie istotne, żeby wyjść z doła. Choć w ostrym stanie, kiedy nie potrafię nikomu pomóc (albo mi się tak wydaje), poczucie bezradności wobec cierpienia innych ludzi wpędza mnie w jeszcze głębszego doła i jeszcze większe poczucie winy. Brawo, Aga, za niepoddanie się i za to, że nie wróciłaś do starych złudzeń, szacun! :) Ściskam serdecznie!

      Usuń
  15. PS. "Religijną" odsłonę psychopaty też znam i nawet się niestety na nią nabrałam. Ugh. Ponura groteska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś WIELKA, nie tylko dla mnie ale dla wielu z Nas. Wszystkim nie pomożesz, każdy z Nas jest inny. Jedni czerpią garściami inni czytają i nadal popadają w otchłań. Nie mamy wpływu na wiele rzeczy czy wydarzenia, trzeba to zaakceptować, nie zbawimy Swiata. Uważam jednak, że choć jedna uratowana dusza to ogromny sukces, a Ty uratowałas ich wiele:)
      Co do piżamówek w pościeli też mam ich sporo, ale nie z powodu psychola, zwyczajnie lubię czasami pobyć sama ze sobą.
      To, że nie ma Nas kto przytulić to nie tragedia. Jesteśmy same ale nie samotne. Każda z Nas ma rodzinę, znajomych, przyjaciół, ludzi na których można zawsze polegać. Poza tym w każdym negatywie należy szukać pozytywu. Ja znalazłam. Nie słucham gderania, nie piorę gaci i skarpet, nie patrzę jak siedzi z piwem przed tv i nie wącham podkołderników:))))).
      Złe dni zawsze już będą, ale to nic w porównaniu z czarną rozpaczą, ktora dotyka psycholi. Uwierz, wiem to ze żródła:)
      Sciskam Cie mocno:)
      Aga

      Usuń
  16. Dziewczyny jestem w samym epicentrum tego niszczycielskiego żywiołu.
    Dzisiaj mija czwarty dzień zero kontaktu, po kilkunastu nie udanych próbach odejścia.Doszłam do pewnej myśli. Odchodzenie z takiej relacji można porównać do końcowego etapu porodu dosłownie i metaforycznie, otóż ból fizyczny w przypadku porodu może być porównywalny do tego bólu kiedy zdajesz sobie sprawę że to koniec, koniec tej pięknej fikcji, że moje wnętrzności zostały dosłownie zdeptane!
    Nie możesz uwierzyć w to że Twój przyjaciel powiernik Twoja druga połówka to tak naprawdę Twój poważny wróg! I teraz kiedy to wszystko wiesz podejmujesz decyzję, booooli!! Boli jak cholera,ale zdecydowałaś że tak się nie da i tu trzeba działać szybko zanim zostaniesz wciągnięta sponsorem w to cholerne bagno! Tu zaczyna się nasz porod , czujemy że nie damy rady dłużej, że nie zniesiemy tego przeszywającego każdą komórkę naszego ciała bólu i chcemy to przerwać żeby ani chwili dłużej nie cierpieć, wiemy jednak , że musimy to dokończyć ( zakończyć ) i jeśli teraz się nie wycofamy i nie damy się naszej słabości to za "chwilę" będzie po wszystkim, naprawdę. Przyjdzie ulga i wielka radość i zaczniemy dostrzegać nasze nowe piękne życie. To my byłyśmy tymi które rodzą i tymi które właśnie się narodziłyżki do lepszego pięknego życia
    Narazie jeszcze sama w to nie wierzę, bo rana krwawi, ale takiego pięknego zakończenia w tym filmie nam wszystkim życzę. Przepraszam za stylistykę, ale tu są same emocje.Dużo miłości!

    OdpowiedzUsuń