poniedziałek, 7 grudnia 2015

Łod de Fak

W czasie związku z psychopatą zdanie "what the fuck?!" pojawia się najpierw sporadycznie, później - coraz częściej, aż w końcu - bez przerwy. Stan tuż-po-ucieczce to właściwie permanentnie wyświetlający się w głowie komunikat: "!@#$$%$%%%%^^^*()%EW#%%%^???!!!!". 

Jak się tego pozbyć? Tu raczej nie zadziałają metody w rodzaju: "wypłacz się, wykrzycz, posmuć, a potem umaluj usta, zajmij czymś innym i w ogóle zacznij nowe życie". Może niektórzy to potrafią, większość ofiar jednak, żeby rzeczywiście się uwolnić, musi ZROZUMIEĆ, z czym miało do czynienia. To trudny proces, wymagający wielkiego nakładu sił. Ale dla tych, którzy zdecydują się go przejść - bardzo opłacalny. Z własnego doświadczenia wiem, że po zakończeniu tak toksycznej relacji jak związek z psychopatą, mózg przypomina komputer zrzucony z dziesiątego piętra. Naprawa sprzętu wymaga długiej i precyzyjnej pracy, w głowie wyświetlają się kolejne wykrzykniki i znaki zapytania, poradzić trzeba sobie nie tylko z nimi, ale i z bólem, rozczarowaniem, poczuciem upokorzenia, złością i smutkiem. A przy okazji - ogarniać codzienną rzeczywistość - głównie po to, żeby wszyscy Ci dali święty spokój, żeby upozorować, że jakoś-sobie-radzisz i żeby móc oddać się ulubionemu zajęciu - czyli odizolowaniu od wszystkich i rozkminianiu, o co tu, k..., chodziło?!

W walce o przywrócenie postradanych zmysłów nieodzowne są książki (szczególnie polecam oczywiście "Moje dwie głowy", a dla osób władającym angielskim - publikację pt. "Psychopath Free"). Wiedza ta przynosi zarazem ulgę ("nie zwariowałam, ktoś już wcześniej nazwał i opisał to zjawisko, które przyniosło mi tyle bólu"), jak i uruchamia kolejne kaskady trudnych emocji ("nie byłam żadną >>miłością jego życia<<, byłam naiwną, szukającą miłości kobietą, która dała się uwieść i zmanipulować" / "jakie to straszne" / "jak tak w ogóle można" / "kim w ogóle są tacy ludzie??!"). To normalne i zasadne pytania, nie da się ich zamieść pod dywan postulatem: "ruszam do przodu, zapominam o draniu". Choćby się bardzo się tego chciało. Na przeżycie tego wszystkiego potrzeba sporo czasu, nie da się ominąć kolejnych faz żałoby. Kiedy jednak się wreszcie wszystko ZROZUMIE, zaczyna się zdrowieć.

Uwaga - zrozumienie oznacza przyjęcie do wiadomości, że istnieje takie zjawisko jak psychopatia, rozpoznanie jego objawów i skutków, a w dalszej kolejności - pogodzenie się z tym, że tak się niestety stało, iż dane nam było poznać je bliżej. Warto też odkryć, DLACZEGO, czym omamił nas psychopata, w którym momencie zignorowałyśmy intuicję i wybrałyśmy toksynę. Zrozumienie w żadnym wypadku nie oznacza prób dotarcia do istoty zjawiska psychopatii. Rozważania o tym, czy przyczyna zachowania krzywdziciela to świadomy wybór zła, wadliwe funkcjonowanie hipokampu czy może chora relacja z prababką, są dla nas bez znaczenia. Chyba że zajmujemy się tym problemem naukowo. Mamy za zadanie przyswoić dwie proste sprawy:

1. Psychopaty nie da się wyleczyć.
2. Związek z psychopatą stanowi poważne zagrożenie dla życia i / lub zdrowia.

Tu nie ma kompromisów, nie ma "przyjacielskich rozstań" ani "zachowywania tego, co dobre". Niestety - w związku będącym FIKCJĄ, nic nie jest dobre. Trudno się z tym pogodzić, trudno wyrzucić do kosza ileś zmarnowanych nerwów i czasu, ale warto to zrobić. Tylko w ten sposób wychodzimy ze świata iluzji i mamy szansę na odzyskanie kontaktu ze sobą i z innymi.

