piątek, 26 stycznia 2018

Praca na kaca nie zawsze popłaca

Właśnie odkryłam, że jestem w toksycznym związku. Z szefem! Na szczęście nie mieszkam z nim, nie kocham go, nie mam z nim dzieci ani nawet nie pocałowałabym go w rękę ani policzek, natomiast moja relacja z zakładem pracy zaczyna niebezpiecznie przypomimać psychozwiązek. 

Wypiszmy zatem cechy wspólne:
1. Stałe zajęcie myśli robotą.
2. Analizowanie, co mogłam zrobić inaczej, co zrobiłam źle i czy to ja jestem nienormalna, czy on/i.
3. Stałe poczucie winy bez określonej przyczyny.
4. ZMĘCZENIE.
5. Brak satysfakcji.
6. Nieokreślona nadzieja na "coś", co sprawi, że będzie INACZEJ.
7. Przyzwyczajanie się do chorej sytuacji i syndrom ofiary.
8. Sekwencja: "krzywda" -> niedowierzanie -> bunt -> otępienie / bezradność.
9. Stopniowe pomniejszanie poczucia własnej wartości.
10. Trudność w zmianie krzywdzącej sytuacji.

Nie wiem, kiedy kończy się branie trudności i nieprzyjemności na klatę, "bo z czegoś trzeba żyć", a kiedy zaczyna się uzależnienie od toksycznego klimatu. Z jednego sobie na pewno zdałam sprawę - wyjść z uzależnienia jest NAPRAWDĘ MEGA TRUDNO. A taka byłam zadowolona, że nie piję alkoholu, a palę tylko od czasu do czasu. I chociaż za chlanie albo toksyczne związki nikt nie płaci, to nadal uzależnienie od pracy jest uzależnieniem, a nie rozwojem. O tyle trudne jest to uzależnienie, że zasada "zero kontaktu" nie bardzo ma tu zastosowanie :) Co proponujecie? Macie jakieś doświadczenia? A może każdego szefa odbiera się jako zło wcielone i wyolbrzymia jego wady? 

....jeny, sam ten post świadczy o tym, że mam świra - piątek wieczorem, a ja smęcę o robo :O

31 komentarzy:

  1. To ja w skrocie: nie kazdego. Mialam ok 7 miu Dwoch swietnych. Jedna babke normalna sympatycza, druga wladcza ale nadal sympatyczna, jednego po prostu nie lubilam, jeden tak lagodny i poczciwy ze to ja sie wydawalam sobie tą złą. No i mr. Korpo. Pozostawie bez komentarza. Bo wszystko na jego temat napisalam juz tutaj. Jako usprawiedliwienie i to ze juz nie czuje nagatywnych emocji do niego: ze to rywalizacyjne korpo srodowisko tal tych ludzi ksztaltuje. Nigdy więcej. ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak Ci wczoraj mówiłem- przerabiałem coś podobnego kilka lat temu.

    http://takijeden.ownlog.com/2527227,komentarze.html
    http://takijeden.ownlog.com/2529955,komentarze.html
    I finał
    http://takijeden.ownlog.com/98-czyli-o-tym-jak-powiedzialem-pracy--zostanmy-przyjaciolmi,2536553,komentarze.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha, świetna notka :) I znany klimat :) Mam system Odchodzenia z Pracy z Hukiem i Wygarniania Szefowi, więc zapewne niebawem to nastąpi. Na początku trzymało mnie niedowierzanie (propozycję pracy dostałam od znajomych, którzy przedstawiali furiata jako ŚWIETNEGO SZEFA), później bunt (dlaczego to normalni ludzie mają stąd odchodzić, a dla sukinsynów jest tu miejsce?), przez chwilę pojawiło się Poczucie Misji (i faktyczna, ważna misja zakończona sukcesem), a teraz trzyma mnie parę fajnych osób, które szkoda byłoby zostawić oraz takie poczucie, jak w thrillerze - boisz się, ale z ciekawości oglądasz nadal. Życie w serialu wciąga, choć koszty za duże, żeby to trwało zbyt długo.

