środa, 14 października 2015

Wicher silne drzewa głaszcze, hej.

Kłamstwo jest nie tylko podstawowym narzędziem stosowanym przez psychopatę, ale także jego racją bytu. Kłamstwem jest w tym "związku" wszystko - zapewnienia o miłości, wierności, szczerości, uczciwości, kłamstwem są opowieści o ześwirowanych, toksycznych manipulatorkach - byłych żonach i dziewczynach, kłamstwem jest wreszcie to, że ten związek w ogóle istnieje.

To nie jest żaden związek, tylko uwiązanie. Psychopata trzyma ofiarę/y na smyczy, świetnie wyczuwając, kiedy należy smycz odrobinę poluzować, kiedy trzeba psa podrapać za uchem albo nawet wziąć na kolana, a kiedy odrobinę przegłodzić i potrzymać w niepewności - niech się stęskni, niech trochę powyje do księżyca, będzie później bardziej przywiązany.

Nie byłoby to możliwe, gdyby nie KŁAMSTWO. Na nim właśnie bazuje psychopatyczna więź. To dlatego psychopata zrobi wszystko, żeby zająć Ci cały Twój czas i żeby całkowicie odizolować Cię od ludzi myślących krytycznie. Pozbawiona alternatywnych źródeł informacji i stale bombardowana komunikatami jednakowej treści, w końcu ulegasz totalnej dezorientacji. Odzyskasz rozum, ale trochę to potrwa i trochę się namęczysz. Jakiś czas po rozstaniu już wiesz, na czym to wszystko polegało i chociaż nadal nie czujesz się najlepiej, z ulgą odnotowujesz, że "złapałaś kontakt z bazą". Wtedy jednak, kiedy dopiero zastanawiasz się, co tu właściwie nie gra i czemu nie jesteś szczęśliwa, skoro Twój facet aż tak za Tobą szaleje, NIE IGNORUJ pewnym znaczących sygnałów:

1. Jeśli Twój facet oświadcza Ci, że Cię kocha i nie może bez Ciebie żyć po tygodniu czy miesiącu znajomości, a nie ma siedemnastu lat, przyjrzyj się temu - na ogół jest to albo histeryk, albo psychopata. Są oczywiście wyjątki, faceci, którzy od początku "wiedzą", że dana kobieta zostanie kiedyś ich żoną, ale oni na ogół przyznają się do tego przeczucia dopiero po pewnym czasie bądź wypowiadają je w lżejszej formie niż wysyłanie setek smsów o treści: "Uwielbiam!", "Umieram!", "Szaleję!".

2. Bajki "że żona go nie rozumie" należy natychmiast włożyć... właśnie między bajki. Jeśli facet wypowiada się w sposób pogardliwy i okrutny o byłych partnerkach, nie ciesz się, że wobec Ciebie zachowuje się inaczej, bo DOPIERO TY otworzyłaś jego zamknięte od lat serce i uwolniłaś z bryły lodu jego kruche "ja". Sposób, w jaki traktuje byłą partnerkę jest sposobem, w jaki potraktuje Ciebie, kiedy już mu się znudzisz albo kiedy uzna, że przywiązałaś się do niego tak dalece, że nie musi się już męczyć nawijaniem Ci makaronu na uszy.

3. Zwracaj uwagę na zgodność słów z czynami. Miłość poznaje się nie po tym, że ktoś frenetycznie pitoli o swoim pożerającym go aż po czubki palców wewnętrznym ogniu, ale po tym, czy dba o twoje rzeczywiste dobro. Uwaga: rzeczywiste dobro to niekoniecznie kwiatki i czekoladki. One mogą być jedynie dodatkiem. A czasem bywają zwyczajnie instrumentem służącym do manipulacji bądź do napawania się psychopaty własną zajebistością. Pamiętam jedno z hitowych zachowań "mojego" sajko - kiedyś wyczerpana łzami, kłótniami i jazdami, w końcu padłam i zasnęłam. Chyba o 4 rano obudził mnie psychol, mówiąc słodkim głosem, że przygotował mi kąpiel z pianą i ze świecami. Zdziwiłam się na maksa i wkurzyłam, mówiąc mu, że chyba wie, w jakim jestem stanie i jak trudno mi zasnąć. On z miną zbitego psa odpowiedział, że myślał, że zrobi mi tym przyjemność, że się starał, że miał najlepsze intencje itd. W efekcie to mi zrobiło się głupio. Hasło "zrobiłem to dla Ciebie / z myślą o Tobie" pojawiało się zresztą w rozmaitych kontekstach. "Z myślą o mnie" uporczywie odmawiał zerwania kontaktu, kiedy jeszcze był żonaty ("bo spotkało nas coś tak niesamowitego, że szkoda każdej sekundy, kto wie, ile jeszcze będziemy żyć!"), "z myślą o mnie" wracał nagle do żony ("zrobiłem to dla Ciebie, wbrew sobie, bo Ty mnie do tego namawiałaś"), "z myślą o mnie" znów porzucał żonę ("bo nie mogę żyć w kłamstwie, Ty mnie tego nauczyłaś!"), "z myślą o mnie" pojawiał się pod moim domem, pod domem mojej mamy, pod moim miejscem pracy - ponieważ "nie mógł pozwolić, abym zrobiła największy błąd swojego życia i pozwoliła odejść tej miłości". Teraz jak sobie to przypominam, żałuję, że nie wezwałam policji OD RAZU przy pierwszym najściu domowym i groźbie samobójczej. Tyle że wtedy jeszcze nie miałam tej wiedzy. No a poza tym miałam w głowie jego pozytywny obraz (nadal starannie przez niego kreowany) i wolałam uznać, że to jedynie "wypadek przy pracy", a nie jego stały sposób postępowania.

4. Co do "wypadków przy pracy". Oczywiście, nie można generalizować, warto czasem dać drugą szansę itd. Istnieją jednak zachowania, do których normalny człowiek nie posunie się nigdy. Uważam, że jeśli facet RAZ uderzy kobietę, należy mu podziękować i natychmiast zerwać kontakt. Że ryzykuje się przy tym skrzywdzenie gościa, który tylko raz wyszedł z siebie i nie umiał nad sobą zapanować? A co z - o wiele bardziej realnym - ryzykowaniem skrzywdzenia kobiety, z zasady słabszej fizycznie? Mechanizmy rządzące ludzką psychiką są bardzo skomplikowane i doskonale wiem, jak trudno jest obronić się ofierze przemocy. Mnie "mój" psychopata uderzył tylko raz, ale ileś razy stosował przemoc nie wprost - a to uniemożliwiając mi wyjście z mieszkania poprzez zastępowanie mi drogi, a później siadanie na mnie (100 kilo kontra 55), a to zamykając mnie na klucz w sypialni, w jego towarzystwie - "bo musimy dokończyć rozmowę i nie możemy przecież rozstać się w gniewie", zdarzyło się też, że kiedy chciałam od niego odejść na ulicy, złapał mnie za ramię tak mocno, że miałam później sporego siniaka. Na porządku dziennym było także rzucanie przedmiotami i walenie pięścią w stół / ścianę. Kiedy zapytałam go, czy bił żonę, usłyszałam: "NIE PAMIĘTAM". Nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Nie sprawdziłam na szczęście, co by było dalej, bo rozstałam się z nim dość szybko po tej akcji, ale szczerze mówiąc, nie słyszałam chyba o ani jednym przypadku, kiedy sprawca przemocy z własnej woli (albo pod wpływem "uzdrawiającej mocy miłości") z niej rezygnuje. Uważam też, że mechanizm wchodzenia w rolę ofiary jest mega skomplikowany, że sporą rolę odgrywa w nim wstyd, poczucie winy i uzależnienie od adrenaliny. Nie jest łatwo z tego wyjść, o czym wie każda ofiara przemocy. A bezkarność zapewnia sprawcom między innymi zmowa milczenia wokół tego tematu. Reasumując - jeśli w związku pojawia się przemoc, najprawdopodobniej będzie ona eskalować. Lepiej nie będzie, toteż lepiej wiać.

5. Uwaga na facetów, z którymi czujesz się dobrze tylko wtedy, kiedy jesteście we własnym towarzystwie. Może to oznaczać, że podświadomie przeczuwasz, że Twoi bliscy, rodzina, przyjaciele, ludzie, którzy Cię dobrze znają zauważą coś, co Ty sama wypierasz i czego nie chcesz widzieć. Inny powód czucia się dobrze jedynie sam na sam to świadome bądź podświadome wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom psychopaty, który dąży do odizolowania Cię od bliskich Ci osób. Zapewne nie od razu usłyszysz komunikat "on / i albo ja!". "Mój" psychopata stosował dużo subtelniejsze zabiegi. Wystarczyło, że przy moich znajomych zwyczajnie się nie odzywał, a już atmosfera siadała, robiło się dziwne, ja czułam się spięta i w efekcie szybko z nimi żegnałam. Kolejny "myk" polegał na robieniu miny skrzywdzonego pieseczka, kiedy spotykaliśmy się w większym gronie. Gdzieś na osobności dopadał mnie ten "pieseczek" i mówił, że tęskni za mną i że chciałby się mną nareszcie nacieszyć. No i wpadałam w poczucie winy, że ja z kolei mam go po kokardę i że chciałabym się raczej nacieszyć dawno nie widzianymi znajomymi. Kończyło się to albo kłótnią, albo poddaniem się woli psychopaty. Oba scenariusze zapewniały mu realizację celu.

6. Jeśli związek jest dobry, rozwijasz się na różnych płaszczyznach. Kwitniesz, czujesz się dobrze zarówno fizycznie, jak i psychicznie, cieszysz się życiem, masz więcej siły, radości, odkrywasz nowe pasje. Czasem oczywiście pojawiają się kłótnie czy zgrzyty, ale nie stanowią one osi relacji. Związek z psychopatą jest tego wszystkiego odwrotnością. Owszem, jedna osoba kwitnie, i jest to psychol, druga natomiast traci wszystko po kolei. W moim przypadku było to zdrowie (problemy z sercem, depresja i leki psychotropowe), życie duchowe (poczucie beznadziei, pustka, ciemność i rozpacz), przyjaciele (zerwałam kontakty ze wszystkimi, z którymi psychopata nie życzył sobie, abym się przyjaźniła), praca (zostałam z niej wyrzucona, co miało zapobiec rozpadowi małżeństwa "zakochanego" we mnie psychopaty). Rachunek jest bolesny, ale bilans i tak wychodzi na plus, bo uratowałam życie. Wiele powiedziała mi o psychopacie jego reakcja na moją rozpacz i wyliczenie wszystkich strat, które spowodował ten chory związek. "I straciłaś to wszystko DLA MNIE!" - powiedział z triumfem, a mi się zrobiło ciemno przed oczami.

Niestety, zwyrolstwo nie zna granic, w przypadku spotkania psychopaty nie można kierować się przekonaniem, że JEŚLI ZROZUMIE, jak bardzo krzywdzi innych ludzi i jakie czyni wokół siebie spustoszenie, to cokolwiek do niego dotrze, opamięta się i zaprzestanie czynienia zła. Niestety, istnieją na świecie ludzie pozbawieni sumienia, a jedyną bronią przed nimi jest wiedza, świadomość własnych słabości, które mogą czynić nas podatnych na atak oraz rozwój, silna wola i konsekwencja. To prawda, że trudno jest podnieść się po takim związku. Ale jest też tak, że mało co może dać takiego kopa do rozwoju. W codziennym życiu na ogół mamy możliwość stosowania różnych znieczulaczy i ucieczek od samego siebie. W relacji z psychopatą jest to NIEMOŻLIWE. To jest walka na śmierć i życie, w której nie ma żadnej taryfy ulgowej. To jest prawdziwy wróg, który - jak każdy wróg - szuka Twoich słabych stron i atakuje je. Jeśli chcesz ocalić życie, musisz zatem stać się SILNA. I to jest wielka, choć niełatwa, szansa na rozwój.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz