sobota, 11 czerwca 2016

TO NIE TWOJA WINA!

Poruszyłyście w swoich wypowiedziach kilka ważnych wątków, kluczowych w procesie uwalniania się od psychola. Dotyczą one przede wszystkim sfery poczucia własnej wartości, autonomicznej tożsamości, ale też kwestii złudzeń i tzw. "wtórnej wiktymizacji". Ale po kolei.

1. "Czy to moja wina / Czy mogłam jakoś temu zapobiec / Dlaczego właśnie ja?!". Nie Twoja, nie mogłaś, dlatego, że na świecie istnieje niestety zło, złodzieje ludzkich serc i pożeracze dusz. Poczucie winy to ważny temat. Każda z Was przekonała się o tym zapewne po wielokroć w trakcie związku z psycholem. Na niczym nie umieją tak grać, jak właśnie na tym wrażliwym instrumencie. A że robią to po chamsku, cynicznie, wielokrotnie przeciągając strunę - instrument się rozstraja i później rezonuje już bez przerwy, wyłapując najlżejsze bodźce. To dlatego po zakończeniu związku z psycholem jesteśmy na ogół Jednym Wielkim Poczuciem Winy i Porażki. No i nic dziwnego, skoro w kółko słyszymy o tym, że krzywdzimy najbliższą i najbardziej nas kochającą osobę, bądź że jesteśmy nienormalne i nikt o zdrowych zmysłach nas nie pokocha. 

Prawda wygląda jednak odwrotnie i im szybciej dotrze do nas, że padłyśmy ofiarą wyrafinowanej przemocy psychicznej i zostałyśmy brutalnie wykorzystane, tym krótsza będzie nasza droga do zdrowia. Uważam, że nieodzowne jest w tym procesie dzielenie się swoim doświadczeniem z osobami, które przeżyły to samo. Nikt inny nie będzie w stanie w pełni tego zrozumieć, toteż w początkowym etapie, choć oczywiście niezbędne jest wsparcie bliskich, kochających osób i ich opieka, konieczne jest również dzielenie się swoimi przeżyciami z innymi ofiarami psychopatów. Inna ofiara nigdy nie zada pytania: "ale dlaczego nie odeszłaś wcześniej?" / "a kto ci kazał się z nim wiązać?", nie powie: "weź już daj spokój, trzeba żyć dalej" ani nie uzna, że "wina zawsze leży po obu stronach". Inne ofiary to nie tylko wsparcie i zrozumienie, ale także i lustro. Kiedy przekonamy się, że te fajne, inteligentne, ciepłe i wrażliwe kobiety z poczuciem humoru także padły ofiarą gadów w ludzkiej skórze i zobaczymy, że wszystkie jak jeden mąż mówią o zaniżonym poczuciu własnej wartości, szukają winy w sobie albo uważają się za mniej atrakcyjne od całej reszty świata, przekonamy się, że wszystkie cierpimy na tę samą chorobę, mamy te same objawy, ale możemy również zastosować te same środki lecznicze. Łatwiej pogodzimy się same ze sobą, kiedy zobaczymy, że choroba ta dotknęła tak wielu z nas.

2. Warunkiem zdrowienia jest LECZENIE. I tutaj, podobnie, jak w przypadku Anonimowych Alkoholików i innych uzależnionych, kluczowy jest Krok 1., czyli uznanie własnej bezsilności. Oznacza to przyznanie się do tkwienia w nałogu. Czyli - odrzucenie błędnego koła myślenia: "a co ja bym mogła jeszcze zrobić, żeby on się zmienił" / "a dlaczego on jest taki straszny?" / "dlaczego nie możemy być razem szczęśliwi?" itd. To jak z wódką. Też nie możecie być razem szczęśliwi. Dla wielu ludzi to przykre i nie do zaakceptowania, toteż wielu z nich niestety umiera nie rozstawszy się z nałogiem. My nie musimy do kich należeć. Odstawiamy wódę. Raz na zawsze. Nie ma tłumaczenia: "ale może jeszcze tylko jeden pożegnalny kieliszek?", (= jedno pożegnalne spotkanie / rozmowa / wyjaśnienie), "może mogę pić tylko okazjonalnie?" (= może możemy się zaprzyjaźnić i spotykać od czasu do czasu?) etc. Stanięcie w prawdzie wymaga powiedzenia sobie, że wóda to śmierć. Toksyczny związek to śmierć. Nie pół-życia, pół-śmierci, nie "trochę śmierć, a trochę nie". 

Jeśli chcemy wyzdrowieć, musimy nabrać pokory. Pokora to w tym przypadku uznanie, że nie panujemy nad naszym uzależnieniem, że to ono panuje nad nami i że jeśli chcemy się uratować, musimy postępować ściśle według wskazówek opracowanych przez inne uzależnione osoby. Tak jak w przypadku alkoholików pierwsza zasada to całkowite odstawienie wódki, tak w naszym przypadku jest to całkowity brak kontaktu z psychopatą. Tutaj uwaga - możemy w najlepsze pielęgnować uzależnienie nie pijąc grama alkoholu / nie widując się z psycholem. Wystarczy, że będziemy godzinami rozmyślać o alkoholu / analizować miniony związek i bobrować na fejsie w poszukiwaniu nowych bodźców do analizowania. Oczywiście, etap rozkminy, czytania miliarda książek i artykułów jest konieczny, ale tylko przez parę miesięcy, do roku - do momentu zrozumienia, co się stało. Czym innym jest zrozumienie, czym innym - popadnięcie w kolejne uzależnienie. Alkoholicy w początkowej fazie też rozmawiają na mitingach głównie o wódzie, ale z czasem muszą zacząć wytrzymywać na trzeźwo pytania o to, co sprawiło, że po nią sięgnęli. My też musimy. A potem musimy tak przemodelować nasze życie, żeby znaleźć w nim radość. Bez tego powrót do nałogu (tego lub podobnego związku) będzie tylko kwestią czasu - nie sposób przecież żyć w wiecznym bólu. 

Wydaje się to wszystko kosmicznie trudne, ale to są tylko strachy na Lachy. Wszystko, czego potrzebujemy do zapanowania nad nimi, znajduje się w naszym sercu. I z czasem posiądziemy tę umiejętność, kiedy na jakieś rozhisteryzowane wycie usłyszane we własnej głowie: "jesteś do niczego, nic nie rób, nic nie mów, zniknij, zgiń, przepadnij!", będziemy umiały odpowiedzieć głośno, pewnie i wyraźnie zdrowym: "spierdalaj". 

3. "Czy on wie, że jest psychopatą?". Takie pytanie zadała jednak z Czytelniczek. Z moich lektur i obserwacji wynika, że psychopaci doskonale wiedzą, że czynią zło i mają to głęboko w pompie. Wiele czytelniczek, a kiedyś i ja sama, jest bardzo przywiązana do etykietki "psychopata bądź nie". Tak, jakby ta diagnoza stanowiła werdykt. Tymczasem nie ma to większego znaczenia. Jeśli Twój związek jest do tego stopnia toksyczny, że wpisujesz w google hasło: "psychopata", to nie będziesz z tym facetem szczęśliwa. Możesz znaleźć nawet lekarza specjalistę, który zostanie przez psychola zmanipulowany i "uwiedziony" (zdarzyło się to nawet wybitnemu znawcy tematu, dr. Robertowi Hare), psychol może dostać "glejt", że psycholem nie jest, tylko że CO Z TEGO? Breivik może wygrać proces z norweskim wymiarem sprawiedliwości, ale czy to znaczy, że przestał być zbrodniarzem? 

Zaklinanie rzeczywistości to normalny element choroby (współ)uzależnienia. "Pogoń" za "wyleczeniem" psychola jest jak tkwienie w związku z czynnym alkoholikiem i wychodzenie ze skóry, żeby naszej żabci dogodzić (czytaj: umożliwić jej komfort picia). Mądra miłość stawia granice - jeśli trzeba, stawia je za drzwiami. W toksycznych związkach nie skupiamy się na tym, jak jest nam TU I TERAZ, tylko niczym chomik w kołowrotku gonimy jakąś wyimaginowaną najczęściej marchewkę. "Kiedyś / w przyszłości / on się zmieni / bla bla bla". I dlatego tak strasznie jesteśmy zdruzgotane, kiedy zostajemy wymienione na innego chomika albo kiedy odkryjemy, że obok nas, równolegle, kręci się jeszcze kilka takich "kołowrotków", a w nich - chomiki we wszystkich kolorach tęczy. To jest nieważne, Porzućmy chomiki, porzućmy złudzenia, porzućmy nieistniejącą marchewkę :) Zapiszmy sobie na ścianie Podstawowe Związkowe Prawa Relacji (PZPR ;):

1. W związku jesteśmy po to, żeby było nam w nim LEPIEJ niż bez bez niego.
2. Związek ma nas ROZWIJAĆ (uwaga: nie mylić rozwoju ze szkołą przetrwania!).
3. Miłość to przede wszystkim SZACUNEK, gdzie nie ma szacunku, nie ma miłości.
4. Nie ma miłości bez WOLNOŚCI.
5. Jeśli przez swój związek nie śpisz, nie jesz, chorujesz, zawalasz pracę, a nie są to pierwsze dwa miesiące chemii i motyli - nie jest to dobry związek.
6. Jeśli przy swoim partnerze nie śmiejesz się pełną gębą albo często przez niego płaczesz - wiej.
7. Jeśli przy swoim partnerze nie jesteś sobą - wiej.
8. Jeśli Twój partner izoluje Cię od bliskich - wiej.
9. Nie ma miłości tam, gdzie jest jakakolwiek forma przemocy.
10. Jeśli kupujesz kolejne książki w rodzaju: "Kochałam manipulatora", ale w obawie przed partnerem, ukrywasz je w niedziałającym piekarniku - wiedz, że coś się dzieje ;)

Przekierunkowanie naszej uwagi z "pogoni za marchewką" na budowanie satysfakcjonującej codzienności, to proces i praca, trochę trwa. Ale to jedyna droga do wyjścia na prostą.

Właśnie. Wychodzenie na prostą. Rozumiem doskonale opisywane przez Was stany pustki i tęsknoty. To naprawdę jest uzależnienie i to naprawdę mija. Warunkiem jest jednak pełne zrozumienie tego, co się wydarzyło, zaprzestanie "niuansowania" zła i zdecydowane odwrócenie się od niego. Dopóki pozostanie w nas chociaż cień sentymentu, nadal będziemy żyć w mroku i "ssaniu" w stronę tej pustki. Całkowite porzucenie zła da nam sporo siły. Rzeczywistość będzie zewnętrznie wyglądała tak samo, a jednak zaczniemy żyć w zupełnie innym wymiarze. Każda z Was ma na pewno trochę inną "wysepkę słońca". Moja to "3 x P" - Praca, Przyjaciele, Przyroda ;) Od toksyków mam totalny odrzut, jak ktoś, kto przeżył elektrowstrząsy i za nic nie chce znowu znaleźć się w takim stanie.Tym z Was, które tęsknią, myślą, czują pustkę, proponuję: 1. zastosowanie w życiu podstawowej zasady biznesowej mówiącej o tym, iż "liczą się tylko zyski PRZYSZŁE ;)", 2. wypisanie listy pięciu (lub więcej) rzeczy, które ZYSKAŁYŚCIE odcinając się od toksyka. Być może "zyskałyście" także tę "pustkę" - może to jest po prostu... przestrzeń?



120 komentarzy:

  1. Dziękuje za ten wpis.Ja 4 miesiąc się obwiniam.Byłam z kimś to wyssał ze mnie dosłownie wszystko.Teraz nie wiem jaki mam cel,co lubię czego nie.Wegetuje!TYLKO mam świadomość,że skoro po 2 latach związku takie coś się ze mną stało to co by było dalej...uświadamiam sobie,że to naprawdę zło ..jedynie to pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to naprawdę zło. Perfidne, zakamuflowane, inteligentne i zmieniające się co rusz jak kameleon. Stan, o którym piszesz, doskonale znam. Jest cholernie nieprzyjemny, bo właściwie wszystko Ci jedno, jak będzie wyglądał Twój dzień, jeśli nic Cię nie cieszy, nie wiesz, co lubisz, a jedyne, o czym marzysz, to sen - tak jesteś wyczerpana. Ktoś, kto tego nie przeżył, nie wie, jaki to wysiłek zjeść w takim stanie śniadanie albo pójść na pocztę. U mnie "zamrożenie" trwało parę miesięcy, mijało stopniowo. Pomógł mi kontakt z przyrodą i zaadoptowanie kota ;) - mówię poważnie, na etapie totalnego poranienia kot był jedyną istotą, którą byłam w stanie kochać. Dbaj o siebie, jesteś po ciężkiej chorobie i potrzebujesz długiej rekonwalescencji, koniecznie bądź dla siebie dobra i wyrozumiała. Nie ma w tym Twojej winy, jesteś ofiarą przemocy, a przemocy nic nie usprawiedliwia. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
    2. Dokładnie tak jak napisałaś...Ja musiałam uczyć chodzić się po schodach!Najgorsze są te momenty kiedy dalej nawracam i myślę sobie"gdybym wtedy się nie odezwała,a gdybym wtedy się nie obraziła..może to moja wina?!" . Koty mam dwa..tyle,że dopiero teraz potrafię na nowo je docenić.Również dużo zaczynam spacerować,rower,od jutra siłownia i basen..staram się i walczę! Dobijają momenty kiedy pomyślę,że sparwca moich cierpień jest w tym momencie szczęśliwy z inną i nawet nieświadomy tego jaką wielka krzywdę mi wyrządzil.Prawda taka,że tkwiąc w takim zwiazku sama pozwoliłam na takie trakowanie ale tak ciężko było z tego uciec !! pozdrawiam ciepło

      Usuń
    3. Cześć! U mnie trwa to z małymi przerwami od pół roku. Moj książę odchodząc zrobił mi takie pranie mózgu, ze nie wiedziałam jak sie nazywam. Dzis przyśniło mi sie, ze jestem z nim na wycieczce. Upokarzam sie niesamowicie, proszę, wypytuje o jego dziewczynę. Głupi sen a zmącił moj spokój na cały dzien nie pozwalając cieszyć sie dosłownie niczym. (Dodam, ze najgorsze juz za mna) do anonima powyzej. Tez boli mnie myśl, ze wyrządzono mi bezkarnie tyle krzywdy, a teraz pewne on jest szczęśliwy. Nie wiem tez jak zostałam przedstawiona w oczach jego znajomych/bliskich (pewnie najgorzej) Jedyne czym sie pocieszam to myśl, ze my wychodzimy z tych smutnych historii silniejsze i bardziej świadome, a oni gnają na oślep wchodząc w kolejne związki. Pozdrawiam wszystkie dziewczyny!

      Usuń
  2. Dziekuje. To ja pytałam czy psychopata wie czy nie? Masz racje, nie ma znaczenia...jak ktoś Cie pierdyknie samochodem to tez nie ma znacznia czy ma prawo jazdy. Ale analogia;). Ciezko jest zdrowieć i przyjąć prawde, jak sie łykało kłamstwa jak Mlody pelikan. Ale musze dac rade! Najgorsze kiedy mysli wracają do momentow początku zwiazku i " slodkopierdzenia" ... Ale juz wiem ze trzeba wtedy zrobic jedno- przypomnieć sobie ze to był tylko tandetny taniec godowy, pieprzona maskarada. I wyobrazic sobie siebie za rok obok tego pajaca. I zadać sobie jedno wazne, ale to zajebiscie wazne pytanie;)- czy chcesz żyć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, dotknęłaś istoty sprawy. To jest kluczowe pytanie. Kiedy przypominam sobie związek z psycholem, zdaję sobie sprawę, że chyba do walki o siebie popchnął mnie moment graniczny, kiedy byłam już tak wyczerpana stresem, praniem mózgu i rollercoasterem, że przestałam jeść i spać i wysiadło mi serce. W książce "kobiety, które kochają za bardzo", którą czytałam wtedy leżąc na podłodze między koszem na bieliznę a pralką, przeczytałam zdanie mówiące o tym, że KAŻDE uzależnienie kończy się ŚMIERCIĄ. Że tak, jak alkoholik się w końcu zapije, tak samo kobieta uzależniona od "miłości", w końcu padnie na zawał albo dostanie udaru. W tamtym momencie dotarło do mnie, że to nie jest żaden chwyt retoryczny, ale brutalna prawda. Zaczęłam walczyć - zgłosiłam się do lekarza, na policję, poszukałam pomocy u rodziny i przyjaciół. Nie było łatwo, ale przed powrotem do tamtych złudzeń chroniło mnie wspomnienie siebie leżącej koło tej pralki, w stanie jak po jakichś koszmarnych elektrowstrząsach i psychola kładącego mi na wycieraczce tabletki z... walerianą :) /gad bardzo nie chciał, żebym poszukała pomocy u psychiatry, zapewne obawiał się (i słusznie), że lekarz postawi pytanie o ŹRÓDŁO problemu. Waleriana nie pomogła, psychotropy - owszem :)

      Analogia z wypadkiem samochodowym trafna :) Choć tutaj mamy do czynienia raczej z facetem, który owszem, ma prawko, ale lubi sobie poszaleć, BO TAK. I czasem rozjedzie sobie dla rozrywki jakąś miłą panią, upewniwszy się wcześniej, czy aby nie ma ona dość silnego zaplecza rodzinno - prawnego, mogącego dochodzić jej praw. Ugh. Gad, gad i jeszcze raz gad. Sentyment do "słodkopierdzących" początków związku? No niestety, tak jak piszesz - to tylko teatr, manipulacyjna sztuczka socjotechniczna, nie ma w tym grama prawdy. Uświadomienie sobie tego jest bolesne (bo zawsze miło, kiedy ktoś dostaje na naszym punkcie totalnego hopla, uważa nas za najwspanialszą istotę na świecie and all that jazz), ale uwalniające. Jesteś wyjątkową, niepowtarzalną i cudowną kobietą niezależnie od tego, co kto uważa na Twój temat. Nie potrzebujesz gadzich aplauzów, żeby się o tym przekonać :) Ściskam!

      Usuń
    2. Dzieki Ci za te słowa Dobra Kobieto.U mnie na razie mieszanka emocjonalna. Raz ulga i radość , ze klapki z oczu spadły. Raz niepewność i Strach przed obrabianiem tyłka ( choć zupełnie nie wiem dlaczego mnie to zajmuje i przestrasza- bliscy ludzie raczej w to nie wejdą). -
      Wszystko bardzo jest świeże jeszcze.
      Interesuje mnie jeszcze kwestia tego jakie sa pierwsze symptomy zdrowienia? Jak Ty, Wadero, wspominasz ten dzień kiedy poczułaś sie bezpiecznie i w koncu wolna od myślenia o nim?

      Usuń
    3. Hm, ja to miałam bardzo różne fazy :) Najpierw sałatka w mózgu plus totalny, ale to totalny brak sił, szok, odrętwienie, stupor i obojętność. Potem chwila euforii, że udało mi się wyzwolić. Potem wątpliwości, rozkminy i tęsknota. Później TOTALNY WKURW, potem niedowierzanie i straszny smutek plus lęk, następnie znowu odrętwienie, wyczerpanie i zainteresowanie JEDYNIE snem, zamrożenie emocji, aż w końcu powoli, powoli, odzyskiwanie radości życia. Zupełnie zdrowa chyba nie czuję się do tej pory, nadal szybko się męczę, potrzebuję bardzo dużo snu, czasem nie śpię i stresuję się z byle powodu, wpadam w złość albo panikę i reaguję nadwrażliwością, ale mogę już powiedzieć, że w miarę nad sobą panuję ;) Dzień, kiedy poczułam się bezpiecznie? Najpierw - po wizycie na policji i po tym, kiedy zobaczyłam, jak spieprza po moim telefonie do dzielnicowego. Ale to było chwilowe, wewnętrznie strach przeżywałam jeszcze długo, chyba nadal gdzieś tam mi jeszcze towarzyszy, ale już oczywiście nie w takim wymiarze, jak jeszcze parę miesięcy temu. "Będę żyć" pomyślałam, jak wróciła mi zdolność śmiania się do łez ;) - nie śmiałam się całą sobą ani przy psycholu, ani dobre parę mcy po ucieczce - za bardzo byłam spięta, w wiecznym stanie czujności. Kiedy zaczęłam się śmiać na maksa, poczułam nieopisaną ulgę i radość życia :) Życzę Wam tego samego z całego serca! <3

      Usuń
    4. Waderka i my Tobie:-) M.

      Usuń
  3. Wadero, PZPR - jakie piękne rozwinięcie skrótu:))) i trafione w dziesiątkę. Dodajesz mi skrzydeł, upewniasz w wyborach. Cały czas pioruńsko boli, ale wiem chociaż, że jest w tym sens. Będę kopać aż dokopię się do siebie w czystej formie. Wartościowej, niepowtarzalnej, niezniszczalnej. Wrażliwej, ale już mądrze, czułej, ale już dla właściwych osób. Zaprzyjaźnionej na dobre i złe z samą sobą. Serdecznie pozdrawiam - Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata, trzymaj się! :) Wierzę, że będzie dokładnie tak, jak piszesz - pięknie to ujęłaś :) A ten ból, który przeżywasz, jest NORMALNY. Nic dziwnego, że boli, ale zobaczysz, nie zawsze tak będzie. Wszystko, czego potrzebujesz, już masz - tylko musisz w to uwierzyć :) Ściskam mocno!

      Usuń
    2. Znasz może Pawła G z L..
      ?

      Usuń
  4. Teraz juz wiem co sie ze mna dzieje czemu mam bole w klatce , potworny lęk bole i ssanie zoladka , brak apetytu itp .
    Jestem na etapie odstawiania od p.dziesiętny raz chyba . Tym razem wiem ze znalazl odpowiednią ofiare bo oczywiscie obserwuję co się dzieje .
    Kolejna samotna matka ...schemat typowy
    Od kilku lat nie bylo takiej ciszy , nie krazy pod domem nie pisze , nie dzwoni .przestal mnie sledzić.W ciagu dwoch tygodni omamil inną po tym jak dwukrotnie przepraszana i zapewniana o milosci i zapraszana na noc odmowiłam.
    Nie wiem tylko czy to gra na zasadzie wzbudzania zazdrosci czy to juz koniec i zmiana chomika ...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to być jedno i drugie, psychole zawsze robią to, co DLA NICH najwygodniejsze i najprzyjemniejsze. Z pewnością jesteś mocno rozżalona i uzależniona, ale jednocześnie Twój organizm ewidentnie mówi "dość". Kibicuję Ci gorąco, żebyś poszła za tym głosem i zawalczyła o ŻYCIE. Trzymaj się, dasz radę, jak my wszystkie!

      Usuń
  5. Dobrze ze tu trafilam bo moje szalenstwo trwa juz piec lat ,odizolowalam sie od wiekszosci znajomych , nie potrafie sie skupic na zyciu ,odnalezc sensu w dodatku pracuje z chorymi ludzmi gdzie poteguje sie moja depresja i zal do Boga , zlosc na samą siebie itd...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nic dziwnego, że się odizolowałaś, skoro przeżywasz ból i wyczerpanie. Dodatkowo, jak piszesz, w pracy potrzeba Ci sporo sił. Spokój wróci stopniowo, tylko odstaw proszę toksynę, jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś. Serdeczne pozdrowienia!

      Usuń
  6. A ja uważam, że jestem ofiarą samej siebie:-) tak jest łatwiej. Bo sobie mogę wybaczyć, siebie mogę naprawić, umocnić i ze sobą zawsze szczerze pogadać:-)))Na początku myślałam o całej tej sytuacji jak uzależniony od wódki, coś mnie nadal ciągnęło w strone toksyny teraz nadal myślę ale już ze wstrętem. Wczoraj nawet wygooglałam tzw ciemną triadę i jak przeczytałam wszystko brzuch mnie rozbolał i nic nie jadłam. Znowu powróciły wspomnienia znowu wszystko pasowało jak ulał do tego gościa i znowu pomyślałam sobie o KU... Jeszcze jakaś Pani, Pani znawca dr. hab. napisała w artykule: takie osoby sa bardzo cenne dla firm!!! Kobita chyba nigdy nie znalazła się w centrum zainteresowania takiego gada i rozpowszechnia farmazony na oficjalnej stronie Znawcy-eksperta. To ja mam dla niej propozycję żeby kobiety z takich forum jak to udostępniały hr -owcom namiary na psycholi:-)))wezmą sobie ich do swych przytułków i tam oni wzajemnie będą się wykańczać:-)A ofiarą samej siebie jestem dlatego że zaufałam temu człowiekowi. Nie musiałam ufać, potrzebowałam ufać. Dlatego teraz wiem, że zaufanie to coś co się tworzy między ludźmi latami a nie dziecięce ufam Ci bo: powiedziałeś mi parę ładnych rzeczy, jestem Twoja! JAk któraś z Was zna dobrze angielski i nie wie czym zapełnić przestrzeń (ja znam pi razy drzwi ale daję radę) polecam filmiki na youtube Richarda Grannona. Dla mnie chłopak momentami irytujący ale fajnie traktuje temat. Pozdrówki. M. Aha ta wyimaginowana firma z psycholami to kiepski pomysł bo prędzej czy później zaczęli by sobie zatrudniać Panie do towarzystwa oczywiście nie oficjalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie tam zatrudniać, same by dla nich pracowały, nie wiedząc o sobie nawzajem ;)) Każda oczywiście w poczuciu, że jest największą i jedyną Niepowtarzalną Miłością Życia ;) Kobita od "teorii o firmach" może miała na myśli to, że psychol jest bezwzględny, przebiegły i posiada ponadprzeciętne zdolności manipulacyjne. Dzięki takim cechom zapewne jest w stanie zapewnić firmom zysk finansowy, ale jednocześnie wykończyć pół zespołu i trzy czwarte kadry zarządzającej, nie wiem, czy to takie opłacalne.

      To, co piszesz o byciu ofiary samej siebie jest mądre i zgadzam się z tym - związek z psycholem obnaża naszą niedojrzałość, naiwność, lęki, słabości - jeśli wyciągniemy z tego lekcję, a przede wszystkim - wybaczymy je sobie, może wyniknąć z tego dużo dobra. Nie ma to jednak nic wspólnego z dzieleniem winy po połowie. Wina leży po stronie agresora, po naszej stronie mogą tkwić ewentualne PRZYCZYNY tego, że pojawiła się jakaś szczelina (bądź kilka szczelin), przez które - na ogół nieświadomie - wpuściłyśmy zło do swojego życia.

      Usuń
    2. ;-)pełna zgoda. Ja jeszcze musze rzucić fajki bo się rozpaliłam przez gada i będzie wszystko git. Nie złamie mnie już w życiu żaden potfór:-)Bo wiem co trzeba robić w takich sytuacjach. Wiemy wszystkie:-)

      Usuń
    3. M jestes mną? :-D

      Waderko dziękuję bardzo-za wpis, za komentarze...powtórzę...to bardzo pomaga. Stawia na nogi. Twardo odsłania prawdę. Nie daje miejsca na szukanie wytłumaczenia dla manipulacji.
      Ja o toksynie myślę coraz mniej. Choć strasznie korci mnie by jakoś dowiedzieć się czy jego nowy związek kwitnie...wiesz po co?;)))

      pozdrawiam serdecznie
      K.

      Usuń
    4. Oczywiście, że wiem :))) Gdzieś tam tkwi jednak znak zapytania pt.: "A może jednak z kimś innym mu się udało?". To echo starego myślenia wtłaczanego przez gada, olej to. Gad najprawdopodobniej zrobi wszystko, żeby pokazać całemu światu, jak szczęśliwą przeżywa właśnie nową miłość, także jeśli będziesz chciała dowiedzieć się, czy jego nowy związek kwitnie, zapewne otrzymasz sporo informacji o serduszkach, motylkach, dwóch połówkach, nadmorskich zachodach słońca, chujach mujach dzikich wężach ;) Pamiętaj, kochana, że gady się nie zmieniają i że to tylko TEATR. Zarówno w celu uwiedzenia nowej ofiary - która o tych zachodach, misiach i serduszkach będzie sobie przypominała kiedy ukochany po raz pierwszy ją zdradzi bądź uderzy i która będzie wówczas rozkminiała, czy dać mu drugą szansę, "bo przecież kiedyś był taki cudowny". Afiszowanie się nowym związkiem służy też budowaniu narcystycznego gadziego ego (niech mu cały świat zazdrości, jak ma zajebiście) no i oczywiście - także znęcaniu się nad pognębioną byłą ofiarą, wzbudzaniem w niej poczucia odrzucenia i bezwartościowości. Nie daj sadyście tej okazji, nie ma sensu. Choć dla mnie, muszę przyznać, nowa zdobycz psychola, była wybawieniem. Wszystko zależy, na którym jesteś etapie. Generalnie im mniej go w Twoim życiu (także poprzez myśli o nim) - tym lepiej. Serdecznie pozdrawiam! :)

      Usuń
    5. Ja byłego gada skasowałam z fb...ale on wszystkie posty dodawał publiczne..niestety weszłam dziś..ze mna nigdy nie dodał sobie zdj :) a z nowa panna 10 zdjęć.Masakra..boli mimo tego,że wiem jak mnie wyniszczył.Jak zobaczlam,ze dziewczyna ladna..nawet z wygladu podobna do mnie ale chuda..idealne kształty..a mnie ciagle maltretowal,ze nie chce miec grubej dziewczyny.To znowu na moment zaczelam sie obwiniac,ze gdybym schudla..on by ze mna byl..gdybym nie czepiala sie nie odzywala zaduzo by byl...okropne jak to dziala 4 miesiace po rozstaniu..przy czym jak mnie zostawil ja nie potrafilam bez niego funkcjonowac i z poczatkiem maja znowu sie widywalismy...wiem jedno nie zmienil sie nic.Tylko pasozytuje.Ale pytanie czy przy innej nie bedzie inny?Czy nie bedzie tak ze energia ktora mu oddalam pomoze mu teraz i jest szczesliwy.A przede mna taka daleka droga i czy kiedys kogos po kims takim pokocham..chyba nie.Nawet koty ,ktore kochalam nad zycie teraz mnie draznia .Wszystko co kochalam odeszlo..

      Usuń
    6. Kochana, to minie. Trudno Ci teraz kochać, bo jesteś tak poraniona, że instynkt samozachowawczy broni się ze wszystkich sił przed jakimkolwiek otwarciem serca, to naturalne. Co do nowej dziewczyny - po pierwsze: to nie tęsknota, tylko silne uzależnienie; po drugie: gady się nie zmieniają, z nią także nie będzie szczęśliwy, a tym bardziej ona z nim. To "tylko" miesiąc miodowy, etap wikłania ofiary, każda z nas to przeżyła. A fotki są na pokaz, jeśli ktoś przeżywa naprawdę wielką miłość, to na ogół nie zaraz po rozstaniu z poprzednią wielką miłością. I na ogół nie na fejsie ;)) Gad nie ma cienia taktu, delikatności ani szlachetności, brrrr. Trzymaj się, ten stan minie, zobaczysz :)

      Usuń
  7. Wadero, to znowu ja, Beata. Przeczytałam jeszcze raz po kawałku Twoje teksty. Dopiero teraz niektóre z nich przemówiły do mnie w pełni. Kurcze, jaka byłam potłuczona, oszołomiona, pokawałkowana.. Ja pierdykam takie doświadczenie. Nikomu go nie życzę. Ale rzeczywiście zmienia perspektywę, otwiera mnóstwo klapek i furtek. Dzięki za bloga - napisałaś mnóstwo mądrych i budujących tekstów. Bardzo mi pomogłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, bardzo się cieszę, że się przydały, wszystko z życia wzięte, więc zapewne dlatego pomaga :) Też nikomu nie życzę takiego koszmaru, bez dwóch zdań - moje najgorsze doświadczenie życiowe, pewnie wielu innych także. Cieszę się, że wychodzisz na prostą, całe szczęście jest to możliwe nawet po takim koszmarze. Wszystkiego dobrego! :)

      Usuń
  8. Od roku czytam wszystko, co mogłam znaleźć, o związku z psychopatą. Bo wtedy zaczęłam szukać informacji, wyjaśnienia, o tym co ja przeżywałam. 4 lata tkwiłam w masakrycznych układzie - było tak jak Wadero opisałaś. Na początku WIELKA MIŁOŚĆ z jego strony. Zapewnianie o niej co 5 minut- esemesy, telefony. Jak się budziłam to miałam 10 wiadomości o tym jak mnie kocha. Ta "baza" jaką sobie zrobił dłuuugo "działała" na mnie. A ja spragniona uczuć "łykałam wszystko jak młody pelikan". Dużo czasu zajmuje wyjście z takiego toksyka. Mnie hamowało ogromne poczucie winy, które we mnie wzbudzał. Myślałam :"a może faktycznie tak mnie kocha", "może będzie dobrze". Od roku wiem, że nic dobrze nie będzie. Nie "uciekłam" wtedy, bo nie miałam siły- agresja była ogromna i to wzbudzanie poczucia winy. Winna byłam nawet tego, że pije. Codziennie 3 piwa, to dla mnie alkoholizm! Masakra. Zero szacunku do mnie. Dziewczyny, jakich ja tekstów się osłuchałam – wstyd przytaczać. Ja byłam winna wszystkiemu. Stałam się praczką, sprzątaczką, pogotowiem seksualnym, kimś do obrażania, poniewierania. Nie dostawałam w zamian NIC. Powiedział, że już nie będzie we mnie INWESTOWAŁ, bo go zawiodłam. W czym? Chyba w tym, że zaczęłam się buntować jak zabraniał mi wyjść do kosmetyczki, czy pojechać do rodziców. Jak się "nie dawałam", to zaczynały się wyzwiska, a potem płacz!! Na porządku dziennym było obrażanie się, fochy, odrzucanie połączeń telefonicznych. Typowe - wymierzanie kary za nieposłuszeństwo. Dlaczego nie kopnęłam go w d**e już dawno? A dlatego, że znajdował milion wytłumaczeń, wyjaśnień, powodów itd. na wszystko. A jak to do mnie nie trafiało, to "trafiał" szantaż. To o czym napisałaś, Wadera, ja też "przerobiłam" na własnej skórze. No i dodatkowo "wstyd przed ludźmi", bo małe miasto. Teraz jak myślę o tym, to nie mogę uwierzyć, że na to pozwoliłam. A nie jestem „podlotkiem”, niestety. To świadczy o tym, że w każdym wieku można „zgłupieć” i o tym jaką siłę ma uzależnienie się!!! Bo teraz wiem, że to uzależnienie. Nikt normalny i szanujący się nie pozwoliłby na to! Mogłabym książkę napisać o tym jak można siebie zniszczyć wiążąc się z niewłaściwym "gościem". Potem doszły KŁAMSTWA. Kłamstwo za kłamstwem, że już nie wiedziałam co jest prawdą. Nie byłam w stanie odejść wtedy - teraz już tak. "Pracowałam" nad sobą przez ten rok. Przestałam się go bać, przestałam go kochać. Nie chcę z nim być, nie chcę żadnego „koleżeństwa". Mam nadzieję,że znajdzie sobie kogoś, kto będzie spełniał jego oczekiwania :) Niech robi co chce – ja się już nie cofnę. Dzięki, Wadero, za ten blog. Pomogłaś mi bardzo.
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, i wzajemnie, ja mam z Wami wszystkimi poczucie wspólnoty i solidarności - z każdą kobietą wykorzystaną przez gada, myślę, że wszystkie mamy sporo wspólnych cech - nie tylko słabości, które nas uzależniły od potworów, ale przede wszystkim dobra, wrażliwości, idealizmu, empatii, chęci bliskości, poszukiwania miłości NA MAKSA, a nie na pół gwizdka, umiejętności wybaczania, tolerancji i altruizmu. Ja też nie jestem podlotkiem, uzależnić może się każdy. A wstyd jest chyba taki sam w dużym mieście, jak i na wsi. Ja się wstydziłam KAŻDEGO, łącznie z panią w sklepie i na poczcie, byłam przekonana, że wszyscy wszystko o mnie wiedzą i że mną gardzą. Okropny stan, dziwiłam się, jak ktoś się do mnie uśmiechał i miałam ochotę mówić mu: "nie wiesz, z kim masz do czynienia, człowieku, więc lepiej się do mnie nie uśmiechaj". Dziś na szczęście uśmiecham się do ludzi, często jako pierwsza :) Agata, wszystko, o czym piszesz, znam doskonale, łącznie z tym absurdalnym płaczem, kiedy już nic innego nie działało. Kiedyś udało mi się nie ulec emocjom i pozostać w roli obserwatora. To, co zobaczyłam, było przerażające. Gad wychodził ze skóry, żeby po kolejnym mega podłym kłamstwie "przeciągnąć mnie" na swoją stronę, wciągnąć znowu w swój świat, odzyskać nade mną kontrolę. Najpierw był czuły ton, zasypywanie "miłością", później wściekłe cedzenie słów przez zaciśnięte zęby, rzucanie przedmiotami, walenie pięścią w ścianę, a na koniec... padnięcie na kolana przed świętym obrazem i zalanie się łzami. Monty Python. Ale wtedy oczywiście nie było mi do śmiechu. Dziś mam podobnie, jak Ty - nie chcę od niego NIC. Najchętniej skasowałabym ten cały okres swojego życia z pamięci, na szczęście stopniowo się w niej zaciera. Z gadami nie ma żadnego koleżeństwa, ich cechuje absolutny brak szlachetności i bezinteresowności, koleżeństwo z gadem = koleżeństwu z tornadem bądź czarną dziurą. No niestety nie będzie sukcesu :) A Ty się trzymaj dzielnie i idź prostą drogą, mądra i silna kobieto! :)

      Usuń
    2. Jakbym to sama napisała. Tkwiłam w takim chorym małżeństwie 19 lat! Ostatnie dwa to koszmar,bo psychopacie kompletnie odwaliło po tym jak załatwiłam mu lepszą prace i poczuł się kimś,wyzwiskom,poniżaniu,obrażaniu nie było końca, coraz mniej było tych przeplatanek kocham cię-jesteś gównem,zaczął znikać na rzekome szkolenia i delegacje aż w końcu odkryłam jego zdrady! Po takim kopniaku w dupę wreszcie się obudziłam z tego amoku w którym trwałam tyle lat,oczami wyobraźni zobaczyłam siebie za lat 5-10 i doznałam olśnienia,że muszę spier...lać i to nie oglądając się za siebie.Zrobiłam bilans mojego małżeństwa: zero kasy na koncie,bo to ja głupia utrzymywałam dom pozwalając i wierząc naiwnie,że pieniążki jakie składał na SWOIM koncie pan psychopata przeznaczy kiedyś tam dla NAS (o naiwności),dom do remontu,bo niestety nie starczało na wszystko,dzieci z nerwicą,bo widziały jak się przez lata miotam, od wczesnego dzieciństwa rył im w głowach wyzywając dziadków swoich i moich,całą rodzinę,zakazując im kontaktów z fajnymi ludźmi,nie dając nic w zamian oprócz szczucia wzajemnie,na mnie i na innych i szydząc z nich codziennie jak to ich źle matka wychowała,ja zahukana,słaba, drżąca na dźwięk jego żarcików w stylu "idź się umyj bo śmierdzisz cha cha : żartowałem!",nie wiem skąd ale znalazłam w sobie tyle siły,że napisałam pozew o rozwód i szybko złożyłam w sądzie nawet nie słuchałam tego co ma mi do powiedzenia. To jak się zachował PO świadczy o tym,że jest psycholem grubszego kalibru!Groźby, wzywanie policji,że niby go katuję,że niby go okradam,że niby niszczę jego rzeczy, niby nasyłam na niego jakiś ludzi,po prostu szok!Kłamstwa sięgnęły zenitu!Powoli wracam " do ludzi" autentycznie wracam do siebie sprzed lat,przypominam sobie kim jestem,czego pragnę, z psychopatą nie miała czasu się zatrzymać działałam jak automat i za cholerę nie mogę zrozumieć jak ja mogłam kobieta z dwoma fakultetami,ładna i zgrabna postawić takie zero na piedestale! Wiem ,że teraz dorwał w swoje szpony inną kobietę czuję,że powinnam ją ostrzec ale wiem,że nie mogę się mieszać, bo to juz nie moja sprawa. Droga przede mną daleka i mam prośbę o listy kobiet,które przeszły rozwód z psychopatą, może taki temat trzeba poruszyć,bo to ciężki temat...z psychopatą nie można się rozwieść normalnie,bo on nie jest normalny. pozdrawiam wszystkie Kobiety,które miały styczność z psychopatą,musimy być silne i uciekac do przodu.

      Usuń
    3. Współczuj tego cierpienia, a jednocześnie podziwiam jasność myślenia i konsekwencję w działaniu - to dowód na to, że z każdej sytuacji jest wyjście i że kiedy zaczynamy walczyć o siebie, umiemy działać bardzo logicznie i znaleźć w sobie pokłady sił. Wątek o rozwodzie z psychopatą był zdaje się na forum u Rozdrapanej. Myślę, że tutaj trzeba działać jak automat - nie zmieniać zdania, nie dać się nabrać ani zastraszyć, nie wierzyć w żadne słowo psychola, szukać jak najszerszego wsparcia, rejestrować wszystkie jego akty przemocy i zbierać świadków. Oraz kupić sobie czerwoną sukienkę :) Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Wadera,a ja mam problem.Ja chyba za bardzo popłynęłam z analizowaniem siebie...Swojej przeszłości itd.Bo jak kiedyś wspomniałam,w ciągu dekady zaznałam 2 psychopatów(w pierwszym przypadku to bardziej psychopatycznej niedoszłej teściowej).A psychol,z którym walczę zasięgnął po sól na moja życiową ranę,dotyczącą mojej dawnej,smutnej przeszłości...(Nie muszę chyba tłumaczyć,że byłam idealna,ale gdzieś kiedyś w młodości ktoś mnie skrzywdził,z czego zwierzyłam się psycholowi)...Jestem całkowicie pozbawiona gadów,śmieję się częsciej,ostatnio budzę się wcześniej...Coraz rzadziej mam zwały,a częściej chęć...Nie mam możliwości pójścia na terapię(której potrzebuję)."leczę"się sama.Ze wszystkim walczę sama.Ale za bardzo płynę w tym temacie.Pytam,bo dziś byłam bliska omdlenia,z niewiadomej dla mnie przyczyny(staram się odżywiać,itd.itp.),a było to kiedy włosy układałam i myślałam intensywnie o przeszłości...Nadmienię,że to ja Anita...Skończył się stalking,skończyło się nękanie...Od 3 miesięcy jestem "samotną matką" 3 dzieci.Zaczęliśmy zyć!-Dzieci i ja...Ale ja się boję.10 lat temu przeżyłam horror.A teraz czeka mnie horror x 100

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anita ja też popłynelam, i tak nie kobieco w moim wydaniu kupiłam sobie flaszke ( raczej stronie od alkoholu:-) rozkminilam wszystko na części i zaszyłam :-) to była operacja:-) przyjęłam na klatę to ze niektórzy ludzie są szczęściarzami i im się układa a inni czasem mają pecha. I wokół siebie szukam juz dojrzałych relacji i znajomości czyli ludzi którzy też coś przeszli.zaszyte odkazone. Jak infekcja wróci znowu operacja;-) a tymczasem obowiazki:-)))

      Usuń
    2. Anita, horror x 1000 to Ty już przeżyłaś, bez toksyka stopniowo zaczniesz żyć. Co do tego niemal-omdlenia: znam to, też miewałam takie stany na myśl o psycholu. Na ogół mega zawroty głowy albo wręcz ciemność przed oczami. Nie mam pojęcia, co to, bo wydaje mi się, że to coś jeszcze innego niż "jedynie" silny stres.

      Usuń
  10. Drogie Kobiety, piszemy o naszych ex. Jest jednak jedna rzecz, która mnie równie mocno bolała w tych psycho-pląsach :P. A mianowicie inne kobiety. Ja byłam tą "oficjalną". Gdy wiele rzeczy przestało mi się podobać, zadzwoniłam to kilku kobiet z którymi P. zaczynał nawiązywać Wielkie Przyjaźnie na zakładkę. I co? Chyba tylko jedna uznała, że to nie jest OK. Reszta uważała, ze on jest dobry, że im pomaga, obsypuje zainteresowaniem, pomocą, prezentami, dzwoni, radzi, dopytuje. Wiedząc jednocześnie o mnie. Bo czemu nie? Prawda? Słysząc ich głos czasem, gdy musiał odebrać telefon przy mnie, słyszałam uwodzące, rozbawione tony. Dobrze się bawiły. Niestety. Dopiero gdy dowiadywały się, ze nie są JEDYNYMI, bo takich dodatkowych miał kilka, mina im rzedła. Czy psychofagi działają sami? Absolutnie nie! Nic nie byli by w stanie zrobić, gdyby kobiety im na to nie pozwalały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, to ja napiszę co o tym sądzę:-). Gdyby nie było Ciebie to pewnie nie byłoby ich: Psychole działają-piora mózgi tak: Boooo moooooja żona mi wooooogóle nieeee pomaga, ubiera się niekobieco, nie ma w ogóle ochoty na seks. ( co z tego że przynosi do domu kasy tyle co on, ogarnia dziecko, gotuje). Kobieta: podatna na takie coś: czyli albo bardzo młoda,niedoświadczona, albo łatwa do zmanipulowania, albo zdesperowana: OOOO jacie , ten cud potrzebuje jedynie ładnie ubranej pomocnej PAni która ma ochotę na seks. No to zapalają jej się lampki: taaaak ja Ci to wszystko jestem w stanie dać. I tak to się kręci. Tutaj piszę o przypadkach, że tak to ujmę: statystycznych. Niestatystycznie byłam świadkiem uwiedzenia przez psychola kogoś innego: normalnie jak pod wpływem narkotyków. Było mi szkoda tej dziewczyny. Do tej pory nie wiem czy zrobił to świadomie, czy Ten Typ tak już ma. To właśnie jest ich TALENT. Główny TALENT w relacjach międzyludzkich. Tak kobiety też bywają głupie ale mimo wszystko to nie one ślubowały wierność/ dosłownie czy niedosłownie :-( M.

      Usuń
    2. Pisałam i o tym...Mój mąż bardzo mnie okłamywał zanim zostałam jego żoną.Pożniej rzadziej,bo czerpał ze mnie więcej niż z czegokolwiek.Jak tylko oddalił się na kontrakt z "cudownego życia rodzinnego"okazało się,że on ciągle czuwa nad kobietami!Wiecie,co mam na swoją obronę?Zrobiłam WSZYSTKO,żeby mojemu facetowi nie przychodziły głupoty do głowy.Moje WSZYSTKO okazało się niczym.Ten człowiek zdruzgotał,zmiażdzył,pogwałcił moje marzenia.To samo zrobił z pracą,którą wykonywałam.Też zrobił z osobowością,jaką byłam.

      Usuń
    3. I ja w walce o siebie poprosiłam"byłą"o spotkanie.Spotkała się ze mną.Szacunek dla Niej.I moja wdzięczność...Twierdzisz,że kobiety pozwalają?Ale które??Młode nierozgarnięte,które służa na chwile,czy te "MY"?Te "My"nie zyjemy w świecie fantazji psychola...Ja np.mam w dupie,kogo teraz uwodzi,z kim jeżdził samochodem,kiedy krwawiłam po porodzie,która zostawiła kosmetyki w jego(Niegdysiejszym naszym)aucie...Ja się,kurwa,cieszę,że mam to w tzw.pompie.

      Usuń
    4. Myślę, że szukanie winy w innych kobietach nie ma sensu. Próbujesz usprawiedliwić jego działania rzekomą nikczemnością innych kobiet. Każda z nich podlega takiemu samemu praniu mózgu. To on jest głównym manipulatorem, reszta to pionki w grze.

      Usuń
    5. To nie o szukanie winy chodzi. Tylko o zwyczajne uczucie przygnębienia, że w większości przypadków te kobiety myślały tylko o sobie. Wiedząc i wybierając pewne działania. To relacja między kobietami. Wygodna dla psychola. Oczywiście nie wszystkie tak postępują.

      Usuń
    6. Aha, a więc gdyby nie niemoralność innych kobiet, to mogłabyś żyć z psychopatą długo i szczęśliwie??? Przecież kiedyś to Ty zajęłaś miejsce innej kobiety. Myślałaś wtedy o niej???

      Usuń
    7. Nie. Tu nie chodzi o psychopatę. Z nim skończyłabym i tak. Był okropny i coraz bardziej nieodwołalnie to widziałam. Choć strasznie było to zobaczyć. Serce w kawałkach.
      Chodzi o moje relacje z tymi kobietami. Nie ma już zaufania i otwartości, po tym jak się zachowywały. I z mojej strony i z ich, bo im głupio.
      Ja nie zajęłam miejsca innej. Myślę o partnerkach zajętych facetów. Tak po prostu mam. Nie chcę oceniać kobiet, które wchodzą w takie związki, domyślam się, że to bardzo trudne być tą drugą. Piszę tylko, że szkoda mi tych relacji z kobietami i że było to bardzo przykre doświadczenie - być tak traktowana przez inne kobiety. Trudne było być traktowaną z góry i być przekonywaną, że to on jest dobry, a może ja nie do końca rozumiem ile dobra on robi he he. Dla nich. Jedna mi powiedziała, że powinnam ją zrozumieć, bo ona się nudziła (była nieszczęśliwa w małżeństwie). To nie były kobiety mocno wkręcone. Po prostu im to odpowiadało. Szczerze mówiąc łatwiej mi było poradzić sobie z rozstaniem z psycholem, kiedy zobaczyłam że jest solidnie nienormalny, niż zapomnieć stosunku tych kobiet do mnie.

      Usuń
    8. Niestety, muszę potwierdzić - gdyby istniała kobieca solidarność, gdyby kobiety rzeczywiście szanowały fakt, że mężczyzna jest w związku, psychole nie miałyby się czym karmić, a i odczuwane upokorzenie byłoby dużo mniejsze.
      Obecna partnerka już nie mojego męża była w pełni świadoma, że jest on ojcem i mężem, a mimo to sama o niego zabiegała - po trzech latach ich związku potrafiła wykrzyczeć przy mnie "czy twoja żona już wie, że mamy zamiar się pobrać?!"
      Może nie należy uniewinniać tych wchodzących w relację z żonatymi/będącymi w związku mężczyznami/ kobiet - to nie jest tak, że psychol każdą potrafi omotać. Są takie, które z równą chęcią w takie układy wchodzą. Ten rodzaj pasożytnictwa nie posiada płci, tylko u kobiet lepiej się maskuje.

      Usuń
    9. Te kobiety mogą nie wiedzieć z kim mają do czynienia... Jeśli Narcyz od początku kłamie!!

      Usuń
  11. Psychole wkręcają potężne poczucie winy. Nigdy po żadnej znajomości nie czułam takiego poczucia winy jak po relacji z tym zaburzeńcem... Leczę się u psychologa, wypadają mi włosy i zaczynam się zastanawiać, kiedy to się skończy. W mojej relacji też były inne kobiety... Byłe kochanki oraz te "platoniczne". Oczywiście podobno to były tylko koleżanki... Nawet już nie chcę wiedzieć co z którą robił lub nie. Pracuję nad sobą, ale ciągle wraca do mnie to poczucie winy, które mi zaszczepił i poczucie, że jestem przewrażliwioną wariatką. A to co mnie dobija, to powracająca myśl, że ja ciągle się podnoszę i cierpi na tym mój umysł i ciało, a on pewnie już bawi się dobrze z kim innym... Chce się obudzić któregoś dnia i w końcu poczuć, że ta toksyna już nie działa, ale nie wiem kiedy to będzie... Chciałabym też odzyskać wiarę, że są jeszcze "normalni" faceci, ale po tej relacji moja wiara w cokolwiek normalnego legła w gruzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też przeszłam przez pogorszenie stanu zdrowia. Na wypadające włosy polecam - robic masaże głowy, wcierki (np. Jantar). Po dwóch miesiącach codziennych zabiegów - włosy już mi nie wypadają.

      Usuń
  12. Ja nie byłam żoną ale długoletnia partnerką. Kobiety które manipulował były przeróżne i wcale nie młode. Bo młode mają bardzo duże wymagania życiowe. To były kobiety doświadczone, często po wielu związkach, rozwodzie lub samotne z innego powodu, czasem nawet samotne w związku. I ta samotność była powodem, dla którego pozwalały tak uwodzić się psycholowi. Szukały ukochanego. Bez względu na uczucia innej kobiety. To było bardzo smutne. I słyszeć ten ton lekceważenia w ich głosie. Jakbym była już tą przeszłą. A on był upragnionym ideałem.Jemu w to graj! Może być księciem dla wielu księżniczek. Proszę bardzo. Długo nie mogłam zapomnieć tego nastawienia kobiet :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ten wartościowy wpis...Jestem honorowa,każdy zajęty facet zawsze stanowił dla mnie martwy(nieistniejący)punkt.Zawsze do facetów zajętych nawet inaczej się uśmiechałam(albo w bok,albo rezygnacja parsknięciem nosa)...Psychol gdzieś zawsze będzię górą,bo nie ma honoru.To nie jest nastawienie kobiet,to jest manipulacja.Ja,samotna panna z dzieckiem popłynęłam ostro w psychola...Ale nie miałam żadnych sygnałów o "innych"...Do czasu...Mam 30 lat.Jeszcze żona psychola.Czas zweryfikuje...Ale powiem Wam tak-ja zawsze wiedziałam,że nie ma księcia z bajki!!Ja wzięłam do serca kogoś,kto przez chwile udawał głuptaska,odpowiedzialnego faceta,zajebistego kochanka,i wszechwiedzącego pracownika!Wiem,że szybko wyczułam,że coś nie gra...Ale dzieci...I nic i nikt poza nimi...Czasami czuję się Wielka,ale czasami nie mam siły.Kochane,każde zlekceważenie,każdy zły ton nieadekwatny do sytuacji i Waszych uczuć znaczy:S P I E R D A L A Ć.Pożniejsze mieszanie się z gównem nie popłaca jak świadomość j.w.

      Usuń
    2. Mam podobnie. Zajęty facet nie istnieje dla mnie. Ze względu na drugą kobietę. No ale w życiu jest różnie.
      A kwestia relacji z psycholem to już odrębna bajka. Do wygrania. Powodzenia! Jak to mówią - najlepsze uniwersytety są najdroższe ;)

      Usuń
    3. A ja też dodam coś od siebie kochane kobietki.Nie wiem czy zajęty facet dla mnie nie istnieje cóż popęd robi swoje. Jak na razie mogę powiedzieć , że NIE istnieje, to właśnie honor;-) ale dla mnie czym innym jest seks a czym innym związek małżeński wychowujący dzieci. Innymi słowy: wolałabym żeby mój facet mnie zdradził niż porzucił. W przypadku psychola: na odwrót:-)

      Usuń
    4. A już zdradził?

      Usuń
  13. Bardzo podoba mi się w ogóle to określenie PSYCHOL, a wiecie dlaczego? bo aż strach pomyśleć że tak robią NORMALNI faceci. Nawet jęsli psycholog puknął by sie w głowę i powiediał, że to nie są psychole to i tak będę o nich tak myśleć:-) Ja wiem o co Ci chodzi, że gdyby kobiety były bardziej hmmm "moralne" to tacy mieliby mniej możliwości zdrady i by się bardziej pilnowali. No wiem i rozumiem to co piszesz...ehhhh;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To PSYCHOL.On w małym palcu ma"MORALNOŚĆ".A w reszcie palców,jak ją ominąć.

      Usuń
    2. Gdzies tam go przypadkiem spotkalam
      ..powiedzial wg instrukcji...bylem glupi...moze i jestem babiarzem.Odwrocilam sie na piecie bez slowa i odeszlam.Tp byl najlepszy moment naszego "bycia"razem.Obym juz go nigdy nie spotkala i ...moze to plaskie..alw zeby mu sie trafil jakis Barcis z gwozdziem w stope..za cierpienia wszystkich kobiet,ktore w zyciu spotkal,okradl,oszukal,oklamal i ktore go szczerze nienawidza.Za moje tez...bo choc go nie ma..g. w glowie na moj temat zostalo.To jak ze spodniami..facet mierzy za ciasne i mowi:cos z tymi spodniami nie tak...
      Ja mierze za male i mysle..musze schudnac.
      😑

      Usuń
  14. Kiedyś rozmawiałam ze znajomą nakręcaną przez psycha. Uspokajała mnie, że nie mam powodów do niepokoju co do ich relacji. Jednocześnie powiedziała, że jak znajdzie partnera, to będzie musiała tę relację z psych. zakończyć, bo nie wyobraża sobie żeby nowy partner tolerował coś takiego w związku. Walnęło mnie to w brzuch

    OdpowiedzUsuń
  15. Wadero a moze spotkajmy sie wszystkie i pogadajmy ze sobą , bo to az niemozliwe ilu zaburzonych facetow istnieje
    Kobietki jestesmy wielkie! Inteligentne i wartosciowe a pasozyt to tylko tyle ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Wam obiecuję,że opiszę WSZYSTKO od początku do końca...Mija 9 miesięcy,a założona sprawa o alimenty nie ruszyła.Sprawy z artykułów znęcających i nękających ciągle w toku...Rozwód?Za sto lat???Tego się boicie,Ofiary???I słusznie,bo daje to wszystko w kość.Ale warto...Ja chcę żyć.Ania

      Usuń
  16. Cześć Wadero, cześć Dziewczyny,
    teraz chodzi mi po głowie jedno. Co konkretnie robić, żeby dobrze się poczuć w swojej skórze, żeby cieszyć się tym co się ma , a nie imaginować sobie iluzoryczne kiedyś, żeby rzeczywiście stać się swoim najlepszym przyjacielem.. Skupienie na bliskich, przyjaciołach, swoim systemie wartości, przyrodzie, ruchu - ok, niemniej mam wrażenie, że cały czas odbijam się od szklanego sufitu.. Kurcze, coś robię nie tak. A może chodzi o akceptację? Akceptację aktualnego stanu uczuć, emocji, okoliczności i zdanie się na czas? Nie cel, a droga? Piszę o tym, bo nie chcę już więcej przeżyć takiego nokautu i odrealnienia w jakim byłam. Analizując moje doświadczenia, ze zgrozą dostrzegam, że spokojniej przeżyłam dramatyczną śmierć mojego taty i rozwód, niż okoliczność z psycholem... Brrr...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuje sie pod pytaniami rękami i nogami. Jak sie dokopać do siebie sprzed "pSYCHOFAGa"? Ja mam dodatkowo taką sytuacje ze dla niego, lub przez niego złamałam doszczętnie swoj system wartości. Jako ze był to romans, to kiedy chciałam powiedziec prawde ( na samym początku), to psychol wmówił mi, ze jestesmy w sytuacji w ktorej trzeba kłamać, dla dobra naszej wielkiej ( a jakże;)) milosci. Tyle ze on był od dawna juz przesycony kłamstwem, a dla mnie to była nowosc. A jadnak poszłam w to jak idiotka. Nie dosc ze przejechał po mnie i sprawił ze juz nie wiem kim jestem, to mam potworny wstręt do siebie za te wszystkie kłamstwa i obrzydliwe zakłamanie. Nie wiem jak sobie z tym poradzić.

      Usuń
    2. Odzyskiwanie siebie "sprzed psychofaga" trwa długo, u mnie np. około roku. Najważniejsze jest oczywiście całkowite zerwanie kontaktu. Tak naprawdę to rodzaj zaczynania życia na nowo, nauczenie się nowych dla siebie zachowań. Ja np. stałam się ROZSĄDNA :) I chociaż to trochę męczące, to jednak o wiele bardziej męczące było sprzątanie po gigantycznym tornadzie o nazwie "psychofag". Jak odzyskać szacunek do siebie? Po pierwsze przyjąć, że dołujące słowa psychola to - podobnie, jak wszystko, co mówi - jedno wielkie kłamstwo. Po drugie - przyjąć do wiadomości, że było się OFIARĄ PRZEMOCY. I chociaż każda z nas chciałaby zapewne zawsze zachowywać szlachetnie i nie wstydzić się niczego ze swojej przeszłości, to jednak na ogół jest to nierealne. Warto wyciągnąć wnioski, odciąć się od zła, ale też nie katować się w nieskończoność faktem złamania swoich zasad. Ok, popełniłaś błąd, ale zapewne zostałaś równocześnie mocno okłamana, zmanipulowana i zastraszona. To jednak inna sytuacja niż działanie cyniczne i triumfalne śmianie się innym w twarz. Zło odeszło do przeszłości, a na czynienie dobra masz całą resztę życia. Zacznij od czegoś małego, ale konkretnego, zrób coś bezinteresownie i uciesz się czyjąś radością, na pewno Cię to "wciągnie" i sprawi, że skoncentrujesz się na jasnej stronie życia.

      Usuń
    3. Jeszcze co do stanu "odrealnienia" - znam doskonale, jest wyjątkowo nieprzyjemny :( To uwewnętrzniony skutek stresu ponad miarę, nie przejdzie w ciągu dnia ani tygodnia. Mi to uczuci towarzyszyło parę miesięcy i minęło dopiero po całkowitej zmianie środowiska i dzięki bliskości ludzi, z którymi poczułam się naprawdę bezpiecznie i o których wiedziałam, że staną po mojej stronie. Także myślę, że Twoja intuicja jest trafna - zaakceptuj ten stan i daj sobie czas, konsekwentnie dbając o siebie.

      Usuń
    4. Myślę że tak, chodzi o akceptację. Akceptację każdego swojego uczucia. O akceptację, że mogłaś kochać coś takiego. O akceptację tego, że to była miłość. To on jest przegrany, Twoja miłość była szczera. O akceptację tego że jest chęć ucieczki, wściekłość, rozpacz, przygnębienie, dezorientacja. Wszystko jest tu właściwe i piękne. Ja w jakimś sensie odnajdywałam sens i głębię w tym wszystkim. Wszystko to jest ludzkie, kobiece i piękne. Ból też. I to, że trudno kochać coś co nas kąsa przez cały czas. Po prostu się po jakimś czasie trzymamy na dystans i dystans i dystans :)

      Usuń
    5. Dokopać się siebie chyba się nie da bo świadomość tego co się dzieje wokół nas rozciąga się jak guma. W moim przypadku to dobrze. W całym dbaniu o siebie chodzi głównie o to żeby nie wpaść naprawdę w ciemną dupę, ja jak sobie uświadomiłam że dałam się nabrać na puste gadki jakiegoś dupka prawie zapadłam się w sobie i sport, jedzenie i takie wyciąganie się na siłę za włosy w kierunku życia pomogły mi o tyle o ile nie mam wspomnień żadnej długiej rozpaczy, załamania, bycia wrakiem samej siebie choć oczywiście nie obyło się bez uszczerbku na zdrowiu. Więc chyba tak równologle: psychika leczy się sama, analizuje rozważa przywołuje wspomnienia, złość, chęć odwetu szereg pytań. Potem się uspokaja. Ja się poprostu zmęczyłam rozważaniem, już nie dawałam rady wracać do tematu: po prostu przeżułam jak krowa i wy.....:-) Trwało długo, mogłam przez ten czas zrobić więcej ale masz poczucie że nawet jeśli już fizycznie zdrowa to coś tam w głowie zamula, coś nie ufa otoczeniu, coś jest przeczulone cos też chce znaleźć winę w Tobie, coś generalizować czyli moim zdaniem POZNAĆ co to było. Jak pisałam jestem wersją soft więc w przypadku bliskiej relacji może to potrwać o wiele dłużej ale pewnie wróci na prostą czyli do NORMALNEGO życia, bardziej świadomego siebie co dla mnie jest ogromnym zyskiem. No i świadomego wyboru ludzi o których warto się troszczyć i zabiegać a nie jakiegoś rozdętego balona z którego uchodzi powietrze i musi ktoś coś go natychmiast podpompować. W sprawach psychicznych pomagają rozmowy rozmowy i jeszcze raz rozmowy, jak nie masz z kim to nawet z samą sobą :-)M.

      Usuń
  17. Witam wszystkich , czytam Cię Wadero już jakiś czas ale powiem Ci tyle ile mi pomogłaś rzeczy zrozumieć , nazwać przede wszystkim uświadomić sobie (co było strasznym lękiem) emocjonalnym "gwałtem" jak mogłam , jak potrafiłam , i dlaczego???.... mój psychol nie jest taki "straszny" jak Twoj (głupio to zabrzmiało ale wiesz co che powiedzieć) albo opisujących tu dziewczyn ma inna postać Piotrusia Pana (co uważam że ma tez przejawy psychola) ...przez kilkanaście lat był człowiekiem ze swoimi zasadami moralnymi , z szacunkiem do mnie i otoczenia z wielką miłością jaką czułam pożądaniem , ciepłem i bezpieczeństwem i jak by to cudownie nie brzmiało to tak było ....dwa lata temu wszystko się zmieniło ...jeden dzień , chwila jeden sms i koniec życia ... pokazała się realny człowiek który mnie psychicznie zniszczył przez dwa lata prawie .. na koniec mnie zdradził...emocjonalnie zostałam wrakiem ... to co działao sie przez te dwa lata było koszmarem zostałam wrzucona do"klatki" pełna lęku czy odpisze , przyjdzie rzuci ochłap uczuć osuną sie fizycznie , "slepa kura " banalne okreslenie , oszustwa kłamstwa manipulacja , misiowe oczka ,tłumaczenia (KURWA ŻAŁOSNE )dawałam się omamić było lepiej i znów dostawałam w łeb , zastanawialam się ile wytzrymam i gdzie będzie to moje dno ... i znalazłam .. cieżko się mi z tym pogodzić , przyjąć do wiadomości , fizycznie jestem wrakiem a emocjonolnie nie mówie juz , przeszłam powroty , które mnie jeszcze bardziej dołowaly i odzierały z wszelikiego szacunku do siebie ..jego ego żarło żarło żarło.... na poczatku przestałam jeść chodziłam do psychologa brałam tabletki przeciwlękowe , wymiotywałam , leżałam na ziemi i wyłam , krzyczałam gdzie mogłam i nikt mnie nie słyszał,,, tak było przez cały ten czas , chce uciec ..ale z nim pracuje .. a o zmianie pracy nie ma na razie mowy... serce mi wali i jest mi nie dobrze czuje wstręt do tego człowieka i staram sie zrozumieć że to nie pojęte ... a psycholem jest na pewno patrzył na mnie jak cierpię i zmówił o swoim wizerunku , otoczeniu bliskich...zerwałam kontakt na ile sie dało nie odpisuje na PUSTE smsy (na żadne zresztą) nie pisze wogóle do niego .. nie mam żadnych fb wiec nie wchodze nigdzie

    ... zdradzil mnie Wadero możesz powiedziec mi że dam rade że to minie i będe potrafiła z tym żyć ? ..

    pisze strasznie nie składnie przepraszam .... jestem zmęczona potrzebuje resetu w głowie nie myśleć analizowć i wyobraząć sobie cały czas ich razem ...to niszczy odziera z godności ..
    A Piotruś Pan no cóż ... ma się super ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, czuje Twoje cierpienie do szpiku kości. Niedawno znalazłam taki tekst, a nóż pomoże.

      http://www.kobieceserca.pl/jak-ubezpieczyc-sie-od-zdrady/

      Trzymaj się.

      Usuń
  18. Kochana, ja bym radziła jednak zmianę pracy - choćby miało to być nie wiem jak trudne. Bez tego będziesz cały czas pod jego toksycznym wpływem i w jego orbicie, zamęczysz się, a on jeszcze będzie się karmił Twoją krzywdą. Walczysz o życie, Dziewczyno! I oczywiście, że dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszystkim tym, które pracują ze swoimi oprawcami lub ich nowymi partnerkami radzę również zmianę pracy. Sama przerobiłam to na sobie. Mój psychol prawie mnie zabił psychicznie z wiadomych względów i fizycznie, bo z wyczerpania i stresu miałam poważny wypadek samochodowy. Zdradzał mnie z dziewczyną z tego samego biura.. Mój dzień zero to 22.02.2016. Pracowałam z nimi i patrzyłam na to wszystko do połowy maja. Odeszłam, zmieniłam pracę i środowisko, w sierpniu wyprowadzam się na stałe za granice. Kochane.... można. Możliwość braku kontaktu ze szczurem to dla mnie łaska. Wszystko nagle zaczyna się układać. Już nie jestem ofiarą i nie pozwalam się krzywdzić. Jestem panią swojego życia i nic mu do tego. Odwagi. Jestem kolejnym żywym dowodem że z bagna można wyjść. Trzymam za was kciuki i walczę dalej z Wami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra.Dokładnie: wypadki ,zawały, samobójstwa itd itp są ostatnim stadium przemocy ze strony innego człowieka. Często ludzie reagują dopiero gdy coś takiego się stanie. Nie warto czekać.

      Usuń
  20. Dziewczyny, polecam fantastyczną książkę Susan Forward "Sposób na kłamcę. Jak poradzic sobie z oszustwem i zdradą". To nie jest kolejny głupi poradnik, ta pani jest specjalistką od toksycznych związków, czytanie tej książki bardzo mi pomogło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O trzeba będzie dołożyć do kolekcji :-)

      Usuń
    2. ...Najlepsze lekarstwo :zostawić Delikwenta i O D E J Ś Ć !

      Usuń
  21. Można!Można wszystko.A im szybciej,tym lepiej!Kibicuję Każdej z Was...Uwalniam się "we własnym zakresie",ale dzięki Waderze i szczątkach swojego rozumu i serca,czuję się bardziej sobą...W końcu mogę podejmowac moje(słuszne) decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie mam już siły, jest mi ze sobą źle. Nic nie cieszy, jestem przerażona swoją samotnością i przyszłością
    Nie chce mi się żyć

    Minęło pół roku i to g wciąż jest we mnie

    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We mnie też było po 6 mcach, choć nie w takim stężeniu - na początku miałam ochotę szorować do kości całe ciało, a zwłaszcza mózg, żeby pozbyć się tego świństwa. Może wpadłaś w depresję? Jeśli stan, o którym piszesz, jest przewlekły, rozważyłabym leki. Ale trzeba też przyjąć, że smutek, dół, brak sił, rozpacz, lęk i poczucie odizolowania to normalne objawy u kogoś, kto został brutalnie wykorzystany, to mija, ale stopniowo. Jeśli masz taką możliwość, zmieniaj jak najwięcej, żeby jak najmniej spraw kojarzyło Ci się ze "startym życiem". Z doświadczeń własnych i innych dziewczyn wiem, że zmiany bardzo pomagają (ja zmieniłam pracę, tryb życia, sposób odżywiania, garderobę, fryzurę, a przede wszystkim - sposób myślenia. Nauczyłam się dbać o swoje potrzeby i dystansować od ludzi, którzy ich nie szanują). Pozdrowienia, dasz radę!

      Usuń
    2. K. czekaj, ja gdzieś tak po pół roku dopiero odczułam że czipa pomału wyrywam, naprawdę to był czip zainstalowany w celu zdalnego sterowania. Jesli mówimy tu o podobnych osobowościach nieproszenie wdzierających się w ludzką psychikę w celu jej wyprania,zabrania tego co najcenniejsze to pewnie czujesz podobnie. Moge Ci powiedzieć że nawet jak czip się odzywa to nie ma nade mną żadnej kontroli i nie wywołuje żadnych emocji.Co do przerażenie przyszłością;-) do tego stanu dawno zdążyłam się w życiu przyzwyczaić i wiem że nie wolno się poddawać. wiem brzmi jak puste słowa. Ale to jest walka. Pozdrawiam. M.

      Usuń
    3. Coś w tym jest .Kiedy skończył się ten koszmar,tzn jego fizyczna obecność brałam prysznic 4 razy dziennie jakby to pomogło zmysły ten syf z siebie.Jak po gwalcie na psychice moralności zasadach na wszystkim co w człowieku dobre bylo

      Usuń
  23. Dziękuję Wadero:)
    Wiesz to nie jest już ten ostry stan z początku końca gdy totalnie nie wiedziałam co się wydarzyło. Był już czas na pogodzenie się z faktem że to psychol. Teraz walczę bardziej ze sobą. Ze swoim myśleniem o tym co mnie otacza i co jeszcze czeka.
    Pech chciał, że niedawno znów znalazłam w telefonie znak od niego że gdzieś tam jest. Wróciła złość. I kolejne analizy pt. Czego Ty swirze jeszcze chcesz?!
    Staram się nie poddawać złym myślom ale gdy po kilku mcach ciszy znów wali Ci z ekranu jego imię i w dodatku w tak chory sposób (nie chce pisać szczegółów bo wciąż mam wrażenie, że chodzi za mną krok w krok a tutaj chcę być bezpieczna).
    Na tapecie juz nowa a psychol wciąż daje znaki "jestem tu" brrrr
    To jest tak cholernie chore i dla mnie nie pojęte że burzy całą wizję świata jaką miałam...
    Nie chce żyć w przeświadczeniu że wokół sami wariaci zdradzacze i narcyzi. A tak mam...
    Chcę na nowo ufać ludziom

    Jak uodpornic się na te jego "znaki życia " ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, czujesz się biedna cały czas "na muszce", okropny stan, to coś w rodzaju znajdowania łba końskiego na wycieraczce (zachowując proporcje, ale jednak). Po takim stresie każdy bodziec przypominający tamten chory świat to ból i nerwy. Jak się uodpornić? Poza sprawą podstawową, czyli zablokowaniem delikwenta wszędzie, zerwaniem kontaktu ze wspólnymi znajomymi, jeśli trzeba - zmianą numeru telefonu - rozwiązaniem jest budowa od A o Z swojego własnego świata bez psychola i jego psychozasad. Począwszy od Śniadania Bez Psychopaty (zjedz coś, co lubisz, a czego nigdy nie jadłaś będąc z nim, wypij inny rodzaj kawy / zjedz śniadanie w barze albo na trawie), poprzed Garderobę Bez Psychopaty (wyrzuć wszystkie ciuchy od niego, nawet jeśli ładne, kup sobie coś naprawdę fajnego, kobiecego i dobrego gatunkowo - to też rodzaj budowania szacunku do siebie), Towarzystwo Bez Psychopaty (może czas na spotkanie z koleżankami z liceum albo z dawno nie widzianą cioteczną prababką? na początku będziesz pewnie czuć się "obok" i chcieć się z powrotem odizolować, ale z czasem się pomalutku wkręcisz i zaczniesz odżywać dzięki ludziom okazującym Ci bezinteresowną sympatię i szacunek). Mi dobrze zrobiła także zmiana pracy i zupełnie nowe zadania, miejsca i ścieżki. Ważne jest też wypośrodkowanie między dawaniem sobie luzu (łagodność wobec siebie jest konieczna po takim czasie życia pod niebywałą presją) a mobilizowaniem się do wysiłku i podejmowania wyzwań (to także jest konieczne, żeby wrócić do życia). A myślenie, że wokół sami zdrajcy i narcyzi to normalna samoobrona przed ponownym zranieniem. Nie sami :) Ale fakt, niestety sporo :) Za jakiś czas będziesz ich rozpoznawać w 5 minut i wiać automatycznie jak najdalej.

      Usuń
    2. Taaak sporo potwierdzam. Dla mnie większość facetów jest narcystycznych:-) i nie wyssałam tego z palca i nie uroiłam, niestety. Waderka kiedyś napisała i ja się zgadzam. Najlepszym sposobem na obnażenie twarzy jest powiedzenie uprzejmego acz stanowczego NIE. I teraz spróbuję opisać minę delikwenta: odrobinkę rumienieje, niby coś przełyka, poszerzają mu się otwory oczne, może też zrobic odruch jakby chciał uniknąć ciosu. Wyczuwasz, że wzbieeeera w nim fala wściekłości i najczęściej odchodzi w ustronne miejsce żeby polizać swoje ranki. Jak się już poznacie i będziecie ze sobą duże prawdopodobieństwo, że niestety dojdzie do przemocy. Ot narcyzo tips&tricks.

      Usuń
    3. Ja zmieniłam nr tel. Bo to była jedyna nić kontaktu z nim. Takim momentem granicznym był fakt, gdy jakby nigdy nic, wysłał mi życzenia na święta wielkanocne. No to już był szczyt wszystkiego. W tej całej szarpaninie słownej, kłamstwach i oszustwach wobec mnie, jakby nigdy nic życzyć mi wesołych świąt, to było przekroczenie mojej granicy wytrzymałości. Na drugi dzień zmieniłam nr telefonu. I ma spokój. I wiem, że boli go to jak cholera. Raz na pół roku dzwoni do mnie do pracy. Prosi o spotkanie. Nie dałam się skusić. I nie pozwalam mu na długie wywody słowne, bo nie uwierzę już w ani jedno jego słowo, więc szkoda mojego czasu.
      Czasami jest ciężko że szok. Tak jak np. w takie dni jak dziś, kiedy umysł wraca do "tamtych czasów".
      Ewelka

      Usuń
    4. Ewelka i brawo!
      wiem doskonale jak to jest gdy psychol robi/mówi taką rzecz która stawia nam już tylko i wyłącznie mega wielki znak "!"
      Uciekłaś i tak trzymaj
      A że wraca...no cóż to nie on wraca
      To wraca Twoja tęsknota za fajną relacją o której marzyłaś - ale to na pewno nie on i nie z nim
      powodzenia
      a w TE dni po prostu pisz tutaj
      jesteśmy czytamy wspieramy się wzajemnie
      pozdrawiam serdecznie
      Ka

      Usuń
    5. Zablokować zmienić nr tel wszystko co się da .Zero kontaktu znaczy zero to najlepiej pomaga ,pierwszy tydzień masakra ale później szybciej wraca się do żywych. I bez oszukiwania siebie zero to zero

      Usuń
  24. Na szczęście relacja z psycholem nie trwała na tyle długo by zdążył wejść w mój świat. Nie poznal moich znajomych, wszystko co było jego oddałam, wspólnych znajomych tez mu oddałam odcinajac się na komunikatorach.
    Generalnie nie ma do mnie dostępu ale gdzieś jeszcze się czknie.
    Jest już "tylko i aż " w głowie. Oby zniknął równie szybko jak się pojawił.

    OdpowiedzUsuń
  25. Witaj Wadero:)
    Jest piękna pogoda i tak zupełnie bez związku - co u Ciebie słychać? Dawno niczego nie pisałaś i pomyślałam sobie, że może jest Ci po prostu dobrze.. Serdecznie pozdrawiam i jeśli jest tak jak myślę, to bardzo się cieszę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))) Rzeczywiście, jest ok :) Ale też jest faktem, że mam sporo roboty i różnych aktywności pozasłużbowych, a na dodatek... kot mi powyjmował klawisze z klawiatury i ciężko mi pisać na tym złomie, muszę go naprawić :))) Niebawem coś skrobnę, myślę o Was i kibicuję każdej z Was! :)

      Usuń
    2. Ja też tęsknię za Twoimi wypowiedziami...Chociaż już rzadziej zaglądam,to brakuje mi"świeżynki".Obecnie jestem na etapie walki z manipulacją przed Sądem...Niech strach ma te moje wielkie oczy,bo gdzieś czuję,że to tylko strach...Walczę sama,bo Sąd uznał,że ogarniam sytuację i nie potrzebuję pełnomocnika z urzędu...Chociaż z kosztów zwolnił... Tak,jak przypuszczałam...Maż zatrudnił sobie adwokata z nazwiskiem sejmowym...Ale dotarłam do siebie po tych wiadomościach i walczę dalej.Wadero,gdzieś wspominałaś,żeby zamienić swoje słabości w siłę...Udaje mi się po trochu,powoli odzyskuję tożsamość.Jestem w połowie pisma miażdżącego psychola...Trzymaj kciuki...Anita

      Usuń
  26. Witajcie :)
    Jestem 4 miesiące od rozstania z psycholem i wydaje mi się, że nie radzę sobie za dobrze. Niedawno zaczęłam rozważać skorzystanie z pomocy psychologa, ale czy myślicie, że uzyskam odpowiednią pomoc w placówce publicznej? Ponadto mam wiele obaw, nie wiem jak miałabym opowiedzieć swoją historię, od czego zacząć... Ponadto jestem młodą dziewczynąz niedawno weszlam w doroslosc i nie jestem pewna czy zostanę odebrana na poważnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :) tak, szukaj pomocy, rady; poszukaj też na stronach przemocowych, konsultacji z psychologiem. Dużo czytaj. Rozumiem Twoje obawy. Ale każda z nas ma jakieś trudności, a młodość akurat jest tu "przeszkodą" najmniej doskwierającą ;)). Na pewno młode, jeszcze niedoświadczone dziewczyny są łakomym kąskiem dla psychofagów. Od czego zacząć? Może napiszesz nam trochę swojej historii? Z pewnością Ci ulży, a przy okazji wprawisz się w opowiadaniu. Na pewno uda Ci się znaleźć jakiś swój sposób na sytuację. Powodzenia!

      Usuń
    2. Też tak myslałam. Myslałam, że moja historia i związek były tak zakręcone i dziwne, że nie wiedziałam czy zostanę dobrze zrozumiana i czy ktoś mi uwierzy. Pamiętaj, że mechanizmy działania psychopatów są bardzo sztampowe, psycholog i psychiatra wcale nie był zaskoczony. Byłam także u bardzo dobrej terapeutki, nawet nie opowiedziałam jej całej historii - wystarczyło kilka szczegółów i sytuacji ze związku i już wiedziała z kim miałam do czynienia, zajęłyśmy przeanalizowaniem mojego życia. Polecam pójście do specjalisty.

      Usuń
  27. Jak najbardziej mozesz uzyskac pomoc w placowce publicznej. Wazne, zebys skierowala sie na terapie do PSYCHOTERAPEUTY. To ktos, kto posiada odpowiednie kwalifikacje.
    Moze popytaj w Twojej okolicy, czy ktos zna dobrego terapeute.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja też leczyłam depresję w placówce publicznej i trafiłam zarówno na dobrego psychiatrę, jak i mądrego psychologa. Ważne, żeby lekarz i terapeuta mieli wiedzę na temat psychopatii i skali wyrządzanego przez nią spustoszenia. Na terapię czeka się czasem długo, ale w sytuacji ostrej depresji i zagrożenia życia, leczenie rozpoczyna się natychmiast - wiąże się to wówczas na ogół z pobytem w szpitalu, trudno - czasem nie ma innego wyjścia. Swoją historię opisz tak, jak nam - prosto i szczerze. Psychiatra Ci w tym pomoże, zada konkretne pytania i postawi diagnozę. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  29. https://www.youtube.com/watch?v=x4fKecP5CZA

    OdpowiedzUsuń
  30. https://www.youtube.com/watch?v=jdGBSLf_bNQ

    OdpowiedzUsuń
  31. Hej Wadera. :) Dzięki za wspaniałą robotę, jaką odwalasz z tym blogiem. Wiele spośród Twoich wpisów swojego czasu mi pomogło (a ostatnio pomogło również mojej znajomej, która niemal wpakowała się w toksyczny związek), a teraz ja sama też stworzyłam bloga o toksycznych relacjach, gdzie planuję opisywać swoje własne doświadczenia i mam nadzieję, że to mi pomoże już do końca postawić ostateczną grubą krechę pod tamtym całym złem. Tak jak piszesz - to nie moja wina, ale niestety niesmak mimo upływu paru lat pozostaje do dziś. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Pomóżcie mi. Tydzień temu dowiedziałam się, że mężczyzna z którym byłam przez 7 lat (tak, tyle lat życia straciłam na to ścierwo), zdradzał mnie, nie, nie była to jedna kobieta, ich było kilkanaście! Jedne na kilka razy, drugie przez parę miesięcy równolegle ze mną, albo wtedy kiedy się do siebie nie odzywaliśmy. Wydał go nasz wspólny znajomy, to też ciekawe, ludzie widzą, że ktoś zdradza cię latami, krzywdzi cię, ale nic nie mówią, kryją taką szuję cały czas. Po co? Imponuje im taki facet, że niby ogier, czy co? Niczego się nie domyślałam, owszem było parę dziwnych sytuacji, ale on mi szybko "wyperswadował", że mam niby przewidzenia i że to z zazdrości. Wszystko, co mi mówił było jednym wielkim kłamstwem. Wszystko. Nie mogę tego ogarnąć, czy można sobie wyobrazić większą podłość i większe zło? To mnie często oskarżał o zdrady, teraz już wiem dlaczego. Jak można komuś patrzeć prosto w oczy i kłamać, kłamać, kłamać... Przecież to jest nie do UWIERZENIA. Wstydzę się o tym komukolwiek powiedzieć, bo wezmą mnie za jakąś idiotkę. Wczoraj upiłam się do nieprzytomności, chyba pierwszy raz w życiu tak bardzo. Lata manipulacji. On po prostu polował na kobiety. Nie wiem, jak z tego wyjść, jak to zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie oszukiwał przez 18 lat.. nieźle co? Właściwie to przez ostatnich kilka lat to już ja sama siebie oszukiwałam, bo wiedziałam już o jego zdradach, wiedziałam jak potrafi kłamać i manipulować ludźmi, ale nie potrafiłam odejść. Najpierw dlatego, że go kochałam i myślałam, że on się zmieni, bo przecież przyrzekał, a później nie mogłam go zostawić, bo nie miałam siły dosłownie. Kiedy tylko próbowałam zakończyć związek, to zaczynało się przepraszanie, błaganie, płacz i wręcz histeryczne zachowania, a nawet straszenie samobójstwem... Teraz to właściwie on zakończył ten chory układ, ponieważ znalazł sobie nową ofiarę... I pomimo, że jest mi cholernie ciężko, to w głębi serca czuję jednak ulgę, bo mam nadzieję, że dzięki temu ja odzyskam spokój. Oczywiście on myśli, że będzie prowadził znów podwójne, a nawet potrójne życie, bo cały czas twierdzi, że mnie kocha i on NIC nie robi. Ja jednak teraz już nie odpuszczę i każdej osobie, która jest w takim związku radzę to samo. ONI SIĘ NIE ZMIENIAJĄ! Nie uleczy ich miłość, dziecko ani żadna terapia. Można dać jeszcze jedną szansę, ale dawać sto pierwszą to już szaleństwo! Jak złapiesz go za rękę, to powie że to nie jego ręka, a jeszcze ci wmówi, że twoja! Zrobi z ciebie wariatkę i to również w oczach innych, a ty w końcu popadasz w taki obłęd, że już sama nie wiesz co jest prawdą a co fałszem. Stajesz się nienormalną histeryczką, a na jego twarzy będzie gościł tylko uśmiech.. czasem zapłacze nad sobą (tak, nad sobą, nie nad tobą!) sztucznymi łzami.. A jak już będziesz na skraju wyczerpania fizycznego i psychicznego, ciągle nerwowa, wiecznie płacząca i ogólnie taka żałosna (tak cię podsumuje twój ukochany), to wtedy zostawi cię dla innej pięknej, najczęściej młodszej, uśmiechniętej i zadowolonej z życia kobiety i ani trochę nie będzie mu ciebie żal..

      Usuń
    2. Przykro mi. :( Niestety takie gady chodzą po tym świecie. Ale skoro czytasz tego bloga, to najwyraźniej jesteś na dobrej drodze do rozpracowania tego zjawiska, a to dobry pierwszy krok do "wyzdrowienia". Kurcze, jak to mnie złości i smuci, że ofiary przemocy zawsze wstydzą się o tym mówić. Sama tak miałam. A teraz mam ochotę wykrzyczeć: TO NIE TY POWINNAŚ SIĘ WSTYDZIĆ, ŻE ZOSTAŁAŚ KILKUNASTOKROTNIE ZDRADZONA, TYLKO TEN DUPEK! To on to zrobił, i to wyłącznie jego odpowiedzialność i jego wina! Mam nadzieję, że z czasem to zrozumiesz i będziesz jeszcze w życiu bardzo szczęśliwa - z dala od niego. :) Pozdrawiam

      Usuń
    3. Jestem z Ciebie dumna, że w końcu potrafiłaś powiedzieć dość!

      Usuń
    4. Diano, bardzo dziękuję za słowa wsparcia. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. Drogie kobietki. Mnie zdradzał przez 25 lat małżeństwa a właściwie piekła. Nie wytrzymałam i uciekłam. Obecnie jestem 7 rok w separacji. Jestem naiwna bo dawałam szanse, nie znałam jeszcze takiego zjawiska jak psychopatia. (Zawsze mi się to kojarzyło z seryjnymi zabójcami...)przez te 7 lat separacji przyjeżdżał i było miło więc myślałam że się zmieni... i wyszłam na jeszcze większą idiotke bo jak się okazuje równolegle prowadzi związek z młodszą o 21 lat kobietą. Od pół roku walczę aby zerwać kontakt. Jest to trudne bo jego miłe smsy mnie zabijają psychicznie. Wychodzi na to że on dobry a ja nawet nie odpowiadam... ale wiem że to słowa i wiem co robi... Pomimo tego mam paskudny mętlik w głowie i ciągłe myśli o nim i jego "nowej"... za długo to trwało i teraz nie mogę być już "normalna" nie wiem dlaczego jestem ukarana takim małżeństwem... zastanawiam się jaka ta jego obecna kobieta musi być dziwna skoro rozwaliła małżeństwo i jeszcze taka szczęśliwa na czyimś nieszczęściu... zresztą nawet nie wie, że ją też zdradzał z żoną.. co to jest? Przecież można zwariować! Pozdrawiam Iwa

      Usuń
  33. Wadero nie będziesz już pisać? :(

    OdpowiedzUsuń
  34. Kochane, przepraszam za milczenie, wpadłam w zapieprz zawodowy, ale też się za Wami stęskniłam, postaram się niebawem odezwać :) Wszystkie Was mocno ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo uffffff bo już się martwiłam:) dobrze, że jesteś:)

      Usuń
    2. Ściskamy!!

      Usuń
  35. Nie tylko kochane ale kochani takze ja na poczatku czytalem tego bloga http://koniectoksycznych.blogspot.co.uk/ przeczytalem go juz kilka razy ale nie wiele sie tam teraz dzieje wiec szukalem czegos nowego zeby sie zajac czyms na czym moge skupic cala swoja uwage i trafilem na tego bloga, teraz to wszysko juz jest za mna bo juz sporo czasu uplynelo. Jeszcze nigdzie mojej histori nie opisalem ale jesli to zrobie to napewno tutaj. Robisz naprawde cos kapitalnego pozdrawiam
    Bogus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i pozdrawiam, wszystkiego dobrego! :)

      Usuń
    2. Bogus, chyba dobrze ze nie czytasz już tamtego bloga. Włos mi się zjeżył po komentarzach Panów. Seks z osoba z BPD tak ale uwaga żeby nie wzięła na dziecko, nawet jeśli jesteście długo w związku. Czyli z chorej kobiety(nawet niebezpiecznej) zrobić dmuchana lale owszem w to im graj...toksyczne relacje się zrywa, a nie pogrywa w nie. spoko wiedza ale niektóre komentarze masakra.

      Usuń
  36. Wadero i wszystkie dzielne dziewczyny.
    Ja odeszłam w kwietniu 2015. Przez długi czas udawałam, że nie widzę jak mnie okłamuje, jak lawiruje, chociaż gdy kłamał miał taki specyficzny ton głosu, który brzmiał dla mnie co najmniej dziwnie. Ale nie słuchałam wtedy swojej intuicji. Ale gdy w końcu dostałam kłamstwem w twarz....sięgnęłam swojego osobistego dna. To był mój prywatny koniec świata. Tego dnia przyjęłam zasadę zero kontaktu. Zmieniłam nr tel, usunęłam konta z NK i FB. Gdy nasze relacje były już bardzo złe, jak gdyby nigdy nic potrafił, wysłać mi życzenia urodzinowe czy świąteczne, więc chciałam tego uniknąć.
    Od tamtego kwietniowego dnia minęło 15 miesięcy. To kropla w morzu życia. Przez ten czas dzwoni do mnie do pracy co jakiś czas, prosi o spotkanie, chce porozmawiać. Ale ja nie wchodzę w rozmowę, już nic nie jest mnie w stanie wzruszyć z jego strony. Bo nigdy przenigdy nie chcę wrócić do tamtych czasów, choć wspominam i czasem rozkminiam te wszystkie krzywdy.
    Można wyjść z toksycznej relacji, choć wychodzi się poobijanym na całe życie i nic już nie będzie takie samo. Ale będzie lepsze, bo my już jesteśmy mądrzejsze.

    Posłuchajcie tego:
    https://www.youtube.com/watch?v=jTMJesfFNo4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję! :) A piosenka super: "lecz to już inna przestrzeń" - i o to dokładnie chodzi. A propos Celińskiej - mi w skrajnym dole pomogła złapać pion ta piosenka: https://www.youtube.com/watch?v=6AomRa3eWkw
      polecam jako antidotum na groźby samobójcze psycholi ;))

      Usuń
  37. Wadero jestem absolutnie zachwycona Twoim pisaniem. Masz talent Dziewczyno. O znajomosci tematu nawet nie wspominam, niestety jest wielkie, ale Twój sposób pisania o wychodzeniu z bagna zachwycił mnie jak mało co ostatnio. Fanka- Ucieknięta od psychola Dorotka :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Dorotko, ogromnie mi miło, dziękuję za te słowa :))) Zapewne fajniej czytać o Jasnej Stronie Mocy, ale jeśli dzięki mojej pracy łatwiej przyswaja się także gorzkie, choć ozdrowieńcze treści, to się cieszę :))) A najważniejsze jest to, że uciekłaś i tego Ci ogromnie gratuluję, piąteczka! :D

    OdpowiedzUsuń
  39. Wadero łyknęłam ten blog jak kaczka, wracam do niego codziennie, zwłaszcza wtedy gdy moje uzależnienie od toksyka przypiera mnie do ściany. Dziękuję Ci. Ale każdego dnia wyczekuję nowych wpisów. A może by tak coś o rozwoju w procesie budowania siebie na nowo? Jak to u Ciebie? Pozdrawiam. Dorota.

    OdpowiedzUsuń
  40. Zdecydowanie coś o rozwoju, przecież nie możemy cały czas marnować energii i życia na coś co jest za nami - chociaż wiadomo, że to co jakiś czas wraca... Dobrze byłoby porozkminiać z jakiego powodu znalazłyśmy się w takiej sytuacji, co można zrobić, żeby poczuć się dobrze sama ze sobą. Serdecznie pozdrawiam wszystkie zaglądające tu dziewczyny:)

    OdpowiedzUsuń
  41. I jeszcze sobie pomyślałam, że może w związku z resetem po związku z psychofagiem dobrze byłoby przyjrzeć się temu co tak bardzo nas uwiera w nas samych, czego pragniemy, czego się może boimy??

    OdpowiedzUsuń
  42. Odpowiedzi
    1. Tak, mam w głowie notkę o budowaniu życia na nowo, muszę ją w końcu przelać na "papier", postaram się jak najszybciej, bo to przecież najważniejszy etap wychodzenia na prostą. Pozdrawiam!

      Usuń
  43. kapitalny wpis!!!! bardzo bardzo przydatne informacje podane w bardzo zgrabnej, przystępnej formie. pozdrawiam Cię, Krzysiek wychodzący właśnie z toksycznej relacji. Pierwszy tyczył się matki i ojca, bardzo niekorzystne to wszystko było dla mnie. Ale dzięki takiemu właśnie , niezłomnemu podejściu takiemu jak to tutaj (czytam kolejny wpis), wszystko jest w stanie wrócić na właściwy tor i nabrać żywych, wibrujących kolorów. Szacunek ps. siedziałem trochę w tematach "duchowych", twój obrazek na zdjęciu profilowym, ten z krokodylami, świetnie oddaje treść skądinąd równoległego, powiązanego, jak mi się wydaje, tematu obciążeń duchowych tzw. krokodyli. Zbieżność raczej nie przypadkowa.

    OdpowiedzUsuń
  44. kapitalny wpis. Jestem podobnie jak większość tutaj "po przejściach" , raczej grubszych bo podszytych na dodatek ideologicznie, "z katolicka".Ciężko jest mi się jeszcze przyznać przed samym sobą, że to wszystko było naprawdę złe. Szkoda, że takie rzeczy się zdarzają, ale się zdarzają. Pozdrawiam wszystkich wychodzących na prostą.

    OdpowiedzUsuń
  45. Minął rok. Witaj Wadero. Mam nadzieje ze blog jeszcze działa. Dziś go widziałam. Jedna praca więc nie miałam szansy uciec przed biznesowym skądinąd spotkaniem.Zapadlam się w sobie na te kilka godzin. Bo niestety mimo wszystkich okropnosci jakie zaserwowal mi mój.. Nie jestem w stanie, w żaden sposób przestać czuć tego co ciągle czuje. W zeszłym roku miałam próbę samobójcza. Potem 2mc wyout L4 i serio nie było mnie nigdzie ani w domu ani w pracy ani z dzieckiem nigdzie. Tak się kończą biurowe romanse heh.. Gdybym to wiedziała wtedy. Moje życie zamarlo w tamtym punkcie. Mimo upływu czasu, morza łez, oceanow alko, trawy, naprawdę mocnych leków anty depres wciąż boli jak by to było wczoraj. Straciłam nadzieję że kiedykolwiek się z tego otrzasne. Żyje ja za szyba. Wstaje, jem, chodzę do pracy i nawet studia skończyłam ale wcale mnie tu nie ma.. Przeczytałam cały internet. Mam konto na Twitterze specjalizujące się w Narcyzach. Wiedzę stąd do Marsa i spowrotem a nadal tak cholernie go chce. Wprowadziłam no CONTACT rule. Nie przeglądam żadnych fb ani innych portali. Nie sprawdzam dostępności na whats up. A w mojej głowie nadal wojna. Taka atomowa. Serio. Próbowałam terapii.. Nie działa na mnie. Zmieniałam terapeutów z 6x.w końcu się podałam. Flashbacki wracają a z nimi ataki paniki, i kolejne morza łez. Od 10mcy staram się nie dopuścić do wytrzeźwienia. Tylko wtedy wyłącza się głowa. Nic mnie nie ciągnie nie cieszy nie umniejsza mi bólu. Ostatni rok z nim to był sam ból.. Ale ten teraz jest większy jest ciągły. Ciągle oglądam się za siebie i chce się tylko obudzic tam gdzie było mi dobrze.. Bo przez chwilę było mi dobrze. Wiem że to cortyzol, dopamina, adrenalina - chyba mogłabym napisać doktorat z chemii mózgu.. Wiem że manipulacje, kłamstwa i zdrady nie trzeba mi nic tłumaczyć. Od roku moja głowa wie a... Moje serce nie umie zapomnieć. Dlaczego? Mam wszystkie racjonalne argumenty znam je. I rozumiem. Tyle eh.. Dziś spojrzalam na niego przez sekunde.. I nie umiem nic.. Serio.. Ściskam cię Waderko. Bardzo mi źle. Ale wiem że ty zrozumiesz i nie ocenisz.. Kej

    OdpowiedzUsuń
  46. Dziękuję Ci. Twoje e-maile bardzo mi pomogły.
    Mój były wrócił i teraz jesteśmy szczęśliwsi niż kiedykolwiek. Dodaliśmy nowego członka do rodziny (chłopczyk w wieku 1 roku) 🙂
    i jesteśmy gotowi do wprowadzenia się do naszego nowego domu.
    Dziękuję Ci. jeśli masz problemy w swoim związku, polecam te informacje kontaktowe ((templeofanswer@hotmail.co.uk / whatsapp +2348155425481))
    Claudia Hall

    OdpowiedzUsuń