Warto pozbyć się także złudzeń, że kiedyś wrócimy do "stanu sprzed związku z psychopatą". Nie wrócimy. Nie będziemy już identyczne, nie ma sensu się za tym stanem uganiać - w efekcie można bowiem wcale nie przeżyć wewnętrznej przemiany, tylko nadal usiłować zaprzeczać rzeczywistości. Przez nasze życie przeszła wojna atomowa? Przeszła. No to pogódźmy się z tym i nie udawajmy, że jej nie było.

Kiedy weźmiemy to na klatę, mamy szansę na niesamowity rozwój, dotykający nieznanych dotąd obszarów naszej osobowości. Kiedy zaczniemy dostrzegać pierwsze jego owoce, zrozumiemy, że wcale nie chcemy znowu stać się tymi osobami, którymi byłyśmy kiedyś. To w końcu tamta wersja nas okazała się podatna na manipulację, szantaż i wykorzystywanie. Niekoniecznie mamy ochotę być właśnie taką wersją samych siebie. Możemy być silne, mądre i piękne, nie musimy już wracać do kłamstw, nieodpowiedzialności, lekkomyślności bądź życia w lęku i niewolnictwie.

Wszystkim mądrym i nie-naiwnym śpiewa pięknie Andrzej Zaucha ;)

Pij tylko mleko, zakrywaj dekolt,
A nie będziesz liczyć straconych lat.
Baw się lalkami - chłop to dynamit,
Nie bądź głupia - zobacz w co się tu gra.

Pilnuj się, nie bierz wyznań serio
I wcześnie kładź się spać.
Nie miej ochoty na żadne wzloty.
PATRZ!


13 komentarzy:

  1. Tak, zgadzam się z tym, to że się poddałam ( hahaha to w sumie była załamka-mądry organizm odmówił posłuszeństwa, cierpła mi skóra i wypadały kłaki garściami,nie byłam w stanie znieść jego obecności i jakaś k..wa podświadomość )i ten zwrot WTF?????, i książka Mai, którą znam na pamięć;-)sprawiły że nie siedzę teraz w wariatkowie..tylko planuje, realizuje. Teraz trudne wyzwania, egzaminy na samodzielnego projektanta, czy zmiana pracy wydaja się błahostką..Nic nie jest takie jak kiedyś. Ja nie jestem już tym człowiekiem, znam swoje słabości i mocne strony. Relacje z ludżmi mam teraz takie o jakich kiedyś marzyłam..nawet jedzenie ma inny smak.Tak spotkanie "zaburzonego człowieka" doprowadziło mnie na granice obłędu, i tam zrozumiałam, że chce żyć pełnym, swoim i świadomym życiem. Leżąc w łóżku..tygodniami, bo nie miałam sił..i spałam po kilkanaście godzin zapragnęłam żyć!! Trochę to emocjonalne..sorki:-), ale jako już nie ofiara musiałam się wyklikać. Pozdrawiam.
    PS. Proszę tylko niech Nikt nie piszę, że mam dziękować swojemu misiowi za to, że mi ta "jazda" tylko na dobre wyszła..bo oszaleje..:-D

    OdpowiedzUsuń
  2. mój też powtarzał WTF bardzo często i jeszcze" no ale o co ci chodzi???!!!" nie mogłam powiedzieć zdania,bo ciągle przerywał tymi zwrotami..

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie ten zwrot WTF ??? ja miałam w głowie, nie mój misio. W fazie kiedy zaczęłam myśleć w miarę racjonalnie:-)to tak jakby za mną chodziło..tak zakańczałam wpisy w moim "pamiętniku".
    Mój miś powtarzał za to: nie myśl tyle bo oszalejesz..nie szukaj problemów.itp. a póżniej spieprzaj lub zamknij się i to nie w czasie sprzeczki tak po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też "WTF" powtarzałam ja :) Teraz już wiem, what the fuck i dlaczego fuckin' shit ;) Co do "dziękowania misiowi" - porównałabym to do wysłania Hitlerowi listu: "Danke, Adolf! Wdzięczna Polska". Nie ma tu żadnych powodów do wdzięczności, spotkanie na swojej drodze psychopaty to nieszczęście. Skoro już jednak się wydarzyło, to dobrze, jeśli umiemy przekuć je w coś dobrego - traktując jako bodziec do zmian w sobie. Cieszę się, że tak wielu osobom to się udaje :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jestem takim psychpatem i uważam, że przesadzacie. O! Psychopat też człowiek. A Wy że mnie robicie jakiegoś diabła, ale co jeśli sam w swoje kłamstwa wierzę? Że to co robię i mówię jest szczere? Tak, ja też cierpię, te ciągi psychopatyczne mnie też niszczą. Trzeba wrócić do swoich misiów dziewczyny i rozwiązać problem razem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spoko, spotykamy się w więzieniu - Wy za znęcanie się, my - za zbrodnię w afekcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój miś już nakręcił nową pocieszycielkę, jeszcze nie zdążywszy wykończyć mnie. Mija prawie rok, więc tamta pewnie już umęczona i jest następna- energiczna i pełna zapału. Myślę, że misio by już mnie nie chciał, chyba że bym dzielnie walczyła i może łaskawie, mogłabym być taka koleżanka dochodząca hahahahahhahahaha

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie, że by chciał - od przybytku głowa (ani nic innego, hy hy hy ;) nie boli ;)) A Ty co, Niewdzięcznico, nie walczysz o Najwspanialszą Miłość Ever? :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak miałam kuku w głowie to nawet ta walka gdzieś tam przemknęła w myślach- nio bo taka miłość, taki miś....jedyny na świecie, ale przeczytałam w mądrej książce, że to droga nie do serca, ale do k...wa psychiatryka..I że co ja mam walczyć z jakimiś chorymi z miłości kobitkami????...teraz to ja im życzę z całego serca POWODZENIA:-DDDDDD A Miś pewnie chciałby mnie widzieć upodloną, zakochaną, poniżającą się, wymemłaną i gotową w imię takiej miłości na wszystko, a tu ni h...ja:-D
    ADIEU My LOVE FOR GOOD!

    OdpowiedzUsuń
  10. Yeaaaaa... ;)) Brawo! Kochana, zmartwię Cię / ucieszę: miś nie jedyny na świecie, oni są wszyscy tacy sami, wystarczy blogi i fora poczytać. Chore z "miłości" kobitki też za jakiś czas na nie trafią - jeśli będą chciały ratować życie i zdrowie. A my zajmijmy się tymi, którzy są tego warci :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Święte" słowa:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten blog trzyma mnie na nogach jest 23.5.2018. Czytam wciąż i wciąż od nowa. Na przemian śmieje się i płacze. PREM pomoga ciut nie czuć zarzenowania i smutku. Bardzo jesteś mądra kobieta Wadero i zrobilas coś niesamowitego dla takich jak "my". Dziękuje Ci za to. Pomagasz przerwać. A ja teraz potrzebuje pomocy w przetrwaniu kolejnej minuty godziny i doby. Chciałabym gdzieś wyrzucić ten shit ale wciąż walczę z poczuciem winy i wstrętu do siebie za to ze dałam się tak osaczyc wciągnąć i wdeptać w ziemie. Najlepiej czuje się pod prysznicem jak uda mi się wstać z łóżka .. a w domu dzieciak obowiązki .. do pracy nie umiem iść mam L4 po wizycie u psychiatry do której mnie popchnęły myśli samobójcze. Narastające i wciąż obecne. Jestem naprawdę odcięta i naprawdę sama. Tylko to miejsce pozwala mi uwierzyć ze to nie ja zwariowałam. Dzięki za to ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nie jesteś sama, jest nas całkiem sporo... i przeżycia podobne... Wiem, jak to jest, kiedy każda minuta to cierpienie i końca nie widać. Poczucie winy powinna mieć ta podła kreatura, która Cię wpędziła w taki stan, a nie Ty. Oni nie wybierają beznadziejnych lasek, tylko fajne, empatyczne i mające wiele do zaoferowania. Tak, jak złodziej nie okradnie pustego sklepu. Odbudujesz krok po kroku swoje wnętrze, małymi etapami, bądź dla siebie dobra i wyrozumiała, szukaj w miarę możliwości dobrych ludzi wokół. Z czasem uwierzysz, że są, bo są naprawdę, tylko po "relacji" z potworem mamy wykrzywiony obraz rzeczywistości i siebie samych. Ale to minie! Uszy do góry i pomalutku, kroczek po kroczku. Pozdrawiam Cię serdecznie i ściskam!

      Usuń