      Usuń
  3. Tkwiłam 16 lat w 1 instytucji, oglądając wachlarz "dziwnych szefów"..bo szefem nie zostaje się z przypadku.Były świry, debile, pedały i zakompleksione sukwy...nki i fajne ludzie zlewające wszystko..Potem zmieniłam zawód, kierunek i kraj.O ile łatwiej mi było odchodzić...debil...dziękuje...brak rozwoju...dziękuje.W ostatnim miejscu byłam 3 lata.I to mnie żegnano z żalem :-) Trafiłam w nowe miejsce, rozważnie wybrane i wszystko okazało się lepsze. Szefem się bywa...a ja chce traktować pracę, jako środek to spełniania marzeń, a nie kolejną toksynę czy temat zastępczy kiepskiego życia osobistego.Mam tendencje do wciągania się w temat.Myślę,że od tego są terapie. Oni płacą..ja robię jak umiem najlepiej i papa.Czysty układ bez sentymentów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I takim osobom zazdraszczam :-) to poczucie że robie tak jak umiem najlepiej. To jest najważniejsze, że sami od siebie wymagamy tyle na ile nas stać. Wtedy krytyka czy wpędzanie nas w poczucie winy jest zawsze filtrowana przez naszą samoocenę.No i to co napisałaś, cholernie istotne: praca ma być środkiem do życia. Jak życia poza nią nie ma to jest na dłuższą metę niszczące.Podoba mi się Twoje podejście, jestem na etapie: robię jak potrafię najlepiej ale nadal mam sentymenty do miejsca i do ludzi. Mowię że jestem taki wierny pies chociaż z mojego cv wcale tak nie wynika. Niestety przywiązuję się do ludzi może dlatego że często pracę zmieniałam, nie wiem. Pracuje nad tym: BEZ SENTYMENTÓW:-) ale czuje ze z wiekiem jest coraz prosciej.

      Usuń
  4. ps u mnie jak się zostaje po godzinach..trzeba mocno uzasadnić dlaczego nie wyrabiam się na czas.Jak nie....kasują wszystko na zero.Szook normalnie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Was za to, ze macie w sobie siłę na zmianę pracy. Ja po 9 latach życia z psycholem, zostałam tak wyssana, ze nie mam nawet odwagi i siły szukać dobrej i bardziej ambitnej czyli innej pracy. Jestem w psychicznym zawieszeniu, i nawet myśl o pojscia na rozmowę o pracę, powoduje u mnie strach i paraliż. W dodatku psychol ma kobiete i zastanawiam się jak to możliwe że im się układa...

    OdpowiedzUsuń
  6. Uklada im sie jak tobie z nim...wszystko kwestia czasu 😈oni nigdy sie nie zmieniaja.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja po pierwszym rozstaniu z psycholem... wrak, brak siły na cokolwiek. Wyczynem było zwlec się rano z łóżka... i podreptać do pracy. W pracy ciężko mi było skupić się na czymkolwiek, więc musiałam zostawać dłużej żeby wykonać swoje obowiązki. Nie miałam siły sprzątać, ba ja nawet nie miałam siły jeść. Do tego ból głowy, drętwienie rąk... co ja wtedy przeżyłam. Po drugim i ostatnim rozstaniu, wiatr w żagle, ale dopiero wtedy pojęłam, że on jest psycholem... i radośnie, bez niego zaczęłam żyć. Czasem coś mnie dopada, ale tylko w formie: jaka głupia byłam, że nie wykopałam dziada wcześniej... I mam w nosie czy kogoś ma czy nie, ale na to potrzebowałam dużo czasu. Dlatego uwierzcie mi to potrwa, ale minie...

    OdpowiedzUsuń
  8. a co jesli psychopata znajdzie psychopatke? Czy ten zwiazek ma szanse przetrwac bez konsekwencji? Mnie psychopata (jest nim na 100%) zostawil dla jakiejs innej z ktora jest juz okolo pol roku. Powiedzial ze jestem ostatnia osoba z ktora chcialby miec dziecko i mase innych okropnych rzeczy bez wyrzutow szczerze dodajac ze ma to gdzies co ja czuje. Zastanawiam sie czy ona nie jest psychopatka bo z tego co widze to oni są wciaz w ,,raju" ;) U nas zaczelo sie sypac duzo szybciej co oczywiscie bylo moja wina gdy zapytalam sie go czemu juz nie jest tak jak dawniej..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad tym zastanawiałam, bo u mojego exsajko to samo (tzn. sądząc po pozorach i opierając się na intuicji) - para wygląda jak z piekła rodem, ale może to pozory i maski. Wydaje mi się, że psychopata z psychopatką mogą stworzyć najwyżej tandem wspólnie nastawiony na wykorzystywanie innego / innych "żywiciela/i". A ten raj, o którym piszesz, może być tylko teatrem obliczonym na to, żebyś poczuła się jak ostatni świr, który nie umiał stworzyć związku z tym super facetem. Ufaj intuicji, nie manipulacji ;)

      Usuń
    2. Mysle ze nie nalezy wszystkiego odnosic do siebie :-)
      Ze byly partner prowadzi nowy zwiazek zeby jego byla poczula sie jak swir :-)
      Te zwiazki rzeczywiscie moga byc lepsze, z roznych przyczyn.
      Opowiem tutaj krotko moja historie. Poznalam faceta z ktorym bylo na poczatku wspaniale, a potem z biegiem czasu coraj gorzej i bardzo zle. Przez przypadek (on sam to powiedzial) dowiedzialam sie ze jego bylo rozstala sie z nim bo jest narcyzem (diagnoza na odleglosc jej pani psycholog). Zaczelam czytac na temat, wszysko zaczelo sie ukladac w jasny obraz, niezrozumiale stawalo sie jasne i decyzja - wywalam gnojka z mojego zycia. Tak tez zrobilam. Po rpzstaniu czasami mnie nagabywal, czasami dzwonil, ale ja nauczona w interneciu _ zero reakcji, zero kontaktu. Po dwpch miesiacach od rozstania, zjawil sie osobiscie pod moim balkonem. Na pertraktakcje, ze on chce byc ze mna, ze zrozumial, ze naprawi bledy.... itd.
      I co ja zrobilam? Dalam szanse.
      Efekty? Prowadzimy normalny zwiazek, mieszkamy razem, jest dobrze.
      A przeciez to nadal ten sam czlowiek, Narcyz czy nie, nie wiem.
      Ale wiem pare innych spraw. Inni bede nas traktowac tak, jak sami na to pozwolimy. Wazniejszy on motyli jest szacunek - szanuj sie sama to i inii bede cie szanowac. Proste prawdy.

      Usuń
    3. Do Anonimowy z 19 lutego 00:01: na Twoim miejscu byłabym bardziej ostrożna. Jeśli facet ma narcystyczne zaburzenie osobowości to sielanka nie potrwa długo (dla mnie narcyzm to jeden z rodzajów psychopatii). Nie rozumiem jednego: jeśli już raz dostrzegłaś w nim patologiczne zachowania, ba! druga kobieta też miała podobne odczucia (nawet diagnozę psychologa), to dlaczego nie ufasz sobie i własnej intuicji??? Normalny facet nie zjawiał by się pod balkonem, bo to nie jest raczej miejsce, by mówić o naprawianiu związku, to niestety, stalkerskie zachowanie. Chciałabym się mylić, ale to wygląda na toksyczne tango.

      Usuń
    4. To jeszcze raz ja _ Pani z 19 lutego :-)
      Pani psycholog postawila diagnoze na odleglosc opierajac sie na opowiesciach mojej poprzedniczki.
      Moj wpis na tym blogu odnosil sie do faktu, ze dziewczyny sie zastanawiaja jak to mozliwe ze ich psychopata jest w kolejnym zwiazku, ktory wydaje sie funkcjonowac. Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze mozna prowadzic zwiazek z jednym i tym samym facetem, i zwiazek ten ma zupelnie inna jakosc. Nie mam ani czasu ani ochoty wdawac sie w szczegoly. Ale calkiem mozliwe, ze moja poprzedniczka czula sie potwierdzona, jesli dowiedziala ze ja sie z "jej" narcyzem rozstalam po 10 miesiacach zwiazku (jesli sie o tym dowiedziala). I calkiem mozliwe, ze dzisiaj sie zastanawia, jak to mozliwe ze jednak jestesmy ze soba i mieszkamy razem (jesli sie o tym dowie i ja to w ogole obchodzi).
      O co mi w tym wszystkim chodzi, o to ze to od nas zalezy jak bedziemy traktowane. OD NAS. Nie ma zadnej sielanki, co to w ogole jest? Jest normalny zwiazek, bez dramatow i bez motyli, normalny zwiazek. I taki wlasnie zwiazek chce miec. Czy czytalam duzo o psychopatach i narcyzach? Skupilam sie przede wszystkim na sobie. Co ZE MNA nie gra, ze pozwalalam przez kilka miesiecy na niefajne zachowania wobec mnie. I to bylo kluczowe. CZy moj zwiazek z "narcyzem" przetrwa? Nie wiem, jestesmy ludzmi, nalezy sobie uswiadomic, ze nikt nie posiada mnie na wlasnosc, wszystko jest plastyczne i zmienne, na nic nie ma gwarancji, i ze ludzie tak nas traktuja jak na to pozwolimy
      in dem sinne - wszystkiego dobrego....

      Usuń
    5. Być może to po prostu nie był psychopata, tylko zwykły trudny człowiek. Ale... z jakiegoś powodu trafiłaś na tego bloga...

      Usuń
    6. Myśle że ta dyskusja nie ma za bardzo sensu, bo nie wiadomo na jaki rodzaj czlowieka każda z nas trafiła. Pewnie są narcyzi niereformowalni głęboko zaburzeni, pewnie są osobowości psychopatyczne, a często też i typowi psychopaci. Na ten przyklad zastanawiałam się jak to jest , że narcyzi potrafią na pokaz udawać wspaniałych: czyli doskonale wiedzą co jest dobre. Czyli odróżniają dobro od zła. Więc uważam że szansa dla takiego człowieka to dobry terapeuta który uzmysłowi że najważniejsze powinny być dla niego osoby najbliższe a nie jakiś tam izluzoryczny splendor. tytuły, opinia otoczenia, wygląd, i to czy ktos mu dogadza czy nie. No ale tu juz jest kwestia tego czy osoba, nazwijmy ja "pokrzywdzoną" ma w sobie zasoby, siłę do pracy z tym kimś. No i wniosek taki, że pewnie niektórzy mają, niektórzy narcyzi chcą się zmienić , chcą pracować. Mimo wszystko: nie każdy ma na to siłę, tak jak i nie każda kobieta ma siłę "wychowywać faceta. Tak jak mi to poradziła pewna mama a propos swego rozpieszczonego synka. Podsumuję: mierz siły na zamiary. Ja tam jestem wyczerpana "chłopami" i żadnego kulawego już w swym życiu nie chcę bo jak się nie obejrzę sama będę kulawa. A narcyza na ostatnim miejscu. O psychopatach nie wspomnę bo sie brzydzę.Czy ludzie traktują nas tak jak na to pozwolimy...no nie, bo pozwalamy czasami ze strachu a nikt nie ma prawa nas zastraszać. Jest coś takiego jak uwikłanie: małżeństwo, dzieci, wspólne znajomości i funkcjonowanie jako MY, a nie Ja. Z takiej sytuacji często trudno się wyplątać i zacząć "szanować" siebie. Ale tyle ustosunkowania sie do Twojej wypowiedzi bo to ważne pytanie: co Co ze mną nie gra. No i tutaj jest odpowiedź zwykłych kobiet takich jak ja, bez syndromu ofiary, bez chęci uszczęśliwiania wszystkich dookoła, bez jakiejsz kosmicznej miłości "za bardzo"...to fakt że nie zawsze w życiu da się być całkowicie niezależnym: czasami jest się zależnym: chociażby od wspomnianego w poście szefa. Oczywiście tymczasowo ale ileż tymczasów można w życiu znieść. No więc odpowiedziałam sobie: ja miałam potrzebe stabilizacji i posiadania gruntu pod nogami. Powtarzalności. Nie nie: nie zaznasz jej przy narcyzie, a psychopata wlezie do Twojego życia po to tylko żeby wprowadzić totalny mętlik i rozdwojenie jaźni w twojej głowie. Niektórych to rozdwojenie może doprowadzić do obłędu. U mnie trzymało się wszystko na paru niteczkach ale niteczki były silne i przetrwałam:-) Cóż rzec: może jesteś silna, a może Twój luby po prostu chce się zmienić w imię miłości do Ciebie: czego oczywiście życzę:-)

      Usuń
    7. Wadero
      Trafilam na Twojego bloga szukajac w necie potwierdzenia (dokladnie tak - potwierdzenia, nie informacji) ze facet ktorego wywalilam z mojego zycia to narcyz. Trafilam do Ciebie wiosna dwa lata temu i juz zostalam bo barduzo lubie Twoj styl pisania :-)

      Usuń
    8. Narcyz się nie zmieni, ale jego udawanie, owszem - udawanie kogoś innego może potrwać nawet lata, więc byłabym bardzo ostrożna.
      Możliwe też, że nie był to narcyz, a zwykły egoista. Nawet dla psychologów takie rozpoznanie nie jest łatwe.
      Narcyz się nie zmienia, a relacja z nim, to ciągłe pilnowanie swoich granic. Tylko czy to jest wówczas relacja? Moim zdaniem nie.
      A człowiek bez takich zaburzeń, nawet ten egoistyczny, może starać się i coś zmienić w swoim postępowaniu.

      Usuń
  9. Czy kazda z osob ktora byla w relacji z psychopata doswiadcza traumy? Na poczatku myslalam ze nie mam traumy tylko zwykly stres, nerwowosc, wrazliwa natura. Dopiero po wielu miesiacach zaczelam czuc sie naprawde dobrze i dociera do mnie ze to co sie dzialo w zwiazku to byl koszmar. Na pewno twoje porady Wadero przyspieszyly ten proces za to bardzo dziekuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśle, że traumy może doznać każda osoba która spotyka się ze złem. Tzn. to naukowo udowodnione, że gorsza trauma to przebywanie "ze złymi ludzmi niz np katastrofa. Ponoć. Uważam, że w tych ludziach i w tego typu osobowościach jedną z gorszych rzeczy jest to, że udają : mądrych, empatycznych, zaangażowanych, wprost wspaniałych. A jak się ich bliżej lub czujniej pozna jest wręcz na odwrót. O! jedna z moich następnych nauk z przeżycia to to, że nie ma ludzi wspaniałych. Oczywiście mogą mieć super ekstra pozytywne cechy ale Wspaniałość już zawsze będzie mi się kojarzyć z ludzmi fałszywymi i psychopatycznymi.

      Usuń
    2. A ile trwa trauma? Czy

      Usuń
  10. W nawiązaniu do wypowiedzi z 19 lutego godz. 00:01. Myślę, że Pani, która pisała ten post nie do końca zagłębiła się w problem, który jest tu poruszany, a już z pewnością nie przeczytała bloga Pani Wadery. My nie opisujemy tu zwykłych zerwań i powrotów, ani narcystycznych przejawów męskich zachowań. Problem poruszany na blogu Pani Wadery jest dużo bardziej złożony. My takich "powrotów" i "drugich szans" przerabiałyśmy już zbyt dużo. Podłożem problemów w Naszych związkach była osobowość psychopatyczna Naszych byłych partnerów, która przejawiała się w wielu aspektach życia doprowadzając Nas do ruiny psychicznej - a to i tak delikatnie powiedziane... Jedynym Naszym usprawiedliwieniem był brak wiedzy z zakresu psychopatii. Osoby psychopatyczne - i owszem - mają skłonności narcystyczne, jednak oprócz tego posiadają w sobie całą lawinę zła, którą zasypują nieświadome ofiary, wysysają całą energię, a najgorsze jest to, że robią to świadomie i z premedytacją...

    OdpowiedzUsuń
  11. I do tego z niekłamaną radością. I przyjemnością...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaak tez miałam wrażenie że ten człowiek bawi się ludźmi. Nie w sensie: lekkiego i zabawowego stosunku do mnie czyli z kobietą ma być prosto i przyjemnie. W sensie wprowadzania dziwnego niepokoju w otoczenie.

      Usuń
  12. Myślę, że nikt tego nie zrozumie, jeśli w takim związku nie był...Psychopata to nie-człowiek. Doprowadza do ruiny psychicznej i fizycznej. Tu nie ma mowy o zmianie...Tu jest tylko proces niszczenia, zniewolenia i uzależnienia drugiej osoby. To nie ma nic wspólnego z normalnym związkiem, w którym można coś poprawić i zmienić. Tu nawet, jak już podejmiesz decyzję o rozstaniu, taką na 100% to pamiętaj łatwo nie będzie. To po prostu kolejne etap walki o siebie... jeśli jeszcze masz siłę...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja po trzech latach od rozstania z wręcz "książkowym przykładem" psychopaty nadal nie mogę dojść do siebie. Psychopata ma już nową kobietę - dwadzieścia lat młodszą, którą już zdradzał, ale pokazuje jaki to on szczęśliwy, a "tamta" uchachana, bo myśli, że wygrała los na loterii, nie mając pojęcia w co wdepła. Kochane, nam się wydaje, że może oni są szczęśliwi z nowymi partnerkami, bo wyobraźnia płata nam figle... Tak jak pisała Pani Wadera. Ale uwierzcie ... TO TYLKO WYOBRAŹNIA. Mogą wyglądać na szczęśliwych, bo psychopata zadba o to by tak wyglądało, ale pamiętajcie - diabeł tkwi w szczegółach. Czasem zatęsknicie, bo nie da się w każdej sekundzie pamiętać, jakiego spustoszenia dokonywał w Waszym życiu. Ale to nie będzie tęsknota za nim - nawet wtedy gdy udawał dobrego. Ta tęsknota będzie świadczyła o Was samych, o tym, że tęsknicie za prawdą i że macie dobre serce, a to naturalne i każdy mądry człowiek takie tęsknoty przeżywa. I błagam nie rozkminiajcie zbyt długo tego co Was spotkało z rąk psychopaty. Powiem Wam, że przeszłam się niedawno przez oddział onkologii i to co tam zobaczyłam otrzeźwiło mnie do reszty. Zobaczyć jak młodzi ludzie, a nawet dzieci z przerzutami walczą o życie i żegnają się do następnego spotkania, żartując przy tym, że może ono nie nastapić. W tej tragicznej i niepewnej chwili wykazują więcej woli walki i chęci do życia niż wielokrotnie my w swoich przemyśleniach nad własnym losem. Nic tylko trzeba się modlić !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda i amen:)))

      Usuń
    2. Tak, po psychopacie zostają tylko ruiny,których większości nie da się już odbudować. A tam, gdzie psychopata nie zdołał uczynić zniszczenia, została pustka. Tak bronimy się przed świadomością, że zostałyśmy potraktowane jak śmieć przez kogoś,kto udawał miłość tylko po to, aby coś dla siebie ugrać i przy okazji dobrze się zabawić. Nad tym już nigdy nie będzie można przejść do porządku dziennego, otrzepać się i pójść dalej, bo został podważony sens naszego istnienia jako istoty ludzkiej. Bo zostałyśmy potraktowane jak przedmiot, a nasza miłość dała psychopacie narzędzie, które wykorzystał przeciwko nam. Straszne jest też to, że nigdy nie dopadnie go poczucie winy, najmniejsza nawet myśl, że to, co zrobił, jest nie w porządku, nigdy nie pomyśli, że nas skrzywdził. Zawsze będzie myślał, że miał do tego prawo, bo jest ponad wszelkimi ludzkimi słabościami i rozterkami sumienia, które- jak mawiają- ma czyste, bo go nie używa. Ale również to jest mu całkowicie obojętne.

      Usuń
  14. Czasem myślę,że doświadczenie bycia w związku z psychopatą, to jak gwałt. Mozna udawać,że się nie pamięta....ale flashbacki wciąż wracają..mimo upływającego czasu....
    Wadera...to już ponad miesiąc od czasu ostatniego wpisu.Wszystkim nam trudno.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. You really makie it seem so easy with your presentation but I to find thhis matter to be reall one thing that I believe I'd by no means understand.

    It sort of feels too complex and very huyge for me. I'm taking a loo ahead in your next put up, I'll try to get thhe hang of it!